Myślenie, myślenie ciałem, podejmowanie decyzji
W kontekście procesów samoleczenia w organizmie żywym powstaje zatem pytanie:
Czy każda w miarę wyodrębniona część organizmu żywego, lokalna całość, tj. np. komórka, tkanka, narząd, układ narządów, organ, a nawet cały organizm poza-umysłowo, itd. - myśli samodzielnie, czy może tylko wykonuje rozkazy z zewnątrz?
Według mnie jest to pewne, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Tyle, że nie jest to myślenie intelektualne, logiczne wielowariantowe, a raczej myślenie ciałem, autonomiczne i automatyczne wykonywanie zadanego programu, który przewiduje procedury awaryjne na wypadek wyjścia lokalnie istotnych wewnętrznych parametrów ustrojowych poza zakres tolerancji, czyli podejmuje decyzje o przywróceniu norm standardowych tych parametrów lub reagowania, np. bólem lub wyłączeniem się (śmiercią), gdy tych parametrów prawidłowych przywrócić nie może - i komunikowania zewnętrznego tych decyzji lub tylko ich skutków.
Jest to cecha wspólna wszystkich organizmów żywych, które muszą utrzymywać swoje ciało w równowadze względem środowiska, ale też każda ich wyodrębniona część (np. komórka) musi stosować ten sposób działania.
Czyli mamy tutaj podwójne działanie:
1. Każda komórka musi sama dbać o swoją integralność i tożsamość;
2. Każda komórka musi wnosić coś do organizmu.
Właśnie procesy samostabilizacji i samonaprawy, samoleczenia dokonujące się na poziomie komórki są najciekawsze, bo komórka jest najmniejszą żyjącą całością, elementem żywym, który posiada wszystkie składniki potrzebne do życia.
Ważny wpływ w takim systemie ma wielość równorzędnych do pewnego stopnia elementów i samoczynne ustalanie stanu równowagi oraz inercja (bezwład) takiego układu.
Naukowcy ten rodzaj myślenia nazywają mechanizmem biochemicznym, ale ja uważam, że ta procedura decyzyjna jest bardziej skomplikowana niż sama nazwa mechanizm sugeruje.
Można tutaj nawet puścić wodze fantazji i uznać cały kosmos jako organizm samostabilizujący się – organizm w tym przypadku składałby się z elementów żywych i materii nieożywionej, balastowej.
-
Mam do tego tematu przykład:
Brat od dziecka trenował siatkówkę.
Z obserwacji widziałem, że doszedł do poziomu sportowca wyczynowego i z dużym powodzeniem grał wiele lat amatorsko - chociaż nie grał w zespołach ligowych, z czym innym związał karierę zawodową.
Obecnie jest po 50-ce, skończył z mocnymi treningami siłowymi i kontynuuje lżejsze ćwiczenia (pływanie), utrzymuje atletyczną sylwetką - ma problem z wysokim ciśnieniem.
Według mnie sport wyczynowy doprowadził u niego do nieproporcjonalnego rozrostu serca, a obecnie to przerośnięte serce nie ma roboty do wykonania i szaleje, tj. SAMOCZYNNIE daje dobre krążenie, wysokie ciśnienie krwi na poziomie medycznie groźnym, pomimo obecnego braku takiej potrzeby.
Wydaje się, że jego serce samo bez pomocy leków nie może wrócić do działania umiarkowanego, a przynajmniej nie może zrobić tego szybko.
c.b.d.o.
--
Inne tematy w dziale Kultura