Zdziwiła mnie wypowiedź... wróć! Nie zdziwiła mnie wypowiedź Marcina Mellera, że zadeklaruje narodowość śląską, choć ze Śląskiem łączy go jedynie śląska żona. Jestem tylko ciekaw, czy myśl tę sformułował w trakcie czy po zapaleniu trawki, o której mówi, że jest ona częścią jego życia. Jakie zmiany w mózgu wyrządza palenie marihuany widać choćby po Wojewódzkim. Można też wiele naukowych opracowań na ten temat znaleźć w internecie. O zgubym wpływie tego narkotyku na ludzki mózg dowodzi ostatnia huśtawka nastrojów prowadzącego "Drugie śniadanie mistrzów". Najpierw skrytykował PO, potem się z tego nieudolnie wycofywał, twierdząc, że nie do końca przemyślał to co powiedział. Teraz zaatakował PiS i pewnie też tego do końca nie przemyślał. Ale może nie potrafi tego robić. Myśleć do końca.
Narodowość śląska nie zależy od tego, gdzie się mieszka i jaką ma się żonę. Narodowość ta istnieje w takim samym stopniu jak narodowość mazowiecka, pomorska, podlaska czy góralska. A więc w zerowym. Nie ma narodowości śląskiej. Narodowość śląska, to nie to samo co ślązak, w rozumieniu miejsca zamieszkania.
Jeśli w przeszłości jakaś nardowość nie została odnotowana, to nie istnieje. Nie można sobie stworzyć narodowości, skrzykując kolegów czy rodzinę i umówić się, że od dzisiaj jesteśmy narodowością śląską, warszawską, krakowską, czy na przykład helską. Jeśli jakaś narodowość nigdy nie istniała, to nie mogła się nagle pojawić, zwarzywszy, że narodowość to nie kwestia deklaracji tylko pochodzenia z dziada pradziada.
To co powiedział Meller, świadczy o niepoważnym podchodzeniu do państwa i narodowości w ogóle. Często mają z nią problem ludzie, którzy narodowość mają niepolską, jak właśnie Meller. Jest faktem powszechnie znanym, że naczelny Playboya jest narodowości żydowskiej, ale najwyraźniej mu się ona znudziła i postanowił być od tej pory Ślązakiem. Taka moda, cóż począć.
Ja mam dla Mellera radę, aby wykazał się większą lotnością umysłu i nardowość zmienił na POwską. Albo ma warszawską, lub mokotowską. Będzie Mokotem, a nie jakimś tam Polakiem. Wszak na Mokotowie mieszka.
Dziwi mnie, że Polacy przypisują sobie narodowość inną niż faktyczna, odcinając się tym samym od swoich korzeni. Nasza rzeczywistość jest tak stabloidyzowana, że tacy celebryci jak Meller taką modę mogą propagować. Ale przyczyna może być inna. Rozkład państwa i wspólnoty narodowej, jest też wynikiem podziału Polski przez Tuska, na tę światłą i ciemną. Skoro nawet premier akcentuje swoją odrębność narodowościową, ostentacyjnie obnosząc się ze swoim kaszubskim pochodzeniem, czyli nie czuje wspólnoty z narodem, którym rządzi to czego można oczekiwać od narodu? Skoro premier pisał kiedyś, że "polskość to nienormalność", a popiera go wg różnych sondaży 30-40 proc. Polaków, to może coś w tym jest. Wg pochodzącego z niemiecko-kaszubskiej rodziny premiera Tuska, polskość jest obciachem. Więc stado bezmózgich wyznawców tego durnia szuka sobie nowej narodowości, bo przecież muszą być trendy.
Nie należy zapominać, że Tusk jest "Polakiem" (choć nie znam żadnej wypowiedzi Tuska, w której mówi o sobie "Polak") dopiero w pierwszym pokoleniu. I jako pierwszy z rodziny Tusków, urodził się w granicach państwa polskiego. Jego rodzice urodzili się jako "Gdańszczanie", obywatele Wolnego Miasta Gdańska, a języka polskiego uczyli się dopiero w wieku kilkunastu lat, po wojnie, po przyłączeniu terytorium WMG do Polski. Jego dziadkowie urodzili się jako obywatele Prus. Babka ze strony matki była rodowitą Niemką, której brat zginął jako żołnierz Wermahtu w inwazji na ZSRR w 1942 r., a ojciec w inwazji na Rosję podczas I Wojny Światowej. A praprawnuk tego pruskiego żołnierza jest dziś polskim premierem. Co za chichot historii.
Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka