Z pozoru mało znacząc wywiad premiera Kaczyńskiego do poniedziałkowego wydania tygodnika "Wprost" rozwiewa wszelkie wątpliwości, kto był gwarantem nietykalności wszelakich mend politycznych dawnego aparatu PZPRowskiego. Pozwoliłem sobie zacytować kilka zdań z tygodnika "Wprost".
"Latem 1990 roku, w trakcie kampanii Lecha Wałęsy, gen. Czesław Kiszczak zaproponował mi przez pośredników zawarcie swoistej ugody. On da mi listę stu najważniejszych agentów SB, którzy nigdy nie byli zarejestrowani, a ja mu zagwarantuję bezpieczeństwo"
Dlaczego premier dopiero teraz, po 17 latach o tym mówi? Tak bez powodu przypomina sobie pewne fakty ze swojego życia politycznego?
Dlatego muszę postawić tu kilka kluczowych pytań.
Dlaczego akurat Kiszczak zwrócił się do Jarosława Kaczyńskiego? Czy Kaczyński był gwarantem jego nietykalności? Czy ówcześni działacze reżimu wiedzieli do koga udają sie z taka lista? A może byli święcie przekonani, że Kaczyński to "swój chłop" i on "to" załatwi? Pytań może być i powinno być więcej! Tylko kto na nie odpowie?
Jest i drugie, celowe dno tego wywiadu. Kaczyński oswaja społeczeństwo(swój elektorat ) z myślą, że są i "inne" tajniejsze archiwa i ,ze tylko on(lub "ktoś" za chwile się zgłosi) ma dostęp do nich?
Lekarstwem i odpowiedzią na te wszystkie bolące pytania i wątpliwości jest powszechny dostępie do archiwów IPNu.
