Nasze masochistyczne instynkty zostały ponownie zaspokojone, tym razem dzięki „Die Welt”. Hurra, znowu nas ciemiężą!
Z komentarzy (w S24 i gdzie indziej) na temat „Die Welt” można wywnioskować, że ich autorzy wyobrażają sobie wolność słowa w sposób następujący: można mówić wszystko, oprócz tych rzeczy które MNIE się nie podobają. Wystarczy teraz zsumować te wszystkie indywidualne zastrzeżenia i otrzymujemy cenzurą totalną.
W sąsiednim blogu asienka odgraża się, że da odpór i powie brzydko Niemcowi, że „Die Welt” to szmatławiec, i niech wtedy wstrętny Niemiec pomyśli, jaka ta wolność słowa jest bolesna. Ależ proszę bardzo, proszę mu to powiedzieć. Tylko kto się tym przejmie? Czy będzie wojna? Ależ skąd! Takie rzeczy wciąż ktoś gdzieś pisze, i nasza planeta kręci się dalej.
Liczne uwagi o tym, że łatwo śmiać się z katolicyzmu, a trudniej z islamu, są częściowo słuszne. Czy jednak należy z tego wywnioskować, że autorzy tych uwag uważają za normalne zastraszanie i chcą, by autocenzura była jednakowa odnośnie obu religii?
Przecież to w politycznie poprawnej Europie zachodniej była sprawa karykatur Mahometa. W Polsce chyba tylko jedna gazeta opublikowała jeden rysunek, a ogólnie poparcie dla wolności słowa nie było wtedy u nas najsilniejsze. Przypominam, że francuski „Charlie Hebdo” wygrał proces związany z publikacją tych rysunków. I został przy tym poparty przez prawie wszystkich polityków francuskich, których zresztą ten tygodnik zazwyczaj w straszliwy sposób maltretuje.
Warto chyba przypomnieć dwie banalne prawdy:
Lepszy jest nadmiar wolności niż nadmiar cenzury.
Prawdziwy autorytet i prawdziwa wielkość w niczym nie ucierpi od żartów czy kpin.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka