Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca
2982
BLOG

Akta Litwinienki i herbatka z polonem 210

Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca Polityka Obserwuj notkę 10

„Przez cały czwartek Sasza Litwinienko już tylko sporadycznie odzyskiwał przytomność i wydawało się, że jego koniec jest bliski. Marina siedziała przy nim od wczesnego ranka do późnego wieczora i widziała, jak straszliwie pogarszał się jego stan: „Nagle zauważyłam, że jest już zmęczony. Wcześniej był silnym wojownikiem. Teraz widziałam, że prawie się poddał” Wieczorem, gdy przy łóżku Saszy miał ją zmienić Walter, jego ojciec, pochyliła się nad mężem i szepnęła mu do ucha: „Wszystko w porządku? Mam iść do domu?” Otworzył oczy i wypowiedział pierwsze tego dnia słowa: „Marina, tak bardzo cię kocham”. Ze łzami w oczach uścisnęła jego dłoń i szepnęła: „Dziękuję”. (…) Tuż po dwudziestej drugiej Marina i Anatolij usłyszeli, że mogą się pożegnać ze zmarłym. Gdy weszli do jego pokoju, ujrzeli Saszę odłączonego od aparatury medycznej. Nareszcie wolny od kabli i rurek, wydawał się osobliwie spokojny.”

 

 

To fragment książki Martina Sixsmitha z 2007 pt. Akta Litwinienki. Autor, wieloletni korespondent BBC w Moskwie, Waszyngtonie, Brukseli i Warszawie opisał historię życia i śmierci Aleksandra Litwinienki, byłego podpułkownika FSB, który rzucił wyzwanie swym dotychczasowym mocodawcom. Książka napisana obiektywnie, nie szczędzi słów krytyki zarówno włodarzom Kremla jak i antykremlowskiej opozycji, starannie oddziela fakty od propagandy. Odtwarza szczegółowo ostatnie dni życia Litwinienki, jego śmierć i śledztwo jakie przeprowadził brytyjski Scotland Yard.

 

Sixsmith starannie i dokładnie opisuje historię polityczną Rosji od 1994 roku, intrygi na korytarzach Kremla, manipulacje opinią publiczną, zbrodniczą działalność FSB. Opisuje pracę Litwinienki, będącego członkiem wydziału zwalczającego zorganizowaną przestępczość, zlecone morderstwa jakich dokonywał, jego przyjaźń z Bierezowskim, słynną konferencję prasową w 1998 r., która to po latach miała być przyczyną jego śmierci, ucieczkę do Londynu, życie na obczyźnie i wreszcie śmierć w potwornych męczarniach po zatruciu izotopem polonu 210.

 

Litwinienko otruty 1 listopada 2006 zmarł 22 dni później po niewyobrażalnych cierpieniach. Scotland Yard już miesiąc później wiedział, kto jest zabójcą. Otruli go jego koledzy, byli funkcjonariusze FSB, z którymi lekkomyślnie utrzymywał kontakty. Polon podano mu w herbacie, która już na niego czekała na stoliku, zanim zjawił się na umówionym spotkaniu w restauracji Pine w Hotelu Millennium w Londynie. Paradoksalnie fakt, że użyto radioaktywnej substancji ułatwił Scotland Yard-owi ustalenie miejsca, w którym został otruty i osób, które tego dokonały. Polon bowiem skaził wszystkie miejsca, gdzie się pojawili przybysze z Moskwy – pokoje hotelowe, restauracje, środki komunikacji w tym także samolot. Scotland Yard nie ma wątpliwości, Aleksandra Liwinienkę otruli dwaj Rosjanie, z którymi spotkał się on 1 listopada 2006 r. – Adriej Ługowoj i Dmitrij Kowtun.

Złożono wniosek o ekstradycję. Gdy reporter z agencji Reuters zatelefonował do Ługowoja i poprosił o komentarz do decyzji Scotland Yardu, usłyszał: „Może pan ogłosić przez Reutersa, że gdy Ługowojowi odczytano wiadomość o ekstradycji, roześmiał się zdrowo i z całego serca”.

 

Trzeba przyznać, że stosując polon 210 do otrucia Litwinienki, FSB wykazała się szczególnym okrucieństwem:

 

„Wodny roztwór chlorku polonu wygląda jak woda, smakuje jak woda i nie sposób go zauważyć w filiżance herbaty. Wystarczy wlać małą fiolkę roztworu do filiżanki, a zaatakowana osoba nawet się nie zorientuje, że czegoś jej dolano. W przeciwieństwie do większości trucizn, na tę nie ma antidotum. W szpitalu przebadano chorego licznikiem Geigera i nie stwierdzono promieniowania gamma, ale dlatego, że emitowane było tylko promieniowanie alfa. Na nieobecność polonu nie przeprowadza się dziś badań; zaniechano ich przed laty. I gdyby lekarze nie domyślili się, że mają do czynienia z polonem, nigdy nie znaleźliby jego śladów w całym Londynie.”

 

„Połknięty polon trafia do żołądka. Bardzo szybko powoduje wymioty, które usuwają jego treść (…). Następnie wędruje z krwią i przedostaje się do płynów otaczających komórki. Napromieniowuje komórki i przenika do tych, które dzielą się w szybkim tempie. Wywołuje ostry zespół popromienny objawiający się zanikiem szpiku kostnego, utratą odporności, spadkiem liczby limfocytów i białych krwinek oraz utratą włosów. Spora ilość polonu 210 dociera do wątroby i powoduje jej uszkodzenie, żółtaczkę i przebarwienie skóry. Zniszczenie wewnętrznej ściany jelita prowadzi do zapalenia otrzewnej, zespołu wstrząsu toksycznego i ataku serca”.

 

 

„Akta Litwinienki” autorstwa Martina Sixsmitha to jeden z najlepszych thrillerów szpiegowskich jaki kiedykolwiek czytałem. Czytając go nie mogłem się oderwać od lektury, do czasu, aż jej nie przeczytałem do końca. Po jej przeczytaniu byłem w szoku. W szoku, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, stosunkowo niedawno, a imperium FSB nie tylko istnieje, ale jest tuż za naszą wschodnią granicą, za którą kilka miesięcy temu zginął polski prezydent, najzagorzalszy krytyk Rosji w Europie. Ciągle mam w pamięci ustawę federalną N 153-F3 z 14 lipca 2006 r., którą uchwaliła rosyjska Duma i zatwierdził Putin, umożliwiającą zabijanie wrogów Rosji w kraju i za granicą. Wrogów definiuje również jako tych, którzy są „oszczerczo krytyczni wobec Rosji”. Polecam, warto przeczytać.

 

 

PS. Dziś morderca Ługowoj jest deputowanym do Dumy.

http://www.tvn24.pl/0,1521654,wiadomosc.html

 

 

Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka