Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
222
BLOG

Koronawirus – można nie mieć pretensji?

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

Nie mam pretensji do ludzi o to, że noszą maseczki. Trzeba ich zrozumieć, po prostu się boją, bo zostali przestraszeni i wciąż są straszeni chorobą, zagrożeniem. Boją się o zdrowie, o bliskich, czemu się więc dziwić? – nie, to nie moja opinia, ale zdanie które słyszałem nie raz od znajomych, którzy się wirusa nie boją (albo przynajmniej tak deklarują) lecz nie dziwi ich postawa bojących się.
Ze mną jest inaczej. Ja mam pretensję do ludzi noszących z własnej woli maseczki, zwłaszcza gdy robią to tam, gdzie nawet władza im nie kazała czyli na ulicach czy w parkach. Ja ich nie rozumiem i nie kupuję argumentu o tym, że zostali przestraszeni przez telewizję, Internet, autorytety. Mam pretensję właśnie o to, że są przestraszeni wirusem. Poczytuję im to za głupotę i widzę to tak: nie strach jest efektem realnej sytuacji a sytuacja jest efektem strachu. On jest pierwotny – nazywa się to tchórzostwem, które łatwo wyłącza myślenie. Oczywiście rozumiem takie zjawisko, sam nie uważam się za człowieka bezkompromisowego ani odważnego i strach burzył mi rozsądek nie raz. Ba, wirusem też dałem się postraszyć i gdzieś tak na przełomie marca i kwietnia, niepokój mnie ogarnął nielichy na wieści dochodzące z Chin i, potem, z Włoch. Mówiąc jednak szczerze, właśnie to, że wiem o swoim braku odwagi jest dla mnie argumentem w namyśle nad „straszliwą pandemią”. Sęk bowiem w tym, że strach i rozsądek, dwa walczące ze sobą atrybuty ludzkiej natury podlegają jeszcze czynnikowi czasu, który przecież zawsze istotnie wpływa na to, co bierze górę. On to, wraz z rozwojem sytuacji, może zmienić działanie lęku, pozwala nabrać dystansu – i użyć skutecznie rozumu. To zaś, że tak wielu ludziom dało się wyłączyć myślenie na tak długi okres jest dla mnie fenomenem dla którego nie znajduję wytłumaczenia.

Jest wrzesień i, lekko licząc, pół roku trwa już cyrk z Sami Wiecie Czym. Pół roku to szmat czasu i jeśli chodzi o namysł nad czymś co jest rzekomo tak straszne, że sparaliżowało planetę, to doprawdy, aż nadto, by zasięgnąć informacji tu i ówdzie. I ten parametr decyduje o tym, że śmiało nazywam noszenie maseczek głupotą i nie usprawiedliwiam przestraszenia tym, że się jest przestraszonym. Bo nie jest obojętne pod wpływem czego działamy, czy pod wpływem informacji prawdziwej czy też kłamstwa, zwłaszcza będącego świadomą manipulacją. Jeśli to kłamstwo jest możliwe do rozpoznania a tego nie czynimy, to stajemy się współodpowiedzialnymi za jego trwanie i oddziaływanie. Kłamstwo to zło. Uleganie mu i współuczestniczenie także nim jest – to chyba pogląd niezbyt kontrowersyjny. Ze złem zaś należy walczyć a nie poddawać mu się na ochotnika. Św. Tomasz z Akwinu pisał: „Możemy popełniać grzech w rozumie przez błąd w poznaniu prawdy, który poczytuje się za grzech, gdy błąd ten czy brak wiedzy dotyczy tego, co ktoś może i powinien wiedzieć”. Ot co! Dotyczy to zwłaszcza tych nowoczesnych obywateli świata surfujących po Sieci w poszukiwaniu nowych modeli dowolnych gadżetów, ale nie potrafiących znaleźć wypowiedzi prof. Bhakdiego czy zrozumieć co faktycznie przedstawiają dane o rzekomej pandemii.

Sytuacja wydaje mi się analogiczna do powojennego socjalizmu. Można powiedzieć, że Polakom (i tylu innym nacjom) zaaplikowano „pandemię” w postaci ustroju sprawiedliwości społecznej, który obiecywał równość, dobrobyt i liczne dodatkowe atrakcje. I, przy całej niechęci społeczeństw, znalazło się wielu uwiedzionych systemem i byli wśród nich, a jakże, liczni członkowie tzw. elit intelektualnych. Ale mijał czas, można było konfrontować propagandę i wiadomości gazetowe z otaczającą rzeczywistością. Wystarczał do tego zwykły rozsądek, choć można było sięgnąć do trudniej dostępnych źródeł czy analiz. I ludzie to robili, łuski z oczu opadały. Oczywiście w systemie, by jakoś żyć, odgrywano różne role, jedni z oporami, inni cynicznie i z wyrachowaniem robiąc partyjne czy ubeckie kariery. Trwała schizofreniczna „nowa normalność”, było deklaratywne poparcie dla „wiecznie żywej idei” i życie prawdziwe, częściowo tylko podlegające idiotyzmom oficjalnym. Jednak by wierzyć w oficjalną wykładnię trzeba było być bardzo zaślepionym i odpornym na fakty - albo być ciężkim idiotą (co na jedno wychodzi). Dla systemu wszakże nie było większej róznicy czy było się wyrachowanym cwaniakiem, czy pożytecznym idiotą - karmił się obiema postawami. Tymi drugimi nawet skuteczniej bo były „altruistyczne”, podlane ideową wiarą co, jak wiadomo, jest trudniejsze do zachwiania.

Teraz też mija czas i też rozchodzą się „rzeczywistości”. To co w kwietniu można było jeszcze brać za dobrą (wirusową) monetę, to w maju, czerwcu, nie mówiąc o dalszych miesiącach staje się doprawdy groteską. Zagrożenie straszliwą pandemią trwa, a nawet rośnie dokładnie tak, jak trwał, a nawet rósł dobrobyt w krajach demokracji ludowej. Bredzę? Używam zupełnie nieadekwatnych porównań? Proszę: dopiero co byłem trzy tygodnie we Włoszech. W tych Włoszech. Oczywiście codziennie komunikaty o „pandemii” i któryś zaiste dramatyczny: dziewięćset stwierdzonych zakażeń (prawie wszystkie bezobjawowe) i cztery ofiary śmiertelne. W kraju liczącym sześćdziesiąt milionów ludności gdzie tego dnia zmarło bez mała dwa tysiące osób! To, że u czterech z nich stwierdzono Sami Wiecie Co stało się podstawą wprowadzenia nowego zarządzenia: obowiązek noszenia maseczek w przestrzeni publicznej od godziny osiemnastej od szóstej rano. Byłem, widziałem. Takie „zagrożenie” i taka reakcja! To jest logika działań rządów: „pandemia” o skali czterech zgonów i przeciwdziałanie narzucające milionom ludzi stosowanie „cudu technologii antywirusowej” w postaci szmaty na gumkach. Absurd którego nie osiągnęli nigdy komuniści w PRL-u, ale kupowany ze strachem przez rozwinięte i oświecone społeczeństwa dwudziestego pierwszego wieku. Paradujące w tych żałosnych szmatkach obśmianych nawet przez naszego, byłego już, ober-ministra. W maskach co mają przypominać o pandemii jak raczył wyjaśnić niejaki Pinkas. Pandemii, która nie miałaby żadnych przejawów gdybyśmy zapomnieli nałożyć maski na ry.., tzn. na usta i nos. Toż doniesienia propagandy w PRL czy NRD w porównaniu z tą hucpą to Himalaje rozsądku i wiarygodności.

Dlatego zupełnie nie wzrusza mnie narracja o biednych, przestraszonych ludziach, co to nasłuchali się telewizji i autorytetów. W PRL też była telewizja i autorytety. Były uczelnie pełne profesorów wykazujących naukowo, że socjalizm bezapelacyjnie góruje nad kapitalizmem i byli aktywiści tropiący wrogów ludu. Zwrócę uwagę na wspólne ich cechy z autorytetami dzisiejszymi - to konformiści zależni od państwa, bojący się o swoje stanowiska, kariery i premie. Chcą grantów, nominacji, pragną obecności w mediach. Dlatego wtedy wierzyłem bardziej swoim oczom i swojemu małemu rozumkowi oraz tym nielicznym, którzy gdzieś tam, w drugim obiegu, mówili zgodnie z prostym oglądem rzeczywistości - i to samo robię dziś, gdy od miesięcy już rośnie rozziew między telewizyjnym ględzeniem a dookólną rzeczywistością.

Na szczęście teraz mam (jeszcze) bez porównania więcej źródeł alternatywnej informacji, mogę głosy odważnej mniejszości - której wciąż przybywa - porównać z sugestią własnego rozumu. Nie trzeba wiele wysiłku by znaleźć dane tak solidne, że nie można ich zignorować. Z drugiej strony niespójność i brak logiki zmieniających się zarządzeń musi poddać w wątpliwość narrację o straszliwym zagrożeniu. I jeszcze te groteskowe wiadomości z telewizora, z wciąż takimi samymi postaciami w kombinezonach robiącymi jako tło dla „straszliwych” doniesień o setkach bezobjawowych zakażeń i o pojedynczych śmierciach – jak PRL-owskie relacje z zakładów pracy przekraczających plan i sukcesach socjalistycznego współzawodnictwa pracy. Ci co od pół roku wciąż się tego „przestraszają” są żałośni. Nie chce mi się już owijać mojej opinii w bawełnę: to żałosne, bezrozumne tchórzostwo zamykające się na logikę i fakty. Nawet na te trąbione oficjalnie jeśli tylko przyłożyć do nich filtr odrobiny rozsądku.

Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo