A może Francuzi zrobią kawał dziennikarzom, teoretykom polityki i specjalistom od ogłaszania wyników wyborów przed głosowaniem, i nie wybiorą na prezydenta ani Nicolasa Sarkozy’ego, ani Ségolène Royal? Nie należy tego wykluczać.
Jest we Francji taki polityk, który głośno i poważnie mówi, że to on będzie następnym prezydentem tego kraju. Nazywa się François Bayrou, jest politykiem centrowym, żartownisie mówią: skrajnie centrowym. W swojej karierze politycznej raczej związany z rządami prawicowymi, ale teraz wyraźnie zerka również w stronę lewicy i ogłasza, że gdy już zostanie prezydentem (bo na pewno zostanie) mianuje premiera z lewicy i stworzy rząd jedności narodowej, w którym byliby najlepsi ludzie z obu obozów.
Obiecuje mniej niż inni kandydaci. Jedną z jego najbardziej spektakularnych propozycji jest wprowadzenie konstytucyjnego zakazu deficytowego budżetu państwa. Ogólnie stara się być rozsądny, bliski konkretów codziennego życia, bez lirycznych uniesień na meetingach. Poza tym jest raczej sympatyczny.
Sondaże przedwyborcze są dość zabawne. Bayrou wygrałby w drugiej turze zarówno z Sarkozym, jak i z Royal. Ma tylko jeden problem: według tych sondaży nie wejdzie do drugiej tury. Będzie na dobrym trzecim miejscu, ale to za mało.
Wszystko zależy teraz zatem od tego, jak rozwinie się dynamika opinii publicznej. Sympatia do niego rośnie. Niektórzy lewicowi wyborcy, którzy przestają wierzyć w Ségolène Royal, zaczynają skłaniać się ku niemu. Niektórzy wyborcy prawicowi, którzy uważają, że Sarkozy zapowiada za dużo zmian i za szybko, mogą również wybrać tego spokojnego i niegłupiego polityka.
A jeśli uda mu się wejść do drugiej tury, wtedy naprawdę wszystko będzie możliwe.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka