1. Podczas rekonstrukcji rządu Tusk zapowiedział, że teraz, on albo ministrowie przynajmniej raz miesiącu będą spotykali się z wyborcami, aby informować ich, teraz już „nieuchronnych sukcesach” jego ekipy rządowej. Fachowcy od PR-u wybrali Pabianice, miasto w województwie łódzkim, w którym Tusk miał spotkanie z wyborcami w kampanii parlamentarnej 2023 roku, ale tym razem już nie było na sali entuzjazmu, z jakim był witany 2 lata wcześniej. Było oczywiście „kadzenie” i czasami oklaski , ale jak się okazało, zabierającymi głos, byli wcale nieprzypadkowi uczestnicy spotkania, ale ludzie dobrani, między innymi „zadymiarze” z miesięcznic smoleńskich w Warszawie, a także szefowa biura europosła Jońskiego w Łodzi.
2. Mimo pilnowania przez najbliższe otoczenie Tuska, aby głos zabierali ludzie wcześniej ustaleni (niektórzy z nich czytali swoje wypowiedzi z kartek), to jednak przedarli się także ludzie z krytyką. Skarżyli się na obniżenie poziomu życia w ostatnich kilkunastu miesiącach, wzrost opłat za mieszkanie i energię, coraz trudniejszą sytuację na rynku pracy i tutaj Tusk miał niewiele do powodzenia, poza stwierdzeniem ,że „jest ciężko, bo dalej sprzątają po PiS-ie”. Ale Tusk musiał się także zmierzyć z szaleństwem ludzi, których sam jego najbliższe otocznie „stworzyli”, a więc jego wyborcami, którzy uwierzyli w tezę, że opozycja sfałszowała wybory prezydenckie, w wyniku czego wygrał jej kandydat dr Karol Nawrocki.
3. Tusk musiał się zmierzyć między innymi z żądaniem przeliczenia wszystkich głosów, już nawet nie przez prokuraturę, ale przez policję i tym razem zareagował inaczej, niż do tej pory „Nie kochani nie! Bądźcie poważni, proszę! Naprawdę chcecie żyć w kraju, w którym policja będzie liczyła głosy i ogłaszała wynik wyborów? Ludzie, nie !”. Tyle tylko, że przecież na żądanie Tuska ,minister sprawiedliwości Adam Bodnar i jego prokuratorzy, powtórnie przeliczali głosy aż 250 obwodowych komisjach i choć konkluzje z tego przeliczania są jednoznaczne ,żadnych fałszerstw nie było, były tylko nieliczne pomyłki. Ale przecież, cała ta akcja, miała na celu udowodnienie, że skoro tam są rozbieżności na dużą skalę, jak sugerowały zamówione ekspertyzy (w tym dr Kontka),to trzeba powtórnie liczyć głosy w całym kraju.
4. Zdecydowanie odcięcie się Tuska od ludzi, których sam i jego najbliżsi współpracownicy „stworzyli”, dopiero po blisko dwóch miesiącach rozsiewania teorii o sfałszowanych wyborach prezydenckich przez opozycję, powinno zastanawiać. Wydaje się, że „przyjście do rozumu” ,nastąpiło z dwóch powodów, pierwszym był niespodziewany wpis prezydenta Trumpa na portalu X , który napisał kolejny raz „ Ależ wspaniałe zwycięstwo Karola Nawrockiego w Polsce. Będzie świetnym prezydentem! Wygrał, bo naprawdę kocha Polaków”. Był to więc kolejny sygnał, adresowany do rządzących w Polsce ,że nowa amerykańska, śledzi wydarzenia w Polsce i „nie wyobraża sobie”, żeby Karol Nawrocki nie został zaprzysiężony. Drugim powodem była zapewne wypowiedz marszałka Szymona Hołowni, który w wywiadzie w dla Polsatu News, stwierdził ,że był namawiany do przeprowadzenia zamachu stanu , czyli nie zaprzysiężenia prezydenta Nawrockiego. Z dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że jednym z tych namawiających był właśnie Tusk i jego najbliżsi współpracownicy, więc to publiczne odcięcie się w Pabianicach od szaleńców, żądających ponownego przeliczania głosów, tym razem przez policję jest swoistą „ucieczką do przodu” w tej sprawie.
5. Spotkanie w Pabianicach było chyba pierwszym, podczas którego Tusk musiał walczyć z poglądami tych, których „ stworzył” i było to doświadczenie nie należące do najprzyjemniejszych. Nie najlepiej to wróży na przyszłość, Tusk już wie ,że stracił wiele ze swojej „atrakcyjności”, nawet wśród zwolenników Platformy i w związku z tym, z „sukcesów” jego rządu, częściej będą tłumaczyli się ministrowie jego rządu, niż on sam.
Inne tematy w dziale Polityka