Zbigwie Zbigwie
1710
BLOG

Bóg i wieloświat

Zbigwie Zbigwie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

image

 God & Multiverse.

Pierwszym o równoległych światach opowiedział Ziemianom w 1895 r. sławny pisarz H.G. Wells w swoim tekście „The Door in the Wall”.

A po 62 latach absolwent Princeton University Hugh Everett wywołał zdumienie kolegów przedmiotem swojej pracy doktorskiej o rozszczepianiu światów. "Bodźcem do multiplikacji światów są nasze działania" - wyjaśnił Everett. 

– Gdy dokonujemy jakiegokolwiek wyboru - „Być albo nie być”, na przykład, w mgnieniu oka z jednego wszechświata uzyskujemy dwa. W jednym żyjemy, a w drugim też tam jesteśmy." 

Lecz nawet Niels Bohr pozostawał na ten szalony pomysł obojętny. 

Teoria wieloświata mogła zostać zapomniana. Ale znowu sławny pisarz przyszedł z pomocą naukowcom. Michael Moorcock za jakimś swoim kaprysem osiedlił wszystkich mieszkańców swojego miasta Tanelorn w wieloświecie. Termin Multiverse natychmiast rozbłysnął w pracach poważnych naukowców. 

Jest faktem, że w 1980 roku u wielu fizyków dojrzewa przekonanie, że idea wszechświatów równoległych może być jednym z filarów nowego paradygmatu nauki o strukturze wszechświata. 

Głównym orędownikiem tego zdumiewającego i pięknego pomysłu był Andrew Linde. Rosjanin, ale nie Kremlowiec Andrej Linde, pracownik Instytutu Fizyki im. P.N. Rosyjskiej Akademii Nauk, dziś profesor fizyki w Stanford University - specjalista od kosmologicznej inflacji z wieczna inflacją w postaci pojawiających się coraz to nowych bąbli wszechświata. 

Potem w latach 1990 pojawia się idea Martina Reesa z Cambridge University. Rees postanowił odrzucić możliwość działania Stwórcy i uznał, że dla zaistnienia życia natura losowo generuje zbiór równoległych światów, które służą jako pole do eksperymentów na tworzeniu życia. Według niego życie powstało na małej planecie krążącej wokół zwykłej gwiazdy, jednej ze zwykłych galaktyk naszego świata, z tego prostego powodu, że sprzyjała jej fizyczna struktura. Inne światy Multiwersu pozostają najprawdopodobniej puste. 

No i w latach 2000 pojawił się Max Tegmark ze swoimi matematycznymi wszechświatami z różnymi prawami fizyki. 

Wróćmy jednak do prof. Linde - wyobraźmy sobie, że zdałem mu pytanie:

- Czy możemy przejść z jednego bąbla wszechświata do drugiego?

- "Teoretycznie tak" – odparł Linde. "Ale po drodze potkniemy się o barierę. Będzie to dominująca ściana domeny o bardzo dużej energii. Aby dolecieć do niej, musiałbyś żyć bardzo długo, ponieważ odległość do niej wynosi około 10 do potęgi milionowej lat świetlnych. Aby przekroczyć granicę, musisz mieć potężną energię, by odpowiednio przyspieszyć i przeskoczyć przez nią. Chociaż jest prawdopodobne, że zaraz zginiesz, ponieważ nasze cząstki ziemskiego rodzaju mogą rozpaść się w innym wszechświecie lub zmienić swoje właściwości.”

Na to zadałem następne pytanie:

- Czy tam jest życie?

- „Proces narodzin wszechświatów jest nie tylko przypadkowy i chaotyczny, ale także nieskończony. Dlatego mogę tylko założyć, że niektóre wszechświaty, rodzące się, natychmiast zapadają się. Inne dorastają, pozostając martwymi. Jeszcze innym brakuje czasu i rozwoju. Czwarte są wypełnione galaktykami, gwiazdami, planetami i stają się jak nasz Wszechświat. Weź pod uwagę, że w naszym świecie karty wypadły korzystnie dla narodzin nas - istot inteligentnych”.

Pragnę oświadczyć, że Andrew Linde się myli całkowicie i to nie tylko jako typowy ateista.

Oto autentyczny opis wyprawy do innego wszechświata, zorganizowany dla pewnej grupy młodych Ziemian przez najstarsza cywilizację Klee naszego Wszechświata, przedstawiony w pewnym opowiadaniu:

Następnego dnia, po wspólnym śniadaniu zabrał głos Kleek.

- Pochodzimy z planety, która zowie się Klee i krąży wokół lokalnego słońca w jednej z galaktyk, odległych ponad 60 milionów lat świetlnych od waszej macierzystej Ziemi. Nasza cywilizacja rozpoczęła się właśnie tam i tam się rozwinęła około 1 miliarda lat temu. Zamieszkiwaliśmy setki planet naszej galaktyki. Niestety, po 300 milionach lat rozwoju nastąpiła kolizja międzygalaktyczna. Nasza galaktyka rozpoczęła wtedy zderzać się z sąsiednią. Kolizja ta rozpoczęła się około 700 milionów lat temu i trwa do dziś. Nasze ramię spiralne w wyniku oddziaływania obu galaktyk zostało „odwinięte” od swej macierzystej galaktyki przez potężne siły grawitacji. Nasza planeta ze swą macierzystą gwiazdą znalazła się daleko w przestrzeni kosmicznej. Obszary centralne obu galaktyk zaczęły wytwarzać tysiące nowych gwiazd. Silne promieniowanie, dochodzące do naszej planety ze wszystkich stron kosmosu, uniemożliwiło nam życie na naszej planecie. Teraz jest to martwa planeta. Przewidzieliśmy wiele wcześniej skutki tej międzygalaktycznej kolizji i byliśmy przygotowani. Wcześniej opuściliśmy naszą galaktykę i teraz jesteśmy tu, na skraju Wszechświata. Często latamy w okolice naszej galaktyki. Wy, na Ziemi i na Ozuzie widzicie obie zderzające się galaktyki, a wasi astronomowie nazywają te galaktyki „Czułki”, ze względu na kształt tych galaktyk. Z Ziemi widać je także jako podwójne, jasne pętelki materii z dwiema długimi wstęgami gwiazd, rozciągającymi się w przeciwnych kierunkach w kosmosie.

image

https://apod.nasa.gov/apod/ap100507.html 

Te wstęgi to „odwinięte” ramiona spiralne, pochodzące z obu galaktyk, a przypominają czułki owada. W jednej z tych wstęg znajduje się planeta Klee, na której narodziła się nasza cywilizacja i opanowała dawno, dawno temu całą tę galaktykę. 

- To najbardziej widowiskowe zderzenie galaktyk w naszym wszechświecie - wtrącił się Pierwszy Astronom. W Instytucie Mądrości na Ozuzie w galaktyce Sombrero, obserwujemy galaktyki „Czułki” już od kilkuset lat.

Bardzo się uradowaliśmy, gdy zauważyliśmy, że cywilizacje galaktyczne naszego Wszechświata działają wspólnie poprzez swoich uczonych w Instytucie Mądrości. Obserwujemy nasz Wszechświat i wiele rozwijających się cywilizacji, ale nie ingerujemy w ich rozwój. Często dokonujemy lotów inspekcyjnych, obserwując, co się dzieje, ale dla wszystkich pozostajemy niewidzialni. W wielu galaktykach naszego Wszechświata jeszcze nie byliśmy, gdyż są ich miliardy. Cieszymy się, że macie wspólny cel działając w Instytucie, który jest Instytutem Międzygalaktycznym, i chcecie poznać strukturę rzeczywistości - stwierdził Kleek.

- My zajmujemy się badaniami i przewidywaniami przyszłości. Wy badacie tylko przeszłość i teraźniejszość. Interesują nas związki zachodzące między materią, przestrzenią i czasem. Badamy tajemnice czasu i przestrzeni oraz ich wzajemne związki, fascynuje nas fundamentalna struktura czasoprzestrzeni. Interesuje nas np., co istniało wcześniej - Wszechświat czy prawa rządzące jego rozwojem. Już jesteśmy pewni, że kiedyś nie istniała ani przestrzeń, ani czas, a także, że inteligentne życie będzie się rozwijać do końca czasu.

- Ale czy czas rzeczywiście miał początek? Wiemy już to, że czas nie będzie miał końca i sądzimy, że w każdym wszechświecie był początek czasu. Życie będzie istnieć po wsze czasy i trwać wiecznie - nawet wtedy, gdy nasz Wszechświat przestanie istnieć. Coś już wiemy o innych wszechświatach. Nasz Wszechświat jest trójwymiarową sferą. Oznacza to, że przestrzeń naszego Wszechświata – mająca trzy wymiary: długość, wysokość i szerokość – jest powierzchnią czterowymiarowej kuli. Tak twierdzi matematyka, która stanowi drogę do poznania rzeczywistości. Przecież fizyka, to matematyka plus jej interpretacja opisująca konkretne struktury matematyczne rzeczywistego świata.

Żyjemy w trójwymiarowej sferze – powierzchni czterowymiarowego Wszechświata. My nie potrafimy sobie wyobrazić trójwymiarowej sfery, która może istnieć tylko w czterowymiarowej przestrzeni. Istniejemy w trzech wymiarach i tylko trzy wymiary jesteśmy w stanie dostrzec. Tak, jak mieszkańcy teoretycznej „Flatlandii” 2), czyli krainy płaszczaków, nie widzą trzeciego wymiaru, tak my nigdy nie zobaczymy czwartego wymiaru. Zastanawiamy się też czy nasza rzeczywistość nie zawiera więcej wymiarów przestrzennych niż cztery.

- Nie mówisz precyzyjnie o czasie i przestrzeni - zauważył Amos.

- To są skomplikowane problemy filozofii nauki, ontologii i eschatologii. W mojej wypowiedzi nie ma sprzeczności. Wyjaśnię to wam później szczegółowo - odparł Kleek i kontynuował dalej.

- Poszukujemy sensu istnienia i was, i nas. Cała nasza cywilizacja zajmuje się poznawaniem dla samego poznawania, bo chcemy wiedzieć wszystko o otaczającej nas rzeczywistości i o przyszłości. Jesteśmy cywilizacją typu Ω – potrafimy już trochę manipulować przestrzenią i czasem, czerpać energię z punktu zerowego. Wykorzystujemy próżnię, jako źródło energii i tam też jest ciemna energia. Interesują nas inne wszechświaty. Mam dla was wszystkich niespodziankę. Polecimy gdzieś naszym najnowszym kosmolotem. Jego napęd stanowi ciemna energia.

- Wszystkich zapraszam na ten lot, a w zasadzie wycieczkę naszym kosmolotem, który nosi nazwę „Star of Klee” - mówił Kleek. - Najpierw polecimy promem kosmicznym na siódmą planetę, na nasze kosmolądowisko.

- Chcemy lecieć na wycieczkę! – głośno krzyknęły Zosia i Ola.

Przelot na siódmą planetę odbył się bardzo sprawnie. Prom kosmiczny był niewielki i mógł pomieścić nie więcej niż 20 osób. Całym lotem kierował automatyczny pilot.

„Gwiazda Klee” stała dumnie na skraju lądowiska, ale po przeciwnej stronie niż budynek w postaci kopuły.

- Dlatego jej nie zauważyliśmy - powiedział Jurek.

Piękny srebrzysty stożek połyskiwał w promieniach gwiazdy. Wewnątrz statku wszyscy zauważyli, że niektóre jego ściany są przezroczyste.

Kleek wydał komendę głosem i główny komputer uruchomił statek, który wystartował.

Wszyscy po chwili przyglądali się galaktyce Klee. Była to też galaktyka spiralna. Gdy odwrócili głowy w przeciwną stronę, nie zobaczyli nic. Gdzieś niedaleko kończył się nasz Wszechświat i tworzyła się przestrzeń. Nie było tam nic.

- A co jest tam dalej? – spytał Sambor. Widać tylko czerń, dodał po chwili.

- Tam dalej kończy się nasz rozszerzający się Wszechświat. Tam jest jego brzeg, który ciągle oddala się od nas. A jeszcze dalej jest TO CO JEST; to znaczy to co było, to co jest teraz i to, co będzie bez końca, po wsze czasy. Wiemy tylko, że tam nie istnieje czas, ani nie ma tam przestrzeni. Niektórzy nasi uczeni podejrzewają, że TO ma 26 wymiarów.

Kleek mówił dalej:

- Uważają też, że tam jest źródło jakiegoś pratworzywa matematycznego, które z kolei może być źródłem materii, energii, czasu i przestrzeni. Tam znajduje się to, co daje nam całą prawdę o życiu i naszym wszechświecie, o umysłowych, etycznych i duchowych wartościach, które doświadczamy, a które nie mieszczą się w atomach, elektronach, kwarkach, strunach, czy innych podstawowych składnikach materii. Tam jest to, co niematerialne, co doświadczamy duchowo, metafizycznie. Tam jest źródło rzeczywistości od nas niezależnej. Jest tam rzeczywistość spoza systemu matematycznego, całkowicie od nas niezależna.

- To jest ekscytujące, powiedział Sambor. Muszę powtórzyć mojemu dziadkowi to wszystko, co mówiłeś. Zapamiętam wszystko. – Czy możemy tam polecieć?

- Nie, nie możemy. Nie ma w całym naszym wszechświecie tyle energii, aby udało się tam dostać komukolwiek. Niektórzy twierdzą, że kiedyś, już poza czasem, wszyscy się tam spotkamy, ale to tylko przypuszczenia. Nasz statek dysponuje tylko energią, która pozwala przedostać się nam do innego wszechświata. Możemy tylko dokonać skoku poprzez „NIC” do innego wszechświata, który leży niewyobrażalnie blisko naszego, w odległości kilkadziesiąt części milionowej milionowej milionowej milionowej milionowej milionowej metra, czyli kilka elementarnych długości Plancka.

- Och! – zdumiony Sambor wpatrywał się w Kleeka. – Tak blisko?

- Tak, tylko w innym wymiarze.

Ola, Zosia i Laurka przyglądały się galaktyce Klee i nagle dostrzegły intensywny błysk i poszerzający się obszar światła.

- To pojawiła się supernowa. Nastąpiło zapadnięcie się i wybuch gwiazdy o bardzo dużej masie. W jej centrum powstał punkt zwany osobliwością, gdzie grawitacja jest nieskończenie duża. Przestrzeń i czas uległy tam zniszczeniu - mówił Kleek.

- Polećmy trochę w tym kierunku - poprosił Jurek.

- Nie ma sensu, - odparł Kleek. To jest około 5000 lat światła od nas. Zobaczylibyśmy tylko czerń tzw. horyzontu zdarzeń, za którym króluje grawitacja czarnej dziury i nawet światło nie może się stamtąd wydostać. Bylibyśmy od razu rozciągnięci od stóp do głów, ściśnięci z boków i przestalibyśmy istnieć. Niektórzy z nas podejrzewają, że czarne dziury to gwiazdy z ciemną energią, ale nie wiemy tego na pewno. Polecimy gdzieś dalej – do innego wszechświata. Do tego celu wykorzystamy też ciemną energię. Tymczasem jeszcze raz popatrzcie na fraktalną strukturę naszego Wszechświata.

Drużyna z przejęciem wpatrywała się w widoczne gromady galaktyk i pojedyncze galaktyki.

Jedna ze ścian centralnej sterowni „Gwiazdy Klee” była ekranem, na którym widoczne były różne obserwowane obiekty kosmiczne. Kleek manipulował coś przyciskami i na ścianie pojawił się obraz gromady galaktyk w czerwonej poświacie. Wszyscy zaczęli wpatrywać się w ekran.

- To jest gromada galaktyk odległa od nas o pięć miliardów lat świetlnych - mówił Kleek. Dziesiątki galaktyk należą do tej gromady. W centrum najjaśniejszej z nich znajduje się czarna dziura o masie ponad miliarda mas waszego Słońca. Ta czerwona poświata w przestrzeni między galaktykami, to gorący gaz o temperaturze ponad 50 milionów stopni Celsjusza. Byliśmy tam kiedyś i obserwujemy ciągle zjawiska zachodzące w tej gromadzie galaktyk. Intryguje nas ta ogromna czarna dziura. Podejrzewamy tam istnienie ogromnego skupiska energii ciemnej. Są tam także obszary wolne od gazu i mamy zamiar tam kiedyś polecieć.

- A teraz dokonamy skoku - tunelowania poprzez „NIC” do innego wszechświata. „NIC” jest związane z wymiarami przestrzeni i z czasem, kontynuował Kleek.

Statek otoczyła przezroczysta „mgiełka” z ciemnej energii. Całe otoczenie statku na moment rozbłysło i „Star of Klee” już był w innym wszechświecie.

- Nie mielibyśmy prawa tu istnieć, gdyby nie kokon z ciemnej energii, mówił Kleek. On zabezpiecza nasze istnienie. W tym wszechświecie obowiązują inne prawa i inne charakterystyczne stałe parametry. Kokon czyni nas niewidzialnymi dla mieszkańców tego wszechświata, ale my będziemy widzieć wszystko. Rozmiary tego wszechświata szacujemy na dwa gugole ich lat światła.

- Galaktyki mają podobne struktury do naszych, ale znajdują się w mniejszych odległościach od siebie.

- Byliśmy już tu, kontynuował Kleek. Wszechświat ten charakteryzuje się zupełnie inną prędkością światła, która tu wynosi około 100 km/godzinę. W naszym wszechświecie prędkość światła wynosi 300 000 km/sekundę. Będziecie widzieć ciekawe rzeczy. Inne charakterystyczne stałe są też tak dobrane, żeby mogło tu zaistnieć życie i by mogły pojawić się istoty inteligentne. Zaraz zobaczycie, jak wygląda tu inteligentne życie na typowej planecie w tak zaprojektowanym wszechświecie.

Statek skierował się ku jednej z gwiazd na skraju spiralnej galaktyki i nagle wszyscy zauważyli okrążającą ją planetę.

Planeta wyglądała tak samo, jak Ziemia z kosmosu - cała była spowita jakby „mlekiem”.

Gdy weszli w jej atmosferę, po chwili dostrzegli budowle przypominające miasto.

Istoty humanoidalne podobne do ludzi poruszały się po ulicach miasta. Pośród nich jechały jakieś pojazdy – byli to rowerzyści. Poruszali się bardzo szybko, wiele szybciej niż może poruszać się człowiek rowerem na Ziemi. Statek zawisł niewidoczny nad ulicą, jako nieruchomy obserwator. Gdy rowerzysta zaczynał jechać szybciej, jego rower i on sam zaczęli się szybko skracać, co wszyscy na statku stwierdzili, obserwując ulicę. Skrócenie było jednak niewielkie, bo żaden rowerzysta nie mógł osiągnąć - nawet jadąc z górki – szybkości zbyt zbliżonej do prędkości światła, tzn. tutaj 100km/godzinę. Masa rowerzysty pedałującego z prędkością bliską prędkości światła wraz z rowerem urosłaby do nieskończenie dużej wartości, a osiągnięcie prędkości światła wymagałoby nieskończonej energii. To jest niemożliwe do realizacji za pomocą mięśni nóg, czy innego rodzaju energii do napędu roweru.

Bardzo mała prędkość światła w tym wszechświecie pozwala zaobserwować różne ciekawe zjawiska. Sambor zaczął obserwować nadjeżdżającego rowerzystę. Wszyscy na statku, jako nieruchomi obserwatorzy, widzieli nadjeżdżający rower wydłużony, a potem, gdy się oddalał, był coraz krótszy. Był to efekt tego, że światło podążające do obserwatora od poszczególnych części roweru, docierało do niego w różnym czasie. Nie widział Sambor roweru, tam gdzie rower byłby w danym momencie, ale tam, gdzie był zanim dotarł do Sambora jego obraz.

Wszyscy obserwowali też, jak zmienia się kolor roweru i rowerzysty, którzy wyglądali jakby byli pokryci wielokolorowymi plamkami. Każda część poruszającego się roweru miała inną barwę ze względu na różnice w docieraniu światła od nadjeżdżającego i oddalającego się roweru.

- Gdyby jeden z miejscowych bliźniaków wsiadł na rower i rozpędził się, zjeżdżając z górki do maksymalnej, osiągalnej tu prędkości, zbliżonej do prędkości światła, to jego czas płynąłby wolniej niż brata i w rezultacie, po powrocie stałby się od niego młodszy - powiedział Pierwszy Fizyk. Czas przy prędkościach bliskich prędkości światła, płynie wolniej.

- Takie prawa obowiązują we wszystkich wszechświatach - stwierdził Kleek. W tym wszechświecie najszybszy pojazd to rower. Mieszkańcy nie wymyślili jeszcze nic szybszego. Odlatujemy z tego wszechświata. Szczęście, że dysponujemy techniką pozwalającą naszemu statkowi nie stosować się do praw obowiązujących w tej okolicy.

Nagle Kleek pobladł. W otaczającym statek kokonie ciemnej energii pojawiła się czarna plamka i zaczęła się powiększać. Wszyscy usłyszeli też dziwny syk.

- To koniec - powiedział bardzo poważnie Kleek. Kokon z ciemnej energii nie wytrzymał praw obowiązujących w tym wszechświecie. Zostaniemy wkrótce unicestwieni. Materia w tym wszechświecie jest zupełnie inaczej zbudowana. Nie możemy istnieć tutaj i teraz. Bariera praw naszego Wszechświata w postaci kokonu z ciemnej energii uległa awarii.

Wszyscy zbledli z przerażenia, a Laurka i Zosia zaczęły płakać. Sambor, Wojtek i Jurek chwycili się za ręce i objęli Laurkę i Zosię. Ola też przytuliła się do nich.

Kokon z ciemnej energii zrobił się cały czarny, ogarnęła ich ciemność i czerń.....

........Niemalże w tej samej chwili rozbłysła jednak światłość i poczuli ogromny przypływ miłości.

Ukazała się świetlista postać. Widzieli tylko światłość wokół siebie i wszędzie, a przed sobą świetlistą postać o dobrotliwym licu, promieniującą miłością.

- To jest punkt Ω. On istnieje poza czasem i przestrzenią. On jest miłością – powiedział szeptem Kleek.

Świetlista postać rozpostarła ręce i wypowiedziała następujące słowa:

- JAM JEST TEN, KTÓRY JEST. KOCHAM WAS WSZYSTKICH, DZIECI MOJE.

I wszystko znikło.

Każdy zauważył, że znajduje się na swoich macierzystych planetach, w swoich rodzinnych stronach.

Zbigwie
O mnie Zbigwie

"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska  http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013. Free counters

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie