Tytuj jest prowokacyjny i zaraz wyjasnię dlaczego.
Przeczytałam z zażenowaniem dyskusję na Latte24 pod artykułem „W czarnej dupie macierzyństwa”. Sam artykuł jest prowokacyjny, ale niestety powody jego publikacji są także dyskusyjne mimo tego, że oficjalnie mają na celu nieść pomoc. Nie wiem czy nieść pomoc kobietom we wczesnym stadium obowiązków macierzyńskich czy fundacji, która zbiera pieniądze dla chorego dziecka.
Język jakim artykuł został napisany jest bardzo daleki od przyzwoitego i dziwię się, że ktoś chciałby za taki tekst zapłacić. Być może tylko ci, dla których wulgarny język jest chlebem powszednim. Dzisiaj wulgaryzmy zastępują romantyczne zwroty i każdy z czytających przyzna mi rację, że zwrot „zajebisty” kiedyś był przypisywany melinom, a dzisiaj wszystko jest „zajebiste” i użycie innego określenia okazującego zachwyt może wywołać zamieszanie i niezrozumienie.
Dlatego nie dziwię się, że młoda matka pojechała prostym językiem. Innego nie zna, a na prostych przekazach najlepiej zrobić interes i zwiększyć nakład sprzedaży. Jednak najbardziej zdziwiły mnie rodzące się pod artykułem profile, które albo broniły albo krytykowały autorkę, nawiązywały do poglądów religijnych, a niektóre komentatorki posunęły się nawet do bardzo osobistych zwierzeń.
Rozmowa na temat bardzo trudnych dla kobiety chwil zanim dziecko stanie się na tyle samodzielne by nie chorować dwa razy w tygodniu ani nie wyrywać mamy z łóżka na żądanie, jest potrzebna. Kobiety bardzo często nie są przygotowane do bólu jakie niesie poród, a już rzadko kiedy mają świadomość nadchodzącego i wyczerpującego okresu wychowywania malucha.
Ale szanowne panie, ważne jest to co niesie wasz przekaz i w jakiej formie go wysyłacie w świat. To tak jak z uświadamiamien na temat miesiączki. Możecie mówić o dolegliwościach, nerwach przed i osłabieniu po, możecie mówić o tym, że czasami aż żyć się nie chce tak boli, ale na litość boską przestańcie gadać o zawartości podpaski. To po prostu jest nieprzyzwoite.