Zetor Zetor
285
BLOG

Młodzi ludzie a religia, czyli czemu wszyscy w szkole rysują pen

Zetor Zetor Polityka Obserwuj notkę 37

Tendencja odchodzenia młodych ludzi od kościoła została zahamowana – cieszą się tutaj dziennikarze „Gościa Niedzielnego”, komentując wyniki opublikowanego w Rzeczpospolitej sondażu na temat religijności młodych Polaków. Sami jednak przyznają, że powiedzieć w sondażu „wierzę” a być katolikiem to nie to samo. Więc jak z tą religijnością ludzi młodych w najbardziej katolickim kraju Europy?

Żeby mówić o religijności, trzeba najpierw zdefiniować parę pojęć. Kim jest osoba wierząca? Otóż wszyscy chyba się zgodzą, że jest to ktoś kto wierzy w objawienie Boże i słuszność tego, co to objawienie głosi. Czy musi praktykować? Moim zdaniem musi. Bo jeżeli się wierzy w treści przekazywane przez Pismo i choć trochę się myśli, to logiczny jest szacunek, miłość, wdzięczność czy uwielbienie dla Stwórcy. A te konkretne uczucia każdy jakoś wyraża. W tym przypadku modląc się, spowiadając, dając jałmużnę itp.

Lekcja religii w mojej klasie. Omawiane kwestie interesują w porywach do trzech osób. Dla innych to doskonała okazja do snu czy pogawędki. Księdzu nie okazuje się szacunku, a już na pewno nie przez wzgląd na sutannę. Gdyby nie był państwowym urzędnikiem, mogącym uprzykrzyć i tak niewesołe szkolne życie, chyba nikt by nie notował. Gdyby nie wstydzono się nie iść do bierzmowania, prawie nikt by nie chodził na te lekcje. Wiedza religijna nie jest nikomu potrzebna, więc statystyczny nastolatek wie na te tematy mniej niż dziecko komunijne. A jednak połowa mojej klasy na pewno zdeklarowałaby się jako wierzący. Jak? W co? Dlaczego? Chyba większość respondentów miałaby trudności z odpowiedzią na te podstawowe pytania.

Ale może wiedza nie jest najważniejsza? Może powinniśmy rozliczać ludzi z uczynków? Dobra. Jedziemy. Jak chodzi o moją parafię, to na mszach niedzielnych widzę jakieś dwadzieścia pięć procent ludzi, którzy ukończyli gimnazjum, a dorośli jeszcze nie są. Prawie nigdy nie dają na ofiarę. Jak już, to ci biedniejsi. A może ludzie są skryci? Nie wyrażają swoich uczuć religijnych, ale w głębi serc są jak skała? To spróbujcie zrobić w szkole dwie akcje: w obronie nienarodzonych i w obronie koni zabijanych we Włoszech dla mięsa. Zobaczycie, czym się młodzi katolicy bardziej przejmą.

Reasumując – Kościół w Polsce traci wyznawców wśród młodych. Widać to po liczbie znaków szatana (coraz częściej rysowanych poprawnie) na murach czy szkolnych tablicach. Jakieś trzydzieści procent za katolików się nie uważa. Jeszcze więcej jest nimi od święta, i to niezbyt głęboko. W ich życiu Bóg nie odgrywa znaczącej roli. To ludzie, których Kościół straci przy pierwszej próbie ich wiary.

Kościół powinien przestać udawać, że wszystko jest w porządku. Jest to zachowanie identyczne jak w przypadku lustracji – zamiata się sprawę pod dywan. Ale to, czego nie chcą dostrzec hierarchowie, wie każdy przedstawiciel „kleru dołowego” (copyright by SB), każda katechetka i każdy, kto chodzi na szkolne lekcje religii. Problem w tym, że u nas ciągle jedzie się na sukcesie ewangelizacyjnym Papieża Polaka czy przedsięwzięć typu Lednica. Ale to jeden biegun. Drugi biegun to czytelnicy „Faktów i mitów” (tak, są tacy w mojej szkole). Pośrodku natomiast znajduje się gros często bardzo porządnych ludzi, którzy, jak to ujął mój kolega „są katolikami z urodzenia, ale nie z wyboru”.

Co więc powinno się zrobić? Postawcie, księża biskupi, na wasze elity! Są tacy! Wspólnota młodzieżowa przy mojej parafii liczy pięćdziesiąt dusz tylko z mojego rocznika. Równajcie poziom do nich, troszczcie się o nich przede wszystkim. Kiedy przyjmowałem bierzmowanie, mieliśmy kilka prób przed główną uroczystością. Patrzyłem wtedy na wyjącą tłuszczę desakrującą Dom Boży, pośród której modliło się kilkadziesiąt naprawdę wierzących osób. I wypatrzyłem naprawdę wielu, którzy nie wiedzieli, do kogo się przyłączyć. Czy nie lepiej pokazać takim ludziom, kto jest lepszy, zamiast przyjmować wszystkich jak leci? Czy nie lepiej zacząć tworzyć bardziej elitarny kościół? Wiele osób odejdzie – ich grzech. Ale ci, którzy zostaną, będą mocniejsi. Będą wzorem. Będą powołaniami. I Kościół znowu liczbowo urośnie, napędzany ich przykładem. Ale to nie liczba jest ważna, ale jakość. Lepiej zbawić dziesięciu pośród Sodomy, niż wyrównać poziom – bo wtedy nikt się nie zbawi.

Zetor
O mnie Zetor

Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka