Zdecydowane zwycięstwo Fideszu i Viktora Orbana w 2010 roku na Węgrzech pozwoliło na rozpoczęcie gruntownych reform w kraju, który jeszcze przez 22 lata po upadku komunizmu nie mógł uporać się z pozostałościami totalitarnego systemu. Viktor Orban przejął rządy w momencie, gdy państwo kierowane przez liberałów i socjalistów znajdowało się na krawędzi upadku. Odważne i szybkie decyzje i działania premiera, uderzające także w międzynarodowe korporacje, spowodowały szaleńczą histerię medialną na Węgrzech i w Europie.
Teraz włączyły się do walki ciała UE. Komisja Europejska zdecydowała o otworzeniu wobec Węgier procedur karnych o naruszenie unijnego prawa m.in. w sprawie ograniczenia niezależności banku centralnego. Straszy się też rząd Fideszu możliwością zamrożenia dofinansowania na rozwój projektów regionalnych. Viktor Orban zasygnalizował więc urzędnikom UE gotowość do kompromisu. O aktualnej sytuacji na Węgrzech mówi w "Naszym Dzienniku" doradca premiera prof. Imre Pozsgay:
"Teraz prawie cały świat jest przeciw Węgrom. A właściwie przeciw Orbanowi ze względu na jego politykę wobec wpływowych instytucji. To wywołuje oddźwięk także w kraju. (...) Sprzeciw wobec rządu dotyczy małego segmentu społeczeństwa, ale bardzo głośnego. (...)
Nasze położenie nie jest jeszcze katastrofą. Oczywiście mamy duży dług i to on pozwala stosować ten cały mechanizm związany z ratingami. Wszystko wskazuje jednak na to, że jeszcze w tym roku budżet i finanse państwa da się jakoś spiąć. (...) To czynnikom zewnętrzym zależy, by u nas była katastrofa".
Wczoraj, 17 stycznia przed siedibą przedstawicielstwa KE w Warszawie odbył się protest przeciw działaniom urzędników Unii wobec Węgier: "Nie pierwszy raz w dziejach Węgry stają się dla Polaków źródłem otuchy i inspiracji - oświadczyli manifestanci. - Odważnie podjęty przez nich wysiłek wyzwolenia się z krępujących uzależnień wewnętrznych i zewnętrznych budzi nasz podziw. (...) Protekcjonalny ton, połajanki, a nawet groźby wobec prawowitego rządu Węgier są dla nas nie do przyjęcia".
"Widać, że instytucje unijne reprezentują coś zupełnie innego niż zbiorowy interes państw europejskich - ocenia te działania prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas dzisiejszej konferencji prasowej. - A właśnie to powinny reprezentować i nie wtrącać się w nie swoje sprawy".
Inne tematy w dziale Polityka