François Bayrou, centrowy kandydat w wyborach prezydenckich, urządził dzisiaj ważną konferencję prasową, by przestawić prasie broszurę ze swoim programem. Było chwilami zabawnie, choć nie była to zasługa pana Bayrou.
Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji, gdy niektórzy dziennikarze czekali na Bayrou w sali konferencyjnej, a inni w hallu, zauważyłem, że chińska korespondentka przymierza się ze swoim operatorem do oryginalnej setki. Najwyraźniej wymyśliła sobie, że nagra swój speech w momencie przybycia kandydata do hallu i jego wejścia do sali. Oprócz niej w tym samym hallu czekało może dwudziestu operatorów różnych telewizji z kamerami, i jeszcze może drugie tyle fotoreporterów. Ale setkę z maszerującym Bayrou w tle planowała tylko koleżanka z Chin.
No i zaczęło się. Wszyscy spodziewali się, że Bayrou wejdzie do hallu głównymi drzwiami, i przy tych drzwiach na niego czekali. A chińska korespondentka była już ustawiona przed kamerą, by zacząć swoją setkę. Jej operator stał na stołku i trzymał na ramieniu gotową do odpalenia kamerę. Jednak w pewnym momencie ktoś dał sygnał, że Bayrou wejdzie innymi drzwiami. Wszyscy więc polecieli w stronę tych drzwi, a chińska korespondentka przesunęła się, bo dalej chciała mieć swoją setkę z wchodzącym Bayrou w tle.
Przyszedł i ruszył dziarskim krokiem w stronę sali konferencyjnej. Wszyscy operatorzy telewizyjni cofali się przed nim, filmując go.
Tak na marginesie, zawsze zastanawiało mnie, dlaczego operatorzy z takim poświęceniem i gotowością do podjęcia ryzyka walczą, by mieć zdjęcia przerażająco banalne (Bayrou idzie), i w dodatku takie same, jak w innych telewizjach (bo wszystkie filmowały to samo i z tego samego punktu widzenia), i oczywiście takie same jak wczoraj i jutro (bo wczoraj Bayrou również szedł i jutro na pewno też gdzieś pójdzie). Ale widocznie tak musi być.
W tym samym czasie chińska korespondentka zaczęła swoją setkę i nie wiedziała, co się dzieje za jej plecami. I oczywiście stało się. W połowie zdania została zmieciona przez dwudziestu cofających się przed Bayrou operatorów, którzy nawet nie zdali sobie z tego sprawy, tak byli zajęci filmowaniem maszerującego kandydata. W sekundę później również operator tej chińskiej korespondentki został strącony ze swojego stołka wraz z kamerą.
A ona szybko się pozbierała i z uroczym uśmiechem, jak przystało na Azjatkę, ukłoniła się nisko przechodzącemu przyszłemu prezydentowi. On zaś nawet jej nie zauważył.
Bliżej końca konferencji było również śmiesznie, ale tym razem zabawny był inny dziennikarz, hm... z Polski. Nie powiem kto, ale zdradzę tylko, że pracuje on dla Polskiego Radia, i że jego inicjały to TS...
Otóż ów dzielny TS pracowicie nagrywał prawie całą konferencję prasową. Po krótkim wystąpieniu Bayrou były pytania z sali. TS również chciał zadać pytanie. Parę razy podnosił rękę, Bayrou wciąż wskazywał na innych dziennikarzy. A magnetofon to wszystko nagrywał. I wreszcie po entym podniesieniu ręki palec pana Bayrou wskazał wreszcie na TS. TS zaczął swoje pytanie. I w tym momencie magnetofon zatrzymał się. Rozładowany akumulator. Kropka. TS nagrał pytania wszystkich dziennikarzy i wszystkie odpowiedzi. Nie nagrał tylko swojego własnego pytania i odpowiedzi na nie.
Teraz może już tylko spróbować odnaleźć tę chińską korespondentkę i wspólnie z nią założyć klub pechowych dziennikarzy.
PS. Całkiem inna sprawa. I prośba. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, jak umieszcza się zdjęcia na tym blogu?
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka