Coryllus napisał ostatnio tekst polemizujący z poglądami JFStaniłko, lekceważąc problem braku elit w Polsce i wynikającego stąd braku idei dla Polski. Właśnie z powodu braku elit brak jest debaty czy debat n/t tego co się faktycznie dzieje w Polsce, jakie procesy tu zachodzą i jak to się ma do procesów na całym Zachodzie.
A problemy są palące, bo tu w Polsce poddani jesteśmy oddziaływaniu szerszej gamy czynników niż stara Europa. W każdej społecznośći mamy do czynienia z dwoma rozbieżnymi lecz uzupełniającymi się procesami - z procesami rozwoju poszczególnych jednostek oraz z procesami integrowania jednostek we wspólnotę. A z tym jest w Polsce ogromny problem.
W społeczeństwie demokratycznym stabilny rozwój gwarantowany jest, z jednej strony, przez ochronę praw jednostki do realizowania własnej podmiotowości, m.in. przedsiębiorczości będące podstawą rozwoju gospodarki oraz, z drugiej strony, przez mechanizmy kulturowe i religijne integrujące te indywidualne podmioty we wspólnotę, przede wszystkim narodową. Rozwój jest niezakłócony o ile oba te procesy się równoważą. W Polsce tak niestety nie jest.
W zachodnim społeczeństwie hiperkonsumpcjonistycznym (tej fazy Polska jeszcze nie osiągnęła) równowaga ta ulega zakłóceniu przez przyśpieszony rozwój gospodarczy napędzany kredytami generującymi hiperkonsumpcję, co zaczyna rodzić sytuacje kryzysowe. Oprócz tego na przyśpieszenie mają wpływ takie czynniki jak ewolucyjny dobór seksualny skutkujący ostentacyjną konsumpcją sygnalizującą status społeczny, marketing rynkowy wywołany ostrą konkurencją oraz medialna popkultura operująca na prostych motywach seksu i przemocy. Te wszystkie czynniki wzmacniają rozwój tendencji indywidualizującej, która nie znajduje przeciwwagi wskutek osłabienia czynników integrujących społeczność, czynników kulturowych i religijnych marginalizowanych przez agresywny konsumpcjonizm, wypychanych przez medialną popkulturę poza sferę publiczną.
W przypadku naszego gatunku, kultura i religia stały się głównymi czynnikami, zastępującymi lub hamującymi zachowania popędowe, preferującymi strategie życiowe opierające się na altruizmie, służące współpracy społecznej a jednocześnie stanowiącymi bodziec do rozwoju intelektualnego i moralnego. Na wagę altruizmu wskazuje psychologia ewolucyjna wspierając się badanimi z zakresu teorii gier. Tak więc podczas gdy rolą kultury i religii jest nakładanie wędzideł na zbyt wybujały indywidualizm,i na sferę odruchów instynktownych jak popęd seksualny czy skłonność do przemocy, przy jednoczesnej trosce o rozwój indywidualny i duchowy, to towarzyszą temu wsteczne tendencje odwrotne wspierane przez marketing i popkulturę windujące seksualność i agresywność na piedestał, do roli faktycznych wartości naczelnych w cywilizacji Zachodu.
Hiperkonsumpcjonizm dąży do ogarnięcia całości życia, zawładnięcia wszystkimi dążeniami człowieka i zniwelowania mechanizmów równowagi, ktore go hamują. A to przecież kultura i religia dostarczają kapitału społecznego, będącego podstawą do współdziałania zarówno w sferze rynkowej jak i poza nią.Tak więc hiperkonsumpcjonizm niszczy własne odstawy. Pełno tu takich właśsnie paradoksów - hiperkonsumpcjonizm wzmaga koncentrację w handlu i produkcji w postaci megakorporacji i megacentrów handlowych, które choć wspierają indywidualne preferencje klientów, to zabijają indywidualność i promują glajchszaltowanie.
A jak na te zjawiska reagują polskie środowiska opiniotwórcze, bo słowa "elita" tutaj nie użyję ?
Miarą postępowośći, do której środowiska lew-lib, bezzasadnie, aspirują byłoby odniesienie się do efektów postępu naukowego. A tu ewolucjoniśći zdają się sugerować,że uwalnianie kultury z rozmaitych tabu, w tym seksualnego, wspierane przez marketing i popkulturę prowadzi do hiperkonsumpcji, rywalizacji i rozpadu społecznego.A więc okazuje się,że lew-lib wspiera tendencje destruktywne, wsteczne. Platforma nie może się zdecydować, ale w zasadzie nie przeciwstawia się, płynąc z prądem. PIS jakby się przeciwstawiał ale zbyt nieśmiało. A do tego te procesy polityczne ograniczają się do walki międzypartyjnej a kwestie poważniejsze są lekceważone.
Brak refleksji nad aktualną fazą rozwoju cywilizacji Zachodu i brak także namysłu nad specyfiką polskiej sytuacji i wpływu Zachodu na nią. A jak można, bez refleksji, prowadzić politykę na nierozpoznanym terenie ? Mamy wtedy karykaturę polityki w wydaniu obecnego rządu. Zdać się na UE ? Wejść do strefy euro, co ponoć wszystko załatwi ?
Na Węgrzech Orban podjął śmiałą próbę, ale uzdrawianie pędzącego ku zagładzie systemu nie jest rzeczą prostą.
I tak oto następuje zabawna zamiana miejsc - dotychczasowi "postępowcy" okazują się czynnikiem najbardziej reakcyjnym i społecznie destruktywnym a siłą polityczną, która optuje za uwolnieniem seksualnośći i agresywnośći od wszelkich ograniczeń kulturowych i religijnych, a więc uznaje czynniki biologiczne za najważniejsze i nawiązuje w ten sposób do teorii rasistowskich, w ktorych biologia jest najważniejsza , okazuje się lew-lib. Dodajmy,żeby było śmieszniej, że w pojęciu lew-lib, tradycyjnym obiektem oskarżeń o reakcyjność i wstecznictwo zawsze byli ludzie religijni i kapłani. A tu tymczasem badania ewolucjonistów i socjologów pokazują jednoznacznie,że to kultura i religia integrują społeczność a najwyższy stopień altruizmu wykazują kapłani, skłonni do samoograniczeń instynktu seksualnego i życia w celibacie. Tym samym obraz tego co postępowe a co wsteczne uległ kompletnemu odwróceniu. I należy tu zadać pytanie. czy system może to zaakceptować ?
Inne tematy w dziale Polityka