Wojtek Kucharski Wojtek Kucharski
294
BLOG

Dobro czy zło? (w kontekście pomagania innym)

Wojtek Kucharski Wojtek Kucharski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Czytałem ostatnio parę upublicznionych listów – współczesna A pisała do współczesnej M (i odwrotnie) w nieco staroświeckim stylu. 

Spróbuję i ja takiej konwencji. ;-) Otóż...


Drogi R,

myślałem o naszej wymianie zdań w „zasadniczych kwestiach teoretycznych”.


Stwierdziłem wczoraj: dobro jest kategorią wyłącznie subiektywną (jeśli uważam, że coś jest dobre dla mnie czy dla innych – to przekonanie odzwierciedla li tylko stan mojej świadomości).


Ty byłeś w opozycji:

a. istnieją działania jednoznacznie dobre;

b. człowiek może takie właśnie działania wybrać;

c. ergo – dobro jest obiektywne, zarówno to postrzegane (przez ludzi oceniających zewnętrzne sytuacje etyczne), jak i sam wybór dobra, „opowiedzenie się po jego stronie” (może być oceniany jako „dobry”).


Powiem, trochę schizofrenicznie: tak, zgadzam się, prawie... a w zasadzie to się nie zgadzam.


Zgadzam się, bo:

Jeśli przyjmiemy wzorzec dobra (np. w postaci, choćby tylko, listy uczynków związanych z zakresem materialnym [inne zakresy, choćby „uczynki miłosierne, co do duszy” sa bardziej skomplikowane i wymagają „grubych” założeń światopoglądowych]), to możemy się nim posłużyć i wtedy wszystko funkcjonuje... jak katechizm przykazał. 


Za to nie zgadzam się, bo:

- wzorzec dobra to bardzo śliska sprawa (od „uszczęśliwiania na siłę”, poprzez „dawanie ryby zamiast wędki”... generalnie – coś jest dobre o tyle, o ile znamy, lub możemy przewidzieć, wszystkie uwarunkowania [łącznie z psychicznymi, „duchowymi”, „tymi w przyszłym życiu” czy też np. „w kręgu karmy”]); w 100-procentową trafność określenia „dobry” powątpiewam (chyba... w każdym przypadku, że tak zekstrapoluję także swoje przyszłe doświadczenia i skojarzenia); 

- wybór dobra jako dobra... to następny śliski temat (nawet jeszcze „śliższy”): – kazano nam kiedyś (i ten imperatyw w nas tkwi)? – boimy się ostracyzmu? – jesteśmy mało asertywni? – chcemy „zahandlować” („dobro wraca”, nie w tym, to w przyszłym życiu)? – dobro pasuje nam do obrazu samych siebie? – współodczuwamy ze światem i dlatego wybieramy dobro? (to, wymienione na końcu, wyjaśnienie, oczywiście, świadczy o nas najlepiej... ale czy – ze względu na to, że potrafimy tak ładnie nazwać przyczyny swojego wyboru, inne motywacje automatycznie znikają a ta staje się prawdziwa?) 


Nie ma przeszkód, uważam, w pozwalaniu sobie na „dobro” w ramach potocznego języka czy opisu własnych odczuć (choć raczej przysłówkowo: „jest mi dobrze” albo np. przyznanie komuś racji: „dobrze zrobił”, „dobrze powiedział”).


I jakie jest Twoje zdanie, R, „dobrze” napisałem?


Skoro tak wyrzucam „dobro” ze świata (ba, mógłbym nawet przytoczyć na poparcie tego wyrzucania parę cytatów biblijnych... ale mi się nie chce – to zwykle niewiele wnosząca żonglerka), co zamiast „dobra”?


Proszę bardzo, (przykładowo) moja minietyka jest taka:

Ważne są – po prostu – inne istoty i ich potrzeby (ze wskazaniem na człowieka, jako istoty najbardziej dla nas komunikatywnej).

Staram się odpowiadać na przedstawiane wprost lub dostrzegane przez siebie potrzeby innych, w miarę możliwości nie wyróżniając swojej osoby.

Odpowiadam na te potrzeby w przypadkach, w których uznaję, że jestem niezastąpiony lub zastąpienie mnie byłoby skomplikowane dla potrzebującego.

Nie odpowiadam na potrzeby, w których dostrzegam jakieś ukryte lub niby poboczne, a w istocie ważniejsze dla drugiej strony, motywacje.

Nie wyszukuję potrzeb i potrzebujących, nie rozglądam się specjalnie za nimi (ani w przestrzeni, ani w czasie; nie przewiduję też ponad miarę codzienności, co się może wydarzyć, żeby z kolei wygenerować potrzebę niesienia wyprzedzającej pomocy już teraz). 


Na ogół spotykam się z ocenami przypisującymi mojemu działaniu kategorię „dobro” (no, chyba że przyznam się komuś do swoich obiekcji względem „dobra”... wtedy do posądzenia o „zło” już tylko krok), zdarzali się też tacy, którzy chcieli mnie sprawdzać i nawet zastawiali pewne pułapki, „bo to niemożliwe, żeby ktoś był wyłącznie dobry, musi mieć jakąś ciemną stronę”. Żenuje mnie taka wizja rzeczywistości – nie chcę nikomu odbierać jego miłych skojarzeń związanych z „dobrem” – tylko czuję się wtedy, jak ktoś chwalony np. za postawę wegetariańską, kto właśnie zamówił szpinak... wyłącznie dlatego, że akurat miał na niego ochotę. 

„Dobroć” moich działań nie obchodzi mnie ani trochę, za to ich adekwatność do sytuacji – zdecydowanie tak (podobna postawa innych wobec mnie byłaby mi najbardziej naturalna i najprzyjemniejsza).


Twój oddany,

W


Postanowiłem wrzucić tu parę tekstów niefabularnych. (Fabuły zdarzało mi się już próbować i wiem, na co mnie stać.) Teraz chciałbym się zorientować, na ile strawne są dla Was moje refleksje na temat życia. Będę wdzięczny za wszelką, pozytywną i negatywną krytykę ;-) – zależy mi, żeby pisać lepiej (uniwersalnie ;-) a nie tak, że tylko wtedy, kiedy sam odczytuję swój tekst, jest on zrozumiały). Chętnie bym się dowiedział, w którym miejscu zasypiacie i co z innych blogów polecacie jako kontrprzykład.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo