McCain ma zbyt wielu zwolenników

Wczoraj w „Meet the press” John McCain tłumaczył, że nie jest źle, bo popiera go na przykład pięciu byłych sekretarzy stanu US.

I wpadł na kiepski pomysł wyliczenia kolejno nazwisk owych pięciu głosujących na niego sekretarzy stanu. Warto było, bo to przecież ważne i szanowane osobistości. Po czterech nazwiskach nagła pustka w rozbieganych oczach, i paniczne szukanie piątego. Niestety to piąte nazwisko jakoś nie chciało wychynąć na powierzchnię senatorskiej pamięci. Zdarza się.

Ale dzielny John, zamiast udawać, że nic się nie stało, i przejść do dalszego ciągu, postanowił nacisnąć na replay. I zaczął od nowa, licząc niewątpliwie, że piąty sekretarz sam wróci. Mówi więc znowu: przecież popiera mnie pięciu byłych sekretarzy stanu. I zaczyna wyliczanie jeszcze raz. Z czterema pierwszymi poradził sobie doskonale, jak przy pierwszym podejściu. Potem jednak znów pustka, piąty sekretarz w dalszym ciągu pozostaje anonimowy.

Po kilku sekundach grzebania w pamięci McCain daje za wygraną i kończy: „no i jeszcze ten piąty”.

Trzeciego podejście już nie próbował.

Dopiero może minutę później, gdy prowadzący wywiad przeszedł już do innego tematu, kandydat nagle przypomniał sobie nazwisko tego piątego popierającego go sekretarza stanu, oczywiście przeprosił go i dodał, że to, a jakże, bardzo znakomity polityk.