Już w najbliższy piątek ma dojść do powtórki ubiegłorocznej rozróby związanej z forsowaniem granic Izraela, przez pokój miłujących sąsiadów.
W ubiegłym roku okazją stały się obchody dnia Nakby, „katastrofy” jak Arabowie nazywają proklamowanie państwa Izrael. Wtedy kilkadziesiąt osób zostało rannych, sama libańska armia zabiła 10 demonstrantów, gdy tłum usiłował przedostać się do Izraela.
W tym roku lewaccy aktywiści, ci od “apartheidu izraelskiego” i tygodnia bojkotu, wespół z Hamasem, Bractwem Muzułmańskim, z poparciem Hezbollahu i im podobnymi planują jeszcze większą rozróbę. Równoczesne marsze z Jordanii, Libanu, Egiptu, Syrii, Gazy i Autonomii. Irańscy twardogłowi zobligowali się nawet do podesłania kilku Żydów którzy uchowali się w Teheranie co by wzmocnić dramaturgię wydarzenia.
Świat arabski już się gotuje z radości. Tylko w ten weekend od Tunezji po Maroko odbywały się wielotysięczne demonstracje, których motywem przewodnim była nienawiść do Żydów. W Rabacie iskrą do wybuchu fali nienawiści stała się obecność izraelskiego dyplomaty na posiedzeniu rady Partnerstwa Euro-Śródziemnomorskiego. Kilkudziesięciotysięczna manifestacja paliła izraelskie flagi i odgrażała się, że „miliony męczenników idą do Jerozolimy”. Izraelski dyplomata został ewakuowany bezpośrednio na lotnisko.
Ponieważ dyplomaty nie udało się dopaść, zginął inny Żyd. Już w poniedziałek „nieznany sprawca” zamordował w mieście Fez 74 letniego marokańskiego Żyda. Mordu dokonał przy użyciu młotka, po czym nieniepokojony oddalił się z miejsca.
Wszystko to nienajlepiej wróży rozwojowi wypadków w najbliższy piątek. Podczas gdy w Syrii każdego dnia giną dziesiątki, jeśli nie setki Arabów (liczba ofiar to najprawdopodobniej około 10 tys., rannych ponad 30 tys.), świat arabski wespół z Zachodnimi „pożytecznymi odiotami” ma to zupełnie gdzieś, uznając, że absolutnie NAJISTOTNIEJSZYM problemem jest obecnie ponowne zakwestionowanie prawa istnienia Izraela i prawa Żydów do oddychania tym samym powietrzem. Z tą hipokryzją nikt się już nawet nie kryje.
