Wielu działaczy, polityków, ludzi angażujących się czy wypowiadających się w sferze publicznej postrzega rzeczywistość w następujący sposób: są złe, skorumpowane, narzucające ludziom złe rozwiązania i wzorce elity oraz - z drugiej strony - są dobre masy ludzi. do których trzeba dotrzeć z przekazem, ich uświadomić, powiedzieć im, dać im wolność od tych złych elit, a wtedy wszystko zmieni się na lepsze.
Taka była z grubsza treść wystąpienia wiceprezydenta Vance'a na forum Unii Europejskiej. Trzeba wyzwolić ludzi od złych europejskich elit. Takie było przesłanie działalności na płaszczyźnie UE Nigela Farage'a, który uporczywie twierdził i przypominał, że UE nie ma mandatu demokratycznego, że trzeba by Wielka Brytania wyszła z UE, a wtedy Brytyjczycy wreszcie będą mogli decydować o swoim losie sami. Takie jest przesłanie różnych podmiotów politycznych "buntu", w Polsce to kiedyś Kukiza, a nawet Palikota, Obecnie Brauna i Konfederacji.
Pytanie czy ten obraz świata - złe elity, dobre tylko pozbawione wiedzy masy - jest prawdziwy. A może jest inaczej? Może masy są równie lub podobnie głęboko zepsute jak elity i upatrywanie w nich siły mającej zmienić rzeczywistość na lepszą jest samokrzywdzącą perspektywą percepcyjną? Może elitom z piekła rodem, udało się zdeprawować człowieka w człowieku do tego stopnia, że NIE MA się już do kogo odwołać, kogo oświecać, kogo przebudzać, bo zmiany zaszły za daleko. Bo mamy do czynienia ze zdegenerowaną masą - biblijnie to ujmując - wieprzy. Ludzi tępych, egoistycznych, negatywnych i głupich nie tylko w sensie braku rozeznania, ale zdolności do racjonalnego oglądu rzeczywistości, do normalnej percepcji, do wyciągania zwykłych logicznych wniosków.
To dlatego europosłanka Zajączkowska "przegina pałę" w Europarlamencie, posuwając się do karczemnych, jarmarcznych tyrad. To dlatego Braun chodzi po drabinach, pali flagi, lata z gaśnicą. To dlatego znani publicyści wyrabiający grosze na youTube robią co mogą, by szokować, by straszyć, epatować katastrofą albo zagrożeniem, napełniać poczuciem negatywizmu. To wszystko dlatego, że bydło nie przyswaja już niczego innego. Masa wieprzy nie jest w stanie usłyszeć ani zauważyć niczego, co je nie szokuje. Dlatego, jeśli chce się zostać zauważonym i usłyszanym, to mus - szokować, przesadzać, budzić strach, poczucie opresji i bliskiej, nieuchronnej katastrofy, wszystko w formie, która targnie zmysłami ludzkich mas, zapewni ich UWAGĘ, na scenie, która jest specjalnie tak zbudowana i uformowana, aby do tego właśnie przymuszać wszystkich na niej występujących.
Kto winien? Ci co szokują, czy ci co chcą być szokowani? Do kogo Braun uderza ze swoim ostentacyjnym "Szczęść Boże" przy każdej okazji? Do polskiego duchowieństwa, które odrzuciło samolustrację? Do zagubionych, którym chce przynieść wiarę w Jezusa Chrystusa? A może "Szczęść Boże" jest po prostu jak Matka Boska w klapie Lecha Wałęsy, jak przekrzywienie sylwetki prezentera przed kamerą telewizyjną, jest elementem budzącym i przyciągającym UWAGĘ - mas, ludzi?
Bydło chce aby mu przytakiwać i chce się załatwiać swoją głupotą, bąkami myślowymi, gdzie tylko popadnie i trzeba mu schlebiać, bo jak nie to zaczyna patrzeć z przyganą, zachowywać się agresywnie. Bydło trzeba tak "kołować", żeby lazło tam, gdzie my chcemy. Bydłu się należy, bydło jest poszkodowane, bydło czuje swoją nieskończoną godność, bydło nie zniesie sugestii, że jest bydłem. Bydło nie toleruje niczego, co niezgodne z jego "wiedzą". Jest ofiarą - ciągłych zabiegów degeneracyjnych - ale i katem, dla wszystkiego, co wyrasta poza to, czym się stało.
Przecież Adolf Hitler nie od razu był Hitlerem. Był malarzem, żołnierzem, ale zauważył, że na jego frustrację i negację masy odpowiadają akceptacją i podziwem, zaś na bardziej zrównoważone uwagi odwróceniem głowy. To dostarczał więcej tego, co spotykało się z aplauzem. Wówczas aplauz stawał się głośniejszy, a on szedł dalej w swojej drodze do szaleństwa. I nie wiadomo, kto kogo prowadził, bo zarówno sfrustrowane masy Niemców prowadziły Hitlera jak i on je. Proces degeneracji jednostki przez grupę tworzącą jej środowisko obrazuje historia Marusza Maxa Kolonko. Ten błyskotliwy, świetny dziennikarz stoczył się w rejony psychicznej paranoi, bo znalazła się społeczność, która zaczęła nagradzać jego odlot. Masy mają aktywny, katowski udział w psuciu świata i rzeczywistości. Nie są bynajmniej ofiarami elit. Orwellowi przypisuje się stwierdzenie, że ci, którzy głosują na złych ludzi, nie są ich ofiarami, są kolaborantami.
Podłosć, małość, agresja, egoizm, negatywizm i kompletna głupota, czy indukowany stan intelektualny z górną barierą w postaci zdolności do wykonania narzuconych poleceń oraz samodzielnego zaspokojenia podstawowych funkcji bytowych, z silną barierą samoobrony reagującą toksycznie na wszystko co zagraża tak skonstruowanej osobowości, to kształt współczesnej obywatelki i współczesnego obywatela. Jedne chodzą do kościoła inne na sabaty "Wypie***laj". Jedni pod flagą z gwiazdkami inni pod biało-czerwoną, jeszcze inni pod żółto-białą. To wszystko przykrywki mające uzasadniać, bez żadnych wątpliwości. "Blacha na du*ę". Ostateczny dowód szlachetności i wartości. Matka Boska w klapie. "Szczęść Boże" na powitanie., Tęczowy lub biało-czerwony kotylion. Modlitwy na pokaz i parady "równości" oraz "dumy". Masy przelewają się i furkoczą. To żywioł, który jak rozpędzone koło młyńskie, miażdży poezję, unieważnia rozsądek, rozbija człowieczeństwo, ku uciesze elit diabła, które wreszcie przeżywają satysfakcję z tego, że racja była po ich stronie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo