Happening narodowców z 2017 roku w Katowicach.
Happening narodowców z 2017 roku w Katowicach.

Wraca sprawa zdjęć europosłów na szubienicach. Sąd Najwyższy ma podjąć ważną decyzję

Redakcja Redakcja Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Sędzia w Katowicach zwrócił się do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy wieszania wizerunków europosłów na szubienicach innemu sądowi. Jego zdaniem, może zachodzić tu konflikt interesów. 

Chodzi o manifestację środowisk narodowych, zorganizowaną w listopadzie 2017 r. w Katowicach. Po wcześniejszym umorzeniu tej sprawy przez prokuraturę, w połowie lutego br. pełnomocnik europosłów przesłał do Sądu Okręgowego w Katowicach subsydiarny akt oskarżenia przeciwko organizatorom i uczestnikom demonstracji. 

Dobro wymiaru sprawiedliwości

Rzecznik tego sądu Jacek Krawczyk stwierdził, że środowe postanowienie referent sprawy motywuje dobrem wymiaru sprawiedliwości. W obszernym uzasadnieniu zwrócił m.in. uwagę, że jeden z oskarżonych - Jakub K., w czasie, gdy mała miejsce manifestacja, był asystentem sędziego w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach.

- Pan sędzia chce, by SN zbadał, czy te przesłanki podniesione w postanowieniu mogą budzić wątpliwość w opinii publicznej co do obiektywizmu Sądu Okręgowego w Katowicach jako sądu orzekającego. Jeśli SN uzna, że tak, to wtedy przekaże sprawę innemu sądowi równorzędnemu, natomiast jeżeli uzna, że nie, wtedy Sąd Okręgowy w Katowicach merytorycznie rozpozna tę sprawę - wskazał sędzia Krawczyk.

Przypomnijmy, że uczestnicy manifestacji w Katowicach powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia sześciorga europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce. Wcześniej katowicka prokuratura, która prowadziła śledztwo w tej sprawie pod kątem art. 119 kodeksu karnego - czyli stosowania groźby bezprawnej z powodu przynależności politycznej - umorzyła je, nie dopatrując się przestępstwa. 

Umorzenie razy dwa 

Zdecydowano się na taki krok z uwagi na "brak znamion czynu zabronionego"  - była to już druga taka decyzja katowickich śledczych. Po pierwszej, zaskarżonej przez pełnomocnika europosłów, sąd nakazał kontynuowanie postępowania. Zdaniem prokuratorów, przedstawiciele środowisk narodowych nie popełnili przestępstwa.

W grudniu pełnomocnik europosłów powiadomił, że zaskarżył tamto postanowienie do Prokuratury Regionalnej w Katowicach - zgodnie z nowymi przepisami, wyznaczającymi taką ścieżkę odwołania. Już wówczas zapowiadał, że w przypadku nieuwzględnienia zażalenia, zostanie złożony subsydiarny akt oskarżenia przeciwko uczestnikom demonstracji. W styczniu prokuratura nie uwzględniła zażalenia i utrzymała decyzję o umorzeniu w mocy.

Umarzając w listopadzie 2020 r. - już po raz drugi - śledztwo, prokuratura okręgowa podawała, że w postępowaniu przeprowadzono wszystkie czynności wskazane przez Sąd Okręgowy w Katowicach, który uchylił poprzednie postanowienie o umorzeniu - przesłuchano kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji oraz Straży Miejskiej zabezpieczających manifestację.

- Przeprowadzona po wykonaniu uzupełniających czynności całościowa analiza zebranego w sprawie materiału dowodowego wykazała, iż w sprawie zasadnym jest umorzenie postępowania. Podstawą umorzenia jest brak znamion czynu zabronionego – zakomunikowano.

Śledztwo było prowadzone pod kątem art. 119 kodeksu karnego, który mówi o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości. Może za to grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Taka sama kwalifikacja została przyjęta w subsydiarnym akcie oskarżenia.

Umarzając postępowanie po raz pierwszy - w listopadzie 2019 r. - prokuratura oceniła, że uczestnicy zgromadzenia pod hasłem: "Stop współczesnej Targowicy. Manifestacja w obronie wartości narodowych i patriotycznych" nie dopuścili się przestępstwa, a wydarzenia na pl. Sejmu Śląskiego były tylko "inscenizacją". Sposób wyrażania przez nich poglądów prokuratura oceniła krytycznie w kategoriach moralno-etycznych.

Śledczy ocenili wówczas, że taka forma manifestacji nie wyczerpała znamion przestępstwa, a celem 20-minutowego zgromadzenia było "wyrażenie krytyki wobec działań tych europarlamentarzystów, którzy głosowali za przyjęciem negatywnej wobec Polski rezolucji Parlamentu Europejskiego".

Śledczy przekonywali też, że owa krytyka wiązała się ze sposobem głosowania, a nie przynależnością polityczną europosłów, a żaden z uczestników manifestacji nie kierował wobec polityków gróźb i nie nawoływał do popełnienia przestępstwa ani nie wypowiadał się personalnie na temat europosłów. Jak uzasadniała prokuratura, "inscenizacja" polegająca na wieszaniu portretów polityków na konstrukcjach naśladujących szubienice, "miała charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII wieku, a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina". 

Spór o praworządność w Polsce

Parlament Europejski przyjął w połowie listopada 2017 r. rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności. PE wyraził m.in. zaniepokojenie proponowanymi zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, które "mogą strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce". W dokumencie znalazł się też apel PE do polskiego rządu, by potępił "ksenofobiczny i faszystowski" Marsz Niepodległości.

Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS, SLD wstrzymało się od głosu, eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu. Większość PO wstrzymała się od głosu, ale sześciu europosłów poparło ten dokument. Byli to: Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i Róża Thun. To ich zdjęcia uczestnicy manifestacji powiesili na szubienicach.

Podczas śledztwa przesłuchano w charakterze świadków uczestników i organizatorów manifestacji oraz funkcjonariuszy policji, Straży Miejskiej, a także pokrzywdzonych europosłów. Mówili oni, że po happeningu otrzymywali maile i telefony kierowane do ich biur poselskich, a zawierające treści znieważające lub o charakterze gróźb. Uważają, że uczestnicy zgromadzenia powinni byli usłyszeć zarzuty. Zarzucali też śledczym opieszałość, skarżyli się na przewlekłość postępowania. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo