"Zatruta krew bratnia" to tytuł 53-minutowego filmu zrealizowanego przez Krzysztofa Wojciechowskiego. To "historia podana bez znieczulenia" - pisze Mariola S. Walędzik (nick: @carcinka), autorka zdjęć i montażu. Tak więc w filmie przedstawione są liczne fotografie, rejestrujące morderstwa dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu w latach 40-tych ubiegłego wieku. Na ziemi leżą zwłoki ofiar z widocznymi ranami i uszkodzeniami ciała. Twarze zabitych wyrażają ból i przerażenie.
Jak to było możliwe, że doszło wtedy do masowych okropnych morderstw cywilnej ludności polskiej zamieszkałej na Wołyniu i w innych częściach zachodniej Ukrainy? - Historia podzieliła dwa bratnie narody, które przez długi lata mieszkały razem, obok siebie. "Byłby to paradoks historii?" - zapytuje reżyser.
Jak logicznie wytłumaczyć to piekło, które zgotowali bezbronnym Polakom Ukraińcy, mieszkający często w tej samej lub sąsiedniej wiosce. Przecież ewentualni "ciemiężcy" (oficerowie WP, policjanci, urzędnicy) byli zastrzeleni lub wywiezieni na Sybir przez sowietów. Pozostali w swych domach głównie robotnicy i chłopi polscy wraz z licznymi rodzinami.
Relacje świadków wydarzeń lub ich potomków są wstrząsające. Były np. takie przypadki, że Ukrainiec - by zachować swe życie - zmuszony był zamordować swą żonę Polkę i córkę. Albo nacinano żyjącemu człowiekowi skórę przy łokciu i zdzierano ją aż do paznokci. 10 lipca 1943r. koło wsi Kustycze zostali zamordowani przez rozerwanie końmi polscy parlamentariusze, którzy przybyli na Ukrainę, by błagać oprawców o litość dla ludności polskiej. "Kilkadziesiąt osób w mojej rodzinie zostało zamordowanych. To jakiś cud, że jestem na tym świecie" - mówi kompozytor Krzesimir Dębski, którego "Psalm nr 1" jest częścią składową filmu.

"Cerkiew przyczyniła się w dużym stopniu do tych morderstw" - mówi ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski. Inny rozmówca uzupełnia: "Jesteśmy w tej cerkwi i słyszymy, że pszenica to dzielny naród ukraiński, a kąkolem są ci, którzy przeszkadzają żyć, czyli Polacy".
Występują też w filmowym utworze osoby, które jakby nie zdawały sobie sprawy lub ignorowały ogrom nieszczęść, który spadł na ludność polską. "My im daliśmy pierwsi popalić - przekonuje były poseł na Sejm RP Zbigniew Bujak. - A później już się zaczęło". Ukrainiec, też były poseł Sejmu RP, prof. Włodzimierz Mokry odpowiada słuchaczce: "Pani nie dopuszcza myśli, że Polacy też mogli mordować. (...) Jeśli są orlęta polskie, to są i orlęta ukraińskie. (...) Ukraińcy nigdy nie napadli na Polskę, a że się bronili na swoim własnym terytorium..."
Rzeź ludności polskiej na Wołyniu i w innych częściach Ukrainy odciska swe piętno także dzisiaj. Niełatwa jest droga do pojednania narodów polskiego i ukraińskiego, gdy masowe morderstwa nie są nazywane po imieniu. "Nie ma dzisiaj określonych zbrodniarzy - mówi ks. T. Isakowicz - Zaleski. - Państwo ukraińskie powinno nazwać rzecz po imieniu". Ukraiński historyk dr Wiktor Poliszczuk dodaje: "Prawda jest generalnie planowo ze względów politycznych zakłamywana". Podobnie sądzi prof. Jacek Wilczur, mówiąc: "Władze państwa polskiego nie uczestniczą w odkrywaniu prawdy".

Jakież więc są - po 70 latach - szanse na pojednanie? - "Nie powinno być znaku równości pomiędzy nacjonalistą ukraińskim a Ukraińcem" - twierdzi Ewa Siemiaszko, zaś Wiktor Poliszczuk mówi: "Nie widzę perspektyw dobrego sąsiedztwa. Jest na Wołyniu zmasowana propaganda nacjonalizmu ukraińskiego".
Przedpremierowy pokaz filmu "Zatruta krew bratnia" Krzysztofa Wojciechowskiego odbędzie się w środę 15 stycznia br. o godzinie 18:00 w klubokawiarni "Niespodzianka", ul. Marszałkowska 7. Wstęp bezpłatny. Pisze o tym blogerka @carcinka w swej notce - zaproszeniu, link: http://carcinka.salon24.pl/560341,zatruta-krew-bratnia-zaproszenie-na-prapremiere
Inne tematy w dziale Kultura