Jedna z prywatnych stacji telewizyjnych przygotowała dla swoich widzów prezent na zbliżające się święta w postaci "kolędy" śpiewanej przez jej dziennikarzy. Cudzysłów stosuję tu nie bez kozery.
Na teledysku ciepła muzyka, uśmiechy wykonawców, gwiazdeczki, choineczki, dziecięce buzie – no sam miód. A jakie słowa – że „dobro znów rodzi się”, „znika zło”, a to wszystko... „w taki dzień”. Nic tylko „uwierz w święta” – śpiewają dziennikarze znanej stacji. Dlaczego jednak czuję, że czegoś tu brak? A może kogoś?
Czym w ogóle jest kolęda? Czy nie tradycyjną pieśnią religijną o narodzinach Chrystusa, śpiewaną w okresie Bożego Narodzenia? A tymczasem serwuje się nam coraz cześciej święta bez Świętego (jeśli nie liczyć Świętego Mikołaja vel. Dziadka Mroza, którego w grudniu jest tyle, że można się o niego potykać jak o figurki krasnali przy drogach dojazdowych do Niemiec). Mamy wierzyć w święta, ale niekoniecznie w Świętego.
To taka nowa świecka tradycja. Ma być świątecznie, ale bez przesady. Dużo po potrawach, przedświątecznych porządkach, zakupach. Mniej o szopkach, więcej o shoppingu. Jezus, wcielenie, inkarnacja – broń Boże, bo spadnie oglądalność, albo urażone zostaną uczucia „religijne” jakiegoś ateisty. Tego od nas wymaga poprawność (areligijno-)polityczna. I dopiero tak jest dobrze, trendy, wporzo.
A Jezus mówi inaczej: "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. (...) Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie (...)" (J 14,1-3). Mówi: Wierzcie we mnie! Wierzcie w moje powtórne przyjście!
Olgierd Danielewicz