Eugene Poteat pracował w latach 1960 - 1980 jako analityk wysokiego szczebla w Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), w której zasłużył się w rozwoju satelitarnych systemów szpiegowskich USA. Jest autorem licznych publikacji związanych z wywiadem i służbami specjalnymi. W dzisiejszym "Naszym Dzienniku" wypowiada się o katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem.
Amerykański analityk wywiadu nie kryje, że już w dniu tragedii był przekonany, iż to Rosjanie musieli stać za tym wypadkiem. Motywem ich działania mogła być chęć odwrócenia uwagi opinii światowej od Katynia i przypadającej wówczas okrągłej rocznicy zamordowania polskich oficerów. Po drugie, domniemani sprawcy chcieli oderwać Polskę od NATO i osadzić w naszym kraju prorosyjską władzę, do czego zresztą doszło.
W zakresie działań wobec samolotów wrogich państw ma nasz wschodni sąsiad bogate doświadczenia z czasów zimnej wojny, gdy sowieckie służby specjalne za pomocą zmanipulowanego sygnału radiolatarni naprowadzały amerykańskie maszyny w celu ich zestrzelenia.
"W przypadku Smoleńska - mówi Eugene Poteat - samolot TU-154M leciał w kierunku radiolatarni, licząc na to, że wkrótce uda się zobaczyć ziemię, a wieża wciąż powtarzała, że pilot jest na właściwej ścieżce i kursie. Tymczasem samolot był od prawidłowego kursu na lewo i na złej wysokości. W końcu się rozbił, istotnie na lewo od ścieżki prowadzącej w kierunku pasa starowego. Wystarczy, że bliższa radiolatarnia będzie przesunięta na lewo, a kontroler zapewnia, że maszyna jest na właściwym kursie, i wtedy nie sposób uniknąć katastrofy. W podobnych okolicznościach rozbije się każdy samolot, niezależnie od jego wyposażenia."
Czy mamy szansę, iż prawda o tej tragedii wyjdzie na jaw? - Znany w świecie były pracownik wywiadu twierdzi, że trudno jest odkryć prawdę w sprawach, w które są wmieszani Rosjanie, bo oni są naprawdę dobrzy w ukrywaniu prawdy.
Inne tematy w dziale Polityka