Dziwią mnie ataki przedstawicieli lewicy na minister Elżbietę Radziszewską, za to, że w rozmowie z niejakim Krzysztofem Śmiszkiem ujawniła jego orientację seksualną. Ale jeszcze bardziej dziwi reakcja środowisk gejowskich na jej słowa. Zarzucają pani minister homofobię, ale czy słusznie?
Środowiska gejowskie i lesbijskie od jakiegoś czasu domagają się normalnego traktowania, na równi ze środowiskiem heteroseksualnym. Zatem powinno przyjmować standardy panujące w tym środowisku, a nie odwrotnie. A w środowisku heteroseksualnym normalne jest, że swojej orientacji seksualnej nikt nie ukrywa, ale też się z nią nie obnosi, a już na pewno się nie obraża, jeśli ktoś ją ujawni publicznie. Nie wyobrażam sobie, żeby heteroseksualny mężczyzna obraził się za to, że ktoś ujawnił jego orientację seksualną używając w dyskusji argumentu „wszyscy wiedzą, jaka jest pańska orientacja i kim jest pańska dziewczyna (lub żona)”. Na miejscu pana Śmiszka skupiłbym się raczej na tym, jaki związek ma ten argument z podnoszoną przez niego sprawą, czyli co ma przysłowiowy piernik do wiatraka. A on, jak dziecko, biega po mediach i wypłakuje się w rękaw redaktorom, żaląc się, że rzekomo ktoś go nazwał pedałem. Nie twierdzę, że argument minister Radziszewskiej był trafiony, bo nie wiem, ale nawet jeśli by nie był, to minister ma prawo używania chybionych argumentów, co nie oznacza, że jest to powód do publicznego napiętnowania. Niemal w każdej publicystycznej dyskusji używane są niemądre argumenty i nikt ich nie zauważa.
Problemem dla polskich gejów i lesbijek skupionych w tzw. organizacjach antyhomofonicznych jest, nie rzekoma nietolerancja w społeczeństwie ich orientacji, ale oni sami właśnie. Z reakcji pana Śmiszka i niektórych aktywistów tego środowiska na wypowiedź pani minister Radziszewskiej wynika, że nie są oni pogodzeni ze swoją orientacją seksualną, i uznają ją za coś wstydliwego i hańbiącego, co trzeba skrywać w tajemnicy, aby broń Boże nikt się o tym nie dowiedział. I tu jest podstawowy błąd w sztuce. Skoro uważają się za normalnych, na równi heteroseksualnym obywatelom, i domagają się podobnych rozwiązań prawnych i przywilejów to nie mogą swym zachowaniem potwierdzać zupełnie czegoś innego. Śmiszek mówiąc, że został obrażony, bo pani minister ujawniła jego tajemnicę, dowodzi, że ma kompleks swojej orientacji a nazwanie go homoseksualistą jest obelgą. A skoro tak uważa, to sam jest homofonem. To tak, jakby np. Leszek Balcerowicz na zarzut, że jego żona prowadzi Fundację CASE, co daje podstawy do kwestionowania obiektywizmu niektórych jego decyzji politycznych, zareagował oburzeniem, że ujawniono jego orientację seksualną, a ten kto to zrobił jest heterofobem i powinien podać się do dymisji.
Więc może zamiast nakłaniać do akceptacji homoseksualistów w społeczeństwie, aktywiści gejowscy powinni najpierw przekonać siebie samych do akceptacji swojej inności? Na chwilę obecną wygląda to tak, że geje chcą przekonać innych do tego, do czego sami nie są do końca przekonani.
Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka