Chciałbym zwrócić uwagę na pewne wady tkwiące w obecnej dyskusji na temat homoseksualizmu księży.
Każdy kij ma dwa końce, a w tej dyskusji pojawia się tylko jeden.
Pytanie jakie rutualnie stawia się w odniesieniu do przypadków homoseksualizmu wśród duchownych brzmi: Czy homoseksualista może być księdzem, czy skłonności homoseksualne przeszkadzają w posłudze kapłańskiej ?
Proszę zwrócić uwagę na pytanie, którego o dziwo nie zadaje się w odniesieniu do księży nie cierpiących na tę dewiację: Czy męski popęd seksualny wobec płci przeciwnej nie pozwala księżom pełnić posługi duszpasterskiej ?
Jeżeli popęd seksualny nie przeszkadza, tak jak nie przeszkadza normalnym księżom, to nie powinien przeszkadzać tym z innymi skłonnościami. Jeżeli normalny kapłani są w stanie zapanować nad regularnym popędem, to także powinni móc to zrobić ci drudzy. I tu pojawia się wątpliwość.
Wygląda jednak na to, że zaburzenie skłonności seksualnej wywiera bardzo negatywny, rujnujący wpływ na osobowość czlowieka.
O ile wiadomo, to większość przypadków molestowania seksualnego przez duchownych dotyczy chłopców, czyli mammy do czynienia nie tyle z pedofilią co z czystym homoseksualizmem. Ta dysproporcja jest też argumentem za koniecznością zachowania ostrożności wobec homoseksualistów, bo mamy tu dowód na to, że o ile normalny popęd seksualny daje się kontrolować, to przypadki homoseksualizmu wskazują na to, że popęd zaburzony jest trudniej kontrolować.
Mamy więc do czynienia z brakiem symetrii między popędem normalnym a popędem zaburzonym i z tego trzeba wyciągać praktyczne wnioski.
Inne tematy w dziale Rozmaitości