To jest właśnie ciekawe na Wall Street: w przestrzeni powietrznej między pierwszym a (w przybliżeniu) pięćdziesiątym piętrem budynków odbywają się transakcje na tysiące miliardów dolarów, ale na poziomie gruntu nie ma pieniędzy na załatanie dziur w jezdni i chodnikach. A jest to przecież chyba najsłynniejsza ulica świata. Można zwichnąć sobie nogę, zwłaszcza że po Nowym Jorku chodzi się z zazwyczaj z zadartą głową. Na Times Square jest podobnie: na górze oszałamiająca orgia reklam, zaś pod stopami kiepskie chodniki, a pod kołami samochodów dziury, nierówności i rozmazane białe i żółte linie.
Jest to niewątpliwie przyczynek do refleksji nad relacją między wydatkami publicznymi a prywatnymi.
Zresztą między innymi właśnie z tego powodu to miasto jest takie fajne i pasjonujące. Legendy są znacznie ciekawsze, gdy widzimy je z bliska i gdy stają się po prostu normalne i ludzkie. Doskonałość jest nudna.
Warto przypomnieć dla śmiechu, jak to kiedyś opowiadano o Wall Street pokrytej złotem. A tu nawet asfaltu brakuje.
I właśnie z tego powodu, a także z wielu innych, Nowy Jork jest genialnym miastem, do którego trzeba regularnie powracać. I w moim przypadku jest to już postanowione.
I jeszcze jeden nowojorsko-broadwayowy obrazek. Byłem na „A Chorus Line”, bo to w końcu też jedna z legend światowego musicalu. Świetnie zatańczone, zaśpiewane i zagrane. A po przedstawieniu niewielka część publiczności (może 30 osób) zgromadziła się przed wyjściem dla wykonawców. Gdy ci wychodzili jeden po drugim, witano ich oczywiście brawami, a oni kolejno rozdawali autografy, pozowali do zdjęć, gawędzili chwilkę ze swoją zachwyconą publicznością. I zaraz potem ci młodzi w większości artyści, którzy grają w najsłynniejszym chyba musicalu ostatnich 30 lat, w jednym z najlepszych teatrów w najsławniejszej na świecie dzielnicy teatralnej, ci ludzie należący jakby nie było do elity tej profesji, na których miejscu chcieliby się znaleźć ich niezliczeni konkurenci, po rozdaniu autografów wychodzili na chodnik, szli gdzieś sobie pieszo, pewnie do stacji metra, i po przejściu zaledwie kilku metrów stawali się zwykłymi wtopionymi w tłum przechodniów anonimowymi osobnikami, na których nikt nie zwracał nawet najmniejszej uwagi. Tak jakby wyszli sobie właśnie z pracy lub z uniwersytetu i wracali do domu. Było to zupełnie zaprzeczenie gwiazdorstwa, które tak często widać u innych znacznie mniej utalentowanych estradowców.
Poza tym, żeby skończyć już z tematyką nowojorską, co rusz stwierdzałem, że jest tu sporo celebrities, o których jakoś nigdy nie słyszałem, albo których nie jestem w stanie rozpoznać. Przed wieżowcem Apple na zbudowanej tam tymczasowej estradzie nagrywała swój występ dla któregoś z porannych programów telewizyjnych niejaka Rihanna. Ludzie krzyczeli, a ochraniarze patrzyli na mnie groźnie, więc jest pewnie bardzo sławna. Jeden z ludzi pilnujących porządku był wyraźnie zgorszony, gdy przed jej krótkim występem (a więc nie wiedząc jeszcze, czy chodzi o aktorkę, piosenkarkę, dziennikarkę czy kucharkę) zapytałem go najpierw, czy jest to znana osoba, i gdy ośmieliłem się następnie zapytać, co ona w życiu robi. Teraz już wiem, że śpiewa.
W innym miejscu, tym razem w dzielnicy teatrów tuż obok Broadwayu, natykam się pewnego wieczoru na grupę może 50 osób czekających na kogoś lub na coś przed wyjściem z dość brzydkiego budynku z cegły. W postkomunistycznym odruchu zapytałem, co rzucili, i dowiedziałem się, że rzucili gwiazdy. W środku odbywało się nagranie „The Late show”, jeśli dobrze pamiętam tytuł, a ludzie czekali na wyjście dzisiejszych gości programu. Mieli być Will Smith i Morgan Freeman, ale wyszli pewnie wcześniej lub innym drzwiami. Wyszła natomiast do samochodu jakaś blondynka, której nie rozpoznałem. Ludzie krzyczeli, a ona rozdawała autografy, więc jest to pewnie sławna osoba. Ale znowu odniosłem podobne wrażenie: owa euforia obejmowała może 30 metrów kwadratowych chodnika przed drzwiami do tego budynku, a o parę kroków dalej życie toczyło się dalej.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura