Cywilizacja to pewien dość obszerny zbiór reguł, choć nie wszystkie odgrywają taką samą rolę. Istotny jest pewien zasadniczy zrąb reguł, bez których ona obejść się nie może i upada. Oczywiście można sobie wybierać pewne elementy z oferty cywilizacyjnej, szczególnie te z obszarów mniej istotnych, ale menu zasadnicze obowiązuje w całości, nie można tu sobie pozwolić na dowolne wybieranie jak w restauracji.
Jeżeli chcemy zrozumieć sytuację społeczno-polityczną w USA, co nie jest łatwe, bo tam przecież nie mieszkamy, trzeba ją porównać z sytuacją w Polsce, bo można znaleźć liczne podobieństwa. Trzeba też jednak brać pod uwagę także istotne różnice.
Amerykanie żyją przede wszystkim w innym środowisku geopolitycznym, co sprawia, że nie mają tylu doświadczeń historycznych co Polacy. Samo wewnętrzne środowisko w USA też ma odmienną strukturę, bo to zlepek emigracyjny. Polska sytuacja wewnętrzna wynika ze strukturalnego konfliktu o podłożu historycznym, między narzuconym nam strukturom demoliberalno-postkomunistycznym a tradycją demokratyczną. W USA konflikt wynika głównie z wewnętrznych sprzeczności ustroju demoliberalnego, jako że rozwój opierał się na przesłankach ekstremalnego indywidualizmu nie moderowanego przez inne relacje, a wzmacnianego przez rozwój indywidualistycznych tendencji gospodarki konsumpcjonistycznej, co doprowadziło do zakłócenia równowagi struktury cywilizacyjnej.
Warto też zauważyć, że tendencje tej ekspansji gospodarczej prowadziły do rozwoju globalizacji, która jednak wywierała negatywny wpływ na stosunki wewnętrzne, ograniczając wpływ państwa na utrzymanie stabilnej struktury wewnętrznej. Dodać należy też, że interwencje rządu centralnego są, z przyczyn historyczno-ideowych, źle widziane w USA. System więc osiągnął pewien poziom samoblokady.
System amerykański oparty na relacji wolności jest tylko częściowo funkcjonalny, bo dysharmonijny. Kulawy system, o ile jest częściowo słuszny, może do pewnego czasu działać dość sprawnie, o ile silna jest wiara społeczna w ten system, a wiara Amerykanów była silna (amerykański sen). Niestety żadna fałszywa wiara nie zrekompensuje coraz większych trudów/kosztów pragmatycznego działania i tego właśnie załamania doświadczają Amerykanie. Dodajmy do tego silnego przekonania także siłę perswazyjną supermocarstwa z jego potęgą militarną, która pozwalała systemowi korzystać z dobrodziejstw uprzywilejowanej wymiany z zagranicą. Ale i potęgę militarną trzeba jakoś finansować. Widać więc,że Amerykanie nie mają zielonego pojęcia o procesach, których ofiarą padli i to jakby na własne zamówienie.
Polacy są w dużym stopniu uodpornieni, z wyjątkiem młodego pokolenia, zaszczepieni przez walkę z komunizmem na wpływy czynników ideologicznych, podczas gdy Amerykanie nie bardzo orientują się w tym, co szykuje im destruktywne lewactwo.
Ciekawa jest kwestia analogii między tym co się dzieje w Polsce i w Stanach. Oba kraje są częścią cywilizacji zachodniej, działają podobne procesy rozpadu, ale Polska ma nieco inne doświadczenia.
Amerykanie mają, podobnie jak Polacy, silnie zakorzenione poczucie osobistej wolności, ale to może prowadzić zarówno w dobrym jak i złym kierunku, bo może to prowadzić w kierunku libertynizmu czy libertarianizmu. Nie wiadomo, co się stanie gdy zagrozona zostanie wolność wypowiedzi, czyli podstawa konstytucji. Jak państwo widzą, można wolność wypowiedzi odebrać nawet urzędującemu prezydentowi, co się właśnie tam przydarzyło. Wygląda na to, że manipulując przy emocjach, można wyłączyć zupełnie racjonalne zachowania przewidziane w deklaracjach konstytucyjnych, bo naruszona konstytucja sama się nie odwinie, a w studio można pozwolić na wszystko jeśli taka jest wola właściciela.
System demoliberalny się sypie, w związku z czym następuje wyraźna polaryzacja społeczna, zmienia się struktura medialna a nowe media podkręcają emocje, co obniża zaufanie do systemu. System traci legitymizację, zarówno w Polsce jak i w USA, ale USA mają jeszcze więcej lekcji do przerobienia, a kadencja Bidena z pewnością to pokaże.
https://wpolityce.pl/polityka/525408-weglarczyk-zachwycony-ocenzurowaniem-wypowiedzi-trumpa
https://wpolityce.pl/swiat/525409-wywiad-cenzuruja-trumpa-wroblewski-usa-sa-w-kryzysie
https://www.salon24.pl/u/jedrzejewski/1089551,skandal-trump-ocenzurowany-przez-media-polski-dziennikarz-zachwycony
Warto to wszystko skomentować tak:
jakaś pańcia zachwyca się, że aborcja jest tak piękna, a Węglarczyk zachwyca się cenzurą. To jest wspólny mianownik upadku demoliberalizmu, dowód z pierwszej ręki.
Jak komentować obecną kampanię wyborczą w USA i ewentualne zwycięstwo demokratów ?
Nie od rzeczy będzie nawiązać do pierwszego zwycięstwa i pierwszej porażki PIS w r. 2005 i 2007. Społeczeństwo polskie nie miało zielonego pojęcia co się naprawdę dzieje w polskiej polityce i jaka jest prawdziwa natura polskiej sceny politycznej, wskutek czego skuteczne były rozmaite manipulacje marketingowe.
Z Amerykanami jest w tej chwili znacznie gorzej niż z PIS na początku, bo oni nie mają najmniejszego pojęcie co się tak naprawdę dzieje i dlaczego. Zarówno demokraci jak i republikanie są, w większości, częścią tradycyjnego establishmentu amerykańskiego, z tym, że republikanie przeważają w części gospodarczej systemu, a demokraci w instytucjach kultury, nauki i administracji. I jedni i drudzy mają, z uwagi na tradycyjny zasób pojęć, świadomość zmistyfikowaną. NIe ma takiego segmentu klasy politycznej, który miałby pełną świadomość stanu w jakim znajduje się Ameryka.
Pierwsze jaskółki docierania do amerykańskiej świadomości natury amerykańskiego systemu politycznego pojawiły się wraz z koncepcją Jonathana Haidta przyczyn różnic w programach konserwatystów i liberałów. Ale była to koncepcja dość powierzchowna, a ponadto nie można liczyć nigdy na to, że koncepcje naukowe znajdą natychmiast odbicie w zmianie polityki.
Jedyne na co było stać Amerykanów, to zmiana dość ograniczona wewnątrz establishmentu amerykańskiego i to nie tyle w jądrze establishmentu co na jego obrzeżach. Ani demokraci ani republikanie nie mają w swoich szeregach przywódców myślących strategicznie i wizjonersko jak Kaczyński. Trump był człowiekiem spoza jądra establishmentu republikańskiego i tylko dlatego miał inne, świeższe spojrzenie na sytuację Ameryki i większą odwagę powiedzenia tego głośno. Trump miał, jako rasowy biznesman, niezależny charakter i dysponował niezależnością finansową, co pokazał w układaniu swojej administracji. Zawodowi politycy nie są zdolni, jak się okazało, do reformy systemu amerykańskiego. Tak więc można śmiało powiedzieć, że zwycięstwo Bidena to znany nam dobrze scenariusz: żeby było tak jak było.
W związku z swoim usytuowaniem na scenie politycznej, żaden z establishmentów politycznych USA nie był zachwycony prezydenturą Trumpa, człowieka politycznie z zewnątrz, więc wzmożony i histeryczny Antytrumpizm miał większą siłę oddziaływania niż Antypis w Polsce. Za parę lat więc Amerykę czeka, tak jak w Polsce, dogrywka, albo jeszcze parę rund dodatkowych.
Spróbujmy pospekulować co do przyszłości wychodząc od stanu obecnego.
Dotychczas ustępujący prezydent USA nie prowadził dalszej działalności politycznej. W systemie amerykańskim polityka toczy się głównie z udziałem polityków w instytucjach takich jak Kongres z jego dwiema izbami, a partie mają charakter raczej szkieletowych machin wyborczych ożywiających się w okresach wyborów.. Miejsce opozycji jest w Kongresie. W przypadku Trumpa, człowieka z ambicjami, może tu nastąpić zmiana. Trump może stać się założycielem opozycji politycznej na wzór partii europejskich, które prowadzą działalność polityczną non stop. Ma własne źródła finansowania, nie musi opierać się na republikańskiej machinie wyborczej, wyrobioną markę, a to jest spory kapitał polityczny. Polaryzacja społeczna będzie postępować nadal, szczególnie jeśli Biden pójdzie w kierunku lewicowym, mając lewacką zastępczynię. Przy następnym rozdaniu Trump mógłby zdemolować przeciwników.
Inne tematy w dziale Polityka