41-letni optyk, który porwał i zamordował 11-letniego Sebastiana z Katowic, przyznał się do winy. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty. Śledczy sprawdzają, czy mężczyzna miał coś wspólnego z samobójstwem 13-letniej Dominiki, która skoczyła z dachu piekarni. Był jej wujkiem.
Zarzuty dla zabójcy Sebastiana
- Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty, w tym zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Podejrzany składał bardzo obszerne wyjaśnienia, przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Oczywiście na tym etapie nie możemy ujawniać treści wyjaśnień - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski.
41-latek usłyszał zarzut zabójstwa z art. 148 par. 2 Kodeksu karnego, który jest rozwinięty w czterech punktach, opisując m.in. zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Prokuratura nie ujawnia dokładnej kwalifikacji, nie podaje też treści drugiego zarzutu, tłumacząc to dobrem postępowania. Podejrzanemu grozi kara więzienia na czas nie krótszy niż 12 lat, 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie.
Jak dodał prok. Łubniewski, na wtorek rano zaplanowano kontynuowanie przesłuchania podejrzanego. Jeśli prokuratura wystąpi o aresztowanie 41-latka, sąd na rozpoznanie jej wniosku będzie miał 24 godziny.
Co się stało w sobotni wieczór?
Sebastian zaginął w sobotę - wyszedł na plac zabaw w Dąbrówce Małej w Katowicach. Miał wrócić o godz. 19, ale poprosił SMS-em mamę o zgodę na przedłużenie zabawy o pół godziny. Po upływie wyznaczonego czasu nie wrócił do domu i nie nawiązał już kontaktu z rodziną.
Poszukiwania z udziałem policjantów i strażaków trwały od sobotniego wieczora, kiedy matka chłopca zgłosiła zaginięcie. Mundurowi przeczesywali okolicę miejsca zaginięcia i sąsiednie dzielnice. Potencjalnego sprawcę udało się wytypować w niedzielę, na podstawie analizy zapisu kamer monitoringu, które zarejestrowały samochód należący do 41-latka w pobliżu placu zabaw.
- Kryminalni ustalili, że za zaginięciem chłopca może stać osoba poruszająca się samochodem marki ford. Od momentu wytypowania numerów rejestracyjnych pojazdu policjanci w niespełna 40 minut dotarli do jego właściciela, mimo tego, że nie przebywał w miejscu swojego zameldowania. Okazał się nim 41-letni mieszkaniec Sosnowca. Mężczyzna został zatrzymany, a w rozmowie ze śledczymi przyznał się do uprowadzenia, a następnie zabójstwa 11-latka - informowała rzeczniczka śląskiej policji podinsp. Aleksandra Nowara.
Porwał i udusił dziecko
Wkrótce policjanci odnaleźli ciało dziecka – było ukryte na terenie budowy w sosnowieckiej dzielnicy Niwka - kilka kilometrów od Dąbrówki Małej, gdzie chłopiec mieszkał. Do sąsiedniego Sosnowca sprawca zawiózł go samochodem. Miejsce ukrycia zwłok wskazał wkrótce po zatrzymaniu.
Sekcja zwłok zamordowanego dziecka wstępnie wykazała, że Sebastian zmarł w wyniku uduszenia.
W postępowaniu od początku brane jest pod uwagę seksualne tło zbrodni, prokuratura nie chce się do tego odnosić. Według nieoficjalnych informacji, 41-latek jest sosnowieckim optykiem, po rozwodzie, ma dwoje dzieci. Był już znany policji. W 2008 r. porwał inne dziecko, któremu robił zdjęcia, następnie je wypuścił. W 2018 r. w związku z uszkodzeniem ciała żony miał zakaz zbliżania się do niej. Kilka lat temu na jego nośnikach elektronicznych zabezpieczono treści pedofilskie.
Jak dowiedziała się PAP, Sebastian po uprowadzeniu był prawdopodobnie przetrzymywany w kilku różnych miejscach. W jednym z nich został zamordowany, a potem przewieziony na teren budowy, gdzie - jak podały media - sprawca zamierzał ciało dziecka zalać betonem. Prokuratura nie odnosi się do tych szczegółów.
Skoczyła z dachu, był jej wujkiem
Śledczy będą też sprawdzać, czy podejrzany mógł mieć związek ze śmiercią 13-latki z Sosnowca, która w listopadzie ubiegłego roku popełniła samobójstwo, skacząc z dachu dawnej piekarni i zmarła w szpitalu w wyniku doznanych obrażeń. Według doniesień prasowych, 41-latek był jej wujkiem, bratem ojca.
13-letnia Dominika i 2 lata młodsza Natalia skoczyły z drugiego piętra opustoszałej piekarni przy ul. Kolarskiej w Sosnowcu. Młodsza z dziewczynek, która przeżyła, zeznała potem, że to nie był wypadek. Śledczy nie chcieli się wypowiadać, co dokładnie skłoniło 13-latkę do samobójstwa. Mówili, że "problemy emocjonalne".
Prokurator będzie tę informację weryfikował w toku śledztwa, akta zostały już przesłane do sosnowieckiej prokuratury okręgowej, ale nie jest przesądzone, że postępowanie będzie podjęte – usłyszał dziennikarz PAP od jednego ze śledczych.
ja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo