Ksiądz Isakowicz-Zaleski był gościem Sławomira Jastrzębowskiego
Ksiądz Isakowicz-Zaleski był gościem Sławomira Jastrzębowskiego

Jak SB represjonowała ks. Isakowicza-Zaleskiego. "Sprawcy udawali pracowników pogotowia"

Redakcja Redakcja Jastrzębowski wyciska Obserwuj temat Obserwuj notkę 33
Za pierwszym razem dmuchnęli mi w oczy gazem, podpalili piwnicę. Miałem się przewrócić i problem miał się sam rozwiązać. Drugim razem byli bardziej profesjonalni. Udawali pracowników pogotowia, powiedzieli, że proboszcz dostał zawału. Zostałem pobity, związany. Do dziś ciężko o tym mówić – ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski opowiedział w programie "Jastrzębowski Wyciska" o tym, jak dwukrotnie w 1985 roku został brutalnie pobity przez Służbę Bezpieczeństwa.

- Byłem wtedy bardzo młodym księdzem. Już jako kleryk związany byłem z niezależnymi pismami ukazującymi się w podziemiu. Brałem udział w kolportowaniu pism, nie dostałem paszportu, choć byłem skierowany na studia do Rzymu. Od 1984 roku byłem związany z duszpasterstwem ludzi pracy - wspominał duchowny z Krakowa. 

Przeczytaj też:

"Jastrzębowski wyciska". Gościem ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

- Zostałem dwukrotnie napadnięty. Za drugim razem przyjechał samochód jak karetka, z którego wysiedli mężczyźni i młoda dziewczyna. Powiedzieli, że mój proboszcz miał zawał, że muszę jechać. Gdy wyszedłem, to mnie pobili, wtargnęli do mieszkania – wspominał ks. Isakowicz-Zaleski. Jak podkreślił, zachował się film z wizji lokalnej robionej potem przez SB, traktowany jako materiał szkoleniowy dla esbeków. - To żywy dokument, że esbecja maczała w tym palce i tuszowała sprawy, gdy prokuratura podjęła działania już po 1989 roku - przekazał ksiądz.

- Za pierwszym razem dmuchnięto mi jakimś gazem w oczy. Nie można określić jakim, bo milicja podjęła działania na trzeci dzień, gdy nie było już śladów. Obrażenia była poważne o tyle, że podpalona też została piwnica. Najpewniej miało być tak, że się wywróciłem sam, doszło do pożaru i jest "po kłopocie" - relacjonował ksiądz Isakowicz-Zaleski. Jak podkreślił, cudem uszedł z życiem. Za drugim razem akcja była bardzo dobrze zorganizowana. Sprawcy udawali pracowników pogotowia wiedząc, że żaden kapłan nie odmówi wyjazdu do chorego.

- Związali mnie. Pobili. Ciężko mi o tym mówić – podkreśla duchowny. – Gdy oglądałem po czasie film, dopiero dotarło do mnie, co tak naprawdę planowano zrobić - podsumowuje ksiądz Isakowicz-Zaleski.

W latach 80. działała groźna Służba Bezpieczeństwa, która przeprowadzała szereg zabójstw, prowokacji, pobić. Odnosząc się do sprawy Grzegorza Przemyka - o którym powstał ostatnio film Jana P. Matuszyńskiego pt. "Żeby nie było śladów" - ks. Isakowicz-Zaleski ocenił, że jest ona znana i dobrze opisana. Ale jest szereg spraw nierozwikłanych, a często mówi się o "nieznanych sprawcach". To zdaniem księdza Isakowicza-Zaleskiego "nieodrobiona lekcja przez III RP, choć wiele spraw rzeczywiście udało się załatwić".


Przeczytaj też:

Ks. Isakowicz-Zaleski ostro o Rydzyku: "Ci co tuszują nadużycia są tam męczennikami"

Twój telefon sprawdza, co jesz, z kim się lubisz. "Chińczyków interesuje wszystko"

Śmiech podczas powodzi pogrąży Lascheta? Merkel: Jutro chadecja musi wygrać


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka