Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca
463
BLOG

Palikot: Jarosław Kaczyński ma rację, układ istniał

Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca Polityka Obserwuj notkę 11

 

Biznesowy geniusz Palikota obrósł mitami. W ciągu 10 lat z biednego studenta stał się jednym ze 100 najbogatszych Polaków, wg tygodnika „Wprost”, z majątkiem ocenianym na 300 mln zł. Janusz Palikot na pewno jest odważny i kreatywny, nie znosi szablonów i jest bardzo towarzyski, a to szczególnie w przypadku braków merytorycznych, bardzo pomaga w biznesie. Ale początki tej fortuny mają swe źródło nie w jego geniuszu, ale w … jego małżeństwie.

 

Ożenił się w 1988 r. z córką miejscowego biznesmena, który chcąc aby córka miała godne życie, zainspirował zięcia do założenia biznesu i dał mu pieniądze na rozruch. Poza tym sprezentował mu działkę budowlaną i współfinansował budowę domu. W rozkręceniu biznesu pomagał mu także ojciec.

 

Potem poszło jak z płatka. Palikot załapał bakcyla i szedł do przodu.

 

„W Baltonie po raz pierwszy usłyszałem o paletach, że brakuje drewnianych palet do transportu, byłyby na wagę złota, jeśli ktokolwiek umiałby je załatwić. (…) Więc za pomocą ojca i teścia zacząłem później szukać i skupować po wsiach te palety”.

 

„Poza tym tutaj (w Biłgoraju – przyp. mój) się ożeniłem, rozkręcam swój biznes, kupuję samochód, dostaję od swojego teścia działkę pod dom, zaczynam ten dom budować, ojciec mi pomaga, ściąga materiały. O materiały wtedy jest trudno, ale ojciec jest przecież zaopatrzeniowcem. Tworzy się więź, bo działamy razem”.

 

Od teścia dostałem w 1989 r. 1000 dolarów, które wtedy były bardzo cenne. Ale w 1991 r. okazuje się, że mogę inwestować dziesiątki milionów złotych własnego kapitału. Jestem wdzięczny mojemu byłemu teściowi za wszelką pomoc i opiekę (…)”.

 

 

Tym, którzy nie pamiętają, na początku lat dziewięćdziesiątych wszyscy byliśmy milionerami, ze względu na hiperinflację, jaka wówczas panowała. Milion złotych, czy dwa miliony wynosiła wtedy średnia płaca w Polsce.

 

Paradoksalnie zarobione dzięki teściowi pieniądze, pomnożone przez zięcia dzięki swojemu niewątpliwemu talentowi biznesowemu stały się przyczyną rozpadu małżeństwa jego córki. Generalnie Palikot w książce prawie nic nie mówi o swoim pierwszym małżeństwie, poza tym, że w ogóle było. Nie wymienia ani razu imienia swojej byłej żony, ani razu jej nie wspomina. A szkoda. W ogóle w książce bardzo niewiele mówi o swoim życiu prywatnym.

 

„Jak sobie o tym wszystkim dzisiaj pomyślę, wydaje mi się to zupełnie nieprawdopodobne to, co mi się przydarzyło w biznesie. Na przykład to, że dostaliśmy koncesję na handel hurtowy alkoholem bez żadnej łapówki.”

 

Podobnie jak Palikotowi, mi również wydaje się to mało prawdopodobne, tym bardziej, że Palikot znany jest z tego, że z groszem się nie liczy, a osiągać cele, właśnie dzięki pieniądzom, bardzo lubi. Tym bardziej, że kilka stron dalej mówi:

 

„Po pierwsze, wszyscy dawali łapówki, żeby firmy nie były zniszczone, żeby Sanepid nie zgnoił, żeby Inspekcja Pracy nie zamknęła produkcji, banki nie cofnęły kredytu już przyznanego, żeby utopić jakąś firmę, dla kogoś… Mówię teraz „wszyscy” z pełną świadomością. Z oczywistych względów nie używam pierwszej osoby liczby mnogiej, ale chyba pan rozumie, co mówię…”

 

 


 

Na tym kończę swój rajd po książce Ja, Palikot. Niczego nowego się nie dowiedziałem, poza tym, co już wiedziałem. Czytając tę książkę tylko się upewniałem co do prawdziwości tez stawianych przeze mnie na temat Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska i samego Palikota. Książka nie przekonała mnie do zmiany poglądów. Mimo, że Palikot bardzo się stara kokietować czytelnika, wręcz utwierdziła mnie w przekonaniu, że stoję po właściwej stronie. Mam nadzieję, że każdy, kto przeczyta moje ostatnie wpisy na temat zawartości książki Ja, Palikot, zupełnie inaczej spojrzy na działania Palikota w polityce. Na przykład, niedawna krytyka Komorowskiego za tchórzostwo, jest właśnie tym, o czym mówił Palikot do Tuska, używając metafory pistoletu, którym strzela do Pis-u.

 

Nie oznacza to jednak, że przestaję pisać o Palikocie. Myślę, że jego droga biznesowa warta jest rozwinięcia, szczególnie jeśli chodzi o lata 2001-2006. W 2001 roku Palikot kupił od Skarbu Państwa Polmos Lublin, a sprzedał go w 2006 roku. Pięć lat wystarczyło, aby zarobić na dostatnie życie do końca jego trwania. To właśnie jest argument wielu jego wielbicieli, mający potwierdzać tezę o jego niebywałej inteligencji i zdolnościach biznesowych. Ale jak mogło być naprawdę, pisała o tym jakiś czas temu gazeta Dziennik, która informowała szeroko o mechanizmie finansowania Palikota przez tajemnicze spółki, o korzeniach sięgających Wysp Karaibskich. Palikot wówczas wszystkiemu zaprzeczył i ogłosił, że wytacza proces Dziennikowi i samym autorom nieprzychylnego mu tekstu, w którym będzie się domagał gigantycznego odszkodowania w wysokości 10 milionów złotych, gdyż na tę kwotę wycenił swoje dobre imię. Po kilku miesiącach, tuż przed rozprawą, którą prawdopodobnie Palikot by przegrał, bo Dziennik nie napisał nic, co nie byłoby prawdą i nie jest do udowodnienia, Palikot bez zbędnego rozgłosu wycofał przeciw gazecie pozew, tracąc na opłatach sądowych grubo ponad 100 tysięcy złotych. Tyle go kosztowało zamknięcie ust krytykom i zastraszenie nieprzychylnej mu prasy. Tuż po nagłośnieniu sprawy z finansowaniem Palikota z tajemniczych zagranicznych źródeł Palikot zamieścił na swoim blogu dokumenty dowodzące sprzedaży zagranicznym podmiotom jego firm, oraz dokumenty dotyczące śledztwa prokuratury, jakie swego czasu prowadziła ona przeciwko zarządowi Polmosu Lublin, w tym Palikotowi, zarzucając im działanie na szkodę spółki Polmos Lublin SA, wyprowadzenie z niej pieniędzy oraz … zakupienie części akcji spółki od Skarbu Państwa ze środków samej spółki, co było sprzeczne z umową prywatyzacyjną. Śledztwa umorzono z powodu braku dowodów na złamanie prawa, ale dokumenty, które wówczas w internecie zamieścił Palikot zawierają opis wyprowadzania pieniędzy ze spółki i pochodzenia środków na zakup jej akcji, które choć nie były niezgodne z prawem, to szerokim łukiem go omijały. Mechanizmy te świadczą o dużej kreatywności i pomysłowości Palikota, i warte są przypomnienia.

 

W marcu 2006 roku, NIK ujawniła wyniki kontroli z prywatyzacji lubelskiego Polmosu. Wnioski: Sprzedaż Polmosu spółce Jabłonna Janusza Palikota była niekorzystna dla państwa, a transakcje między firmami niegospodarne i nielegalne. Stracił Skarb Państwa, zarobił Palikot.

 

Mechanizmy te w świetle informacji NIK i poniższego cytatu z książki Ja, Palikot nabierają nowego znaczenia. Palikot powiedział:

 

„Prawdziwa jest część diagnozy PiS-owskiej, że pewna warstwa polskiego biznesu, wywodząca się z firm polonijnych, z różnych innych miejsc, znała cały mechanizm, znała ludzi z banków, mogła działać ofensywnie, ustawiać pod siebie rynki, przetargi czy prywatyzacje”.

 

Tym samym najzagorzalszy przeciwnik Jarosława Kaczyńskiego, siepacz PO,  Janusz Palikot przyznaje, że Jarosław Kaczyński miał rację mówiąc o układzie.

 

 

W podobnym tonie, sześć lat temu, w swojej książce pt. „Nie tylko fakty”, Tomasz Lis pisał o Jarosławie Kaczyńskim i jego pisowskiej diagnozie:

 

„Już od 1991 roku Jarosław Kaczyński konsekwentnie mówił o oplatającej Polskę sieci interesów grupy ludzi związanych z dawnym reżimem i o potężnym zagrożeniu budowy oligarchicznego układu w Polsce w sytuacji, gdyby komuniści wrócili do władzy. Miałem wtedy wrażenie, że Kaczyński histeryzuje i próbuje wywołać polaryzację sceny politycznej, by uzyskać punkty dla swojego Porozumienia Centrum. Niestety dla Polski, o czym przekonaliśmy się dziesięć lat później, Kaczyński w dużym stopniu miał rację. Wtedy jednak tego nie dostrzegałem, co - przyznaję - nie wystawiało mi najwyższej oceny jako obserwatorowi. (...) Dziś gruba kreska, brak lustracji, brak dekomunizacji i historyczny relatywizm wychodzą nam bokiem. Kto ma się w III RP najlepiej? Ciężko pracujący, utalentowani ludzie czy cwaniacy z układów - partyjnych i służbowo-tajnych - którzy opanowali gospodarkę? Kto ma się lepiej - walczący o wolną Polskę czy kelnerzy przodującej idei? (...) Nie twierdzę, że lustracja i dekomunizacja, także moralna, byłaby odpowiedzią na większość polskich bolączek. Nie na większość. Ale na bardzo wiele tak. Za ten grzech zaniechania będziemy płacili bardzo długo”.

 

 

Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka