Z mieszaniną rozbawienia i irytacji czytuję rozważania na temat przyczyn porażki Trzaskowskiego. W tygodniku Sieci znalazłem artykuł, którego autor słusznie, choć bardzo powierzchownie zauważa:
"/.../ kierownictwo Platformy Obywatelskiej, czy szerzej - Koalicji Obywatelskiej, nie potrafiło zrozumieć, jak powinien wyglądać profil zwycięskiego kandydata. Ani tego, w jaki sposób ma on mówić do ludzi o sprawach dla nich trudnych lub kontrowersyjnych."
To jest niedopowiedzenie.
Kwestia jest banalnie prosta - ta opcja nie interesuje się realiami życia potencjalnego wyborcy i nie jest zainteresowana wprowadzaniem programu ważnego dla takiego wyborcy. Celem jest zdobycie władzy, a wyborca to zło konieczne, z którym trzeba sobie jakoś poradzić, najlepiej przy pomocy kłamliwych obietnic i propagandy. Los takiego wyborcy jest im najzupełniej obojętny, dlatego też politykowi z tego obozu brak determinacji by poświęcić się prawdziwej polityce, co wymaga pełnego przekonania, poświęcenia i hartu ducha. Tu nie chodzi o zrozumienie, porozumienie, chodzi o manipulację wyborcą.
Chyba wszyscy pamiętają słowa, które wypsknęły się kiedyś Tuskowi, gdy narzekał na konieczność przesiadywania w Sejmie. Nawrocki demonstrował przeciwstawną postawę i dlatego wygrał, bo okazał się bardziej autentyczny i zainteresowany losem Polaków.
Inne tematy w dziale Polityka