Spin doktorzy Prawa i Sprawiedliwości Michał Kamiński i Adam Bielan zapowiedzieli opuszczenie partii, której wiernie służyli przez ostatnie lata. Swoją pozycję światowego formatu specjalistów od kampanii wyborczej, zawdzięczali wygranym wyborom: prezydenckim i parlamentarnym w 2005 roku. Ten jeden udany raz został przekreślony niestety przez kolejne cztery przegrane kampanie wyborcze. Nigdy nie rozumiałem Jarosława Kaczyńskiego, dlaczego daje posłuch tym panom, skoro oni tak naprawdę właśnie przyczynili się do storpedowania Wielkiej Koalicji, która miała powstać po wyborach w 2005 r., po okresie fatalnych rządów skorumpowanego i doszczętnie skompromitowanego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Porażka postkomunistycznej resztówki była przesądzona, kwestią sporną miał być rozmiar tej klęski. Wiadome było, że Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość są skazane na zwycięstwo, wielkie zwycięstwo, dające nie tylko większość koalicyjną ale nawet konstytucyjną. Wszystkie sondaże wskazywały, ze PO i PiS zdobędą od 2/3 do ¾ wszystkich mandatów w nowym sejmie. Ustalono, że premier będzie z PO (Jan Rokita) a Tusk będzie prezydentem, gdyż wszystkie sondaże prezydenckie na to wskazywały. Właściwie obie partie mogły już nic nie robić a zwycięstwo miałyby zapewnione. I tu właśnie do gry weszli panowie Kamiński i Bielan, którzy postanowili w kampanii wyborczej zastosować metody jej prowadzenia rodem ze Stanów Zjednoczonych. Tam właśnie kandydaci do Białego Domu prowadzą przede wszystkim kampanię dyskredytującą swoich rywali, udowadniając, że ich wybór jest bardziej właściwy, gdyż przeciwnik nie nadaje się na to stanowisko. Kampania przeciwko PO „nie dla 3 x 15” czy „znikające lodówki” okazała się skuteczna, gdyż była kreatywna i nowa, co pobudzało wyobraźnię i skutecznie ośmieszało Platformę i Tuska. Bielan z Kamińskim nie zdawali sobie jednak sprawy z konsekwencji swojego zwycięstwa. Tusk się obraził i przekreślił wszystkie dotychczasowe ustalenia. Zamiast pracy dla Polski wybrał totalną wojnę z Polską, zwycięską partią, koalicją, rządem. Kamiński i Bielan nie zdawali sobie sprawy z takiego obrotu wydarzeń. Nie wiedzieli, że kampanię „amerykańską” można prowadzić tylko w Ameryce lub dojrzałych demokracjach zachodnich, gdzie ma się za partnerów ludzi błyskotliwych i mających dystans do siebie, którzy wiedzą, ze kampania ma swoje prawa i rządzi się nimi. Nie przewidzieli, że Tusk i kierownictwo PO zachowają się jak zwykłe chłoptasie w krótkich spodenkach, którym ktoś zabrał lizaka. To był kamyczek, który spowodował lawinę. Lawinę kłamstwa, nienawiści, obelg, oszczerstw i obłudy. Ta lawina trwa nadal zasypując coraz bardziej Prawo i Sprawiedliwość.
Można w tym miejscu przypomnieć meandry ostatniej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych, mającej rozstrzygnąć kto z ramienia Partii Demokratycznej będzie prezydentem po skompromitowanych rządach Republikanów. Główna wojna rozegrała się między politykami tego samego obozu, Hillary Clinton a Barackiem Obamą, którzy nie przebierali w środkach i słowach, żeby skompromitować swojego rywala. Jednak kiedy wygrał Obama, Hillary Clinton od razu stanęła obok niego i dziś tworzą zgrany tandem w polityce. Niestety, Tusk nie okazał się politykiem tak wielkiego formatu i nie stanął do współpracy ze zwycięskim obozem. Zamiast tego obraził się, naburmuszył, zabrał swoje zabawki i począł pluć na tych, którym zaufali Polacy.
Tym się różni polska polityka od polityki amerykańskiej panowie Kamiński i Bielan. Tam kandydaci na prezydentów mają rywali wielkiego formatu, wy za partnera mieliście zwykłego prostaka. Nie przewidzenie jego reakcji na porażkę było waszym największym błędem. A mieliście złoty róg…
Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka