Zbyszek Zbyszek
96
BLOG

Święto demokracji czy święta demokracja?

Zbyszek Zbyszek Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Dzisiaj święto demokracji. Kobiety, mężczyźni, starsi i młodsi, ateiści i buddyści wszyscy równi w swych prawach i godności ustawią się w kolejce do urny. Urna ma jeszcze inne znaczenie, znacznie mniejsze, jednostkowe, ostatnio coraz bardziej popularne. Ale to tylko przypadkowa zbieżność lingwistyczna, a nie ponury cień znaczeniowy.

Demokracja sprawia, że wszyscy jesteśmy równi. Sprawia, że mamy WPŁYW na swoje państwo. Dzięki demokracji to MY RZĄDZIMY, bo wybieramy polityków, którym ufamy, którzy - naszym zdaniem - najlepiej poprowadzą sprawy ojczyzny.

Temu przekonaniu, że "Demokracja jest narzędziem władzy ludu" przeciwstawiane bywa przekonanie odwrotne: "Demokracja jest narzędziem władzy nad ludem". Demokracja jest iluzją, która stworzona została w celu zniewolenia ludzi, uniemożliwienia im buntu oraz agresji wobec rządzących. Bunt przestał być możliwy, bo to przecież... sami ludzie rządzą. To w wyniku ich decyzji jest tak, a nie inaczej.

Dwóch profesorów amerykańskich uniwersytetów Princeton i Northwest udowodniło w swych badaniach naukowych, które relacjonował The Washington Times, że Ameryka, żadną demokracją de facto nie jest, tylko zwyczajną  oligarchią. No to jeśli Ameryka demokracją nie jest, co udowodnili - przecież amerykańscy naukowcy, to czym jest Polska albo jakiś inny pomniejszy kraj?

Rywalizacja między demokracją a ustrojami autorytarnymi trwała od zawsze. Ateńskie demokratyczne polis, przeciw spartańskiej monarchii czyli wielka rywalizacja w starożytnej Grecji. Pierwsza Rzeczpospolita jako najbardziej demokratyczny kraj w Europie oraz zaborcze monarchie. I dalej przez dzieje ten spór i konflikt się toczył. Druga Rzeczpospolita, państwo Józefa Piłsudskiego demokracją żadną nie była. To znaczy była w tym sensie, w jakim obecnie jest Rosja. Owszem partie i wybory, ale nie oszukujmy się - przewodnia siła narodu była nieusuwalna.

Przekonanie nasze o wyższości demokracji nad autorytaryzmem tj. ustrojem, gdzie władzy lud nie wybiera, wywodzi się z doświadczeń PRLu. Jest w nas żywa pamięć, o pustych pułkach, braku papieru toaletowego i tym pytaniu, które kiedyś w programie telewizyjnym padło, dlaczego bezrobotny w USA jedzie po zasiłek samochodem? W ówczesnej Polsce pracując całe życie niekoniecznie można się było dorobić samochodu. Choć władza starał się to zapełnić.

Więc po prostu w demokracji jest lepiej. Dostatniej. Komuna to ubóstwo i upadek. Świat i rzeczywistość ostatecznie zweryfikowały przydatność tych dwóch systemów. Czyżby? Czy naprawdę? Przecież w najdynamiczniej rozwijającym się regionie świata, państwie którego gospodarcze postępy i wzrost dobrobytu ludności, wprawiają w osłupienie wszystkich "ekspertów" ustrojem jest KOMUNIZM, a rządzi tym państwem autorytarnie komunistyczna partia.

Wychodzi na to, że to wcale nie ustrój państwa i wyłaniania jego władzy decyduje o efektywności i rozwoju, ale czynniki inne, te, które komunistyczni władcy Chin zauważyli i wdrażają przez dziesięciolecia w życie z bezwzględną konsekwencją.

Czy demokracja dzisiaj, to demokracja znana w starożytności? Czy ateńscy Grecy uznaliby dzisiejsze państwa zachodu za demokracje? Wolne żarty. Wiecie ile osób liczył sąd ateński sądzący Sokratesa? 500 osób. 500 greckich obywateli na raz sprawowało sąd. Skąd się wzięli? Z losowania. Ile czasu trwał proces? Jeden dzień.

Demokracja dzisiejsza demokracją żadną nie jest, ale wpojenie tego przekonania (że to demokracja) jest jedną z niezbędnych cech współczesnego systemu władzy. Nie jest ten ustrój demokracją ani z nazwy, ani z funkcji, ani z intencji tych, co ów ustrój tworzyli. Wszystkie bowiem współczesne państwa zachodnie czerpią źródło swej politycznej konstrukcji w ustroju Stanów Zjednoczonych. To tam powstała pierwsza współczesna "demokracja". I to ojcowie założyciele USA z troską projektowali ustrój zakładanego przez siebie państwa tak, aby przypadkiem nie stał się demokracją!

Stąd współczesne państwa są republikami a nie demokracjami, ale różnicy między jednym a drugim, czy owej oczywistej identyfikacji, nikt już niemal nie jest w stanie dostrzec. Dlaczego?

Pewnie dlatego, że "demokracja" ma swoją powtarzalną w różnych krajach strukturę. Pierwsza warstwa to lud, którego trzeba przekonać, że rządzi. Druga warstwa to politycy i media. Politycy, wg. oficjalnej wersji rzeczywistości, to ci, których wybieramy i ci, którzy rządzą. Media zaś kontrolują "w naszym imieniu" polityków i skutecznie patrzą im na ręce. Ilustruje to powiedzenie, że "Polityk nie różni się od muchy, bo jedno i drugie można zabić gazetą".

Jest jednak w "demokracji" warstwa trzecia, najczęściej zupełnie niewidoczna. Jej istnienie, jakby niechcący, wskazał premier RP Donald Tusk, mówiąc "Ktoś przestawił wajchę". Chodziło o to, że nagle, bez powodu, przyczyny czy widocznego wyjaśnienia, zmienił się ton przekazu mediów, które dawniej w pozytywnym świetle stawiały środowisko pana premiera, a nagle wszystkie niemal zmieniły front.

Jest więc "KTOŚ", kto może zmienić to, co mówią panie redaktor i panowie redaktorzy niezależnych mediów. Jest ktoś, kto sprawia, że niezależnie od zmiany na stanowisku prezydenta i niezależnie od jego przedwyborczych deklaracji, dane państwo kontynuuje w zasadzie politykę poprzednika. Jest ktoś, kogo nie widać, a kto nadaje kierunek biegowi wszelkich spraw. Szaleni tropiciele teorii spiskowych wskazują kogoś po nazwiskach, wiarygodni redaktorzy głównych kanałów medialnych nawet nie stali obok przypuszczenia, że taki ktoś może istnieć. Ale wydaje się, że jego istnienie wątpliwości żadnej nie podlega, i że ów ktoś zapewnia jakąś stabilność polityce, która inaczej byłaby łupem rozchwianych ludzkich emocji.

Stąd "demokracja" ma jedną przykrą, acz konieczną, cechę: musi kształtować świadomość i osobowość ludzi żyjących w jej władaniu. Musi to czynić, bo chce zapewnić, że będą właściwie głosować i postępować. Władzy autorytarnej wystarczy kontrola ludzkiego zachowania, władza demokratyczna musi mieć kontrolę nad ludzkim myśleniem. Musi ludzi kształtować. Najlepiej na ludzi ograniczonych intelektualnie i umysłowo, wypełnionych negatywnymi impulsami emocjonalnymi, takich którzy z jednej strony będą konsumować i pracować, z drugiej będą się nawzajem nienawidzieć i żreć, nie dostrzegając głębszych mechanizmów.

Dla ustroju totalitarnego waśni międzyludzkie są raczej przeszkodą. Nie czerpie on żadnych korzyści z tego, że ludzie wchodzą w otwarte konflikty. To tworzy chaos, a w chaosie autorytarny władca przestaje rządzić, co dla niego jest niebezpieczne.

Prawdziwa demokracja, bez cudzysłowu dla swojego istnienia wymaga spełnienia warunku, genialnie wskazanego przez św. Jana Pawła II: "Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". Być może ta teza z "Centesimus annus" materializuje się na naszych oczach. Więc jak powietrza trzeba nam WARTOŚCI. Ale skąd je wziąć?

Czy WARTOŚCI tworzą się wskutek demokracji? Są efektem niekontrolowanych preferencji ludności? Czy wartości biorą się z systemów religijnych? Czy odkrywają je i wskazują naukowcy na uniwersytetach? Krzewione są przez wiodących prowadzących wiodących programów telewizyjnych? Wpisywane są w świadomość społeczeństwa przez marsze i demonstracje uliczne? Skąd wziąć wartości, te kamienie milowe, o które może oprzeć swoje życie zarówno pojedynczy człowiek jak i całe społeczeństwo?

Na to pytanie, jako społeczeństwa NIE ODPOWIADAMY. Pozostawiamy je - bez odpowiedzi, bo demokracja, bo każdy może mieć swoje zdanie i to właśnie jest piękne. Tymczasem bez wartości, demokracja może się przerodzić w totalitaryzm. Totalitaryzm demokratyczny, który będzie kultywował wybory i równość wyborców, którzy będzie jednocześnie wpychał im do głów treści i schematy myślenia i poznawania jedyniesłuszne, jedyniepoprawne.

Totalitaryzm pójdzie w kierunku myślenia i języka. Zacznie się zakazywać używania słów. Zacznie się zmieniać znaczenia słów. Zacznie się zakazywać myśli, a jeśli jakieś zakazane, gdzieś się pojawią, i zostaną nagrane w postaci prywatnej wypowiedzi, to totalitaryzm ukaże przykładnie takiego obywatela, i w ten sposób zmaterializuje orwelowską policję myśli.

To się na pewno nie stanie. Dziś mamy swoje święto. Dziś idziemy do urn. W radosnym pochodzie. Niesieni nadzieją i poczuciu godności. Zagrzewani medialnie. Wspierani politycznie. Nawet z ambony kościelnej. Będzie dobrze. Ciepły ten październik.

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo