Czy Władysław Kosiniak-Kamysz może jeszcze politycznie uwodzić? Fot. PAP/Wojciech Olkuśnik
Czy Władysław Kosiniak-Kamysz może jeszcze politycznie uwodzić? Fot. PAP/Wojciech Olkuśnik

Prof. Flis: Sojusz Hołowni z PSL może odnieść sukces, ale na razie na to za wcześnie

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
PSL, Porozumienie i Polska 2050 mają dość podobnych wyborców. Ale też mają innych aktywistów, co może stanowić przy ewentualnej współpracy problem. Partia Kosiniaka-Kamysza ma jednak pewien atut – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog.

Ostatnie sondaże są dość surowe dla PSL, Porozumienia, nawet Szymona Hołowni. Ludowcy mają nawet 1-2 proc., Gowin się nie liczy, z kolei Polsce 2050 też spada. Tymczasem sondaż uwzględniający tzw. „nową chadecję” wokół PSL, z Hołownią i Gowinem, daje już tej formacji prawie 20 proc. Czy faktycznie taka formacja mogłaby powstać i miałaby szansę zaistnieć?

Prof. Jarosław Flis: Przede wszystkim do wyborów jest jeszcze sporo czasu, więc na razie formacje te mogą z sojuszem poczekać. Owszem – wszystkie trzy – PSL, Porozumienie i Polska 2050 mają dość podobnych wyborców. Ale też mają innych aktywistów, co może stanowić przy ewentualnej współpracy problem. Chodzi o to, że na przykład ruch Hołowni miał być zupełnie nową jakością na polskiej scenie politycznej. A trudno mówić, by PSL, formacja, która istnieje w polskiej polityce od wielu lat, miał być nową jakością. Choć, ma tu pewien atut.

Przeczytaj też:


Jaki?

Nową jakością nie jest, ale jest jakością inną. To znaczy ma bardzo długą historię, tradycję. A przede wszystkim to jedyna prawdziwie demokratyczna partia w Polsce. Kiedyś jeden z nielubiących PSL-u wójtów powiedział, że o tym, kto będzie liderem w powiatowych strukturach partii wiadomo tam dopiero po tym, gdy przeliczy się głosy. No, to zupełnie inna jakość niż w Platformie Obywatelskiej czy Prawie i Sprawiedliwości, gdzie lidera lokalnych struktur namaszcza przewodniczący bądź prezes. W PSL jest z tym inaczej. Za współpracą tych ugrupowań przemawiałoby kilka czynników. Na przykład – jak wynika z moich badań, jedną trzecią głosów w wyborach do Sejmu oddanych na listy z tzw. bandy czworga, a więc PiS, PO, Lewica i PSL stanowiły głosy oddane na lokalnych radnych. Ludzi rozpoznawalnych w samorządach. Ruch Szymona Hołowni samorządowców nie ma. Więc wsparcie ze strony struktur PSL, które w samorządach jest bardzo mocne i ma sprawdzony aparat. Z kolei dla ludowców taka koalicja mogłaby być cenna, z uwagi na to, że Hołownia ma większe poparcie sondażowe, efekt świeżości.

Według doniesień medialnych lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz miał krytykować Jarosława Gowina za to, że jest zbyt antypisowski i antyrządowy, tymczasem szansę miałaby formacja, która odbierałaby głosy także umiarkowanych wyborców PiS?

To sprawa bardziej złożona. Faktycznie elektorat takiej opozycji pomiędzy PiS i PO dzieli się na dwie grupy wyborców. Pierwsza, która jest radykalnie antypisowska i głosuje na „każdego, byle nie PiS”. Druga, która nie zagłosuje na PiS, ale też mocno dystansuje się od PO. Ciekawym przykładem jest Konfederacja, która połączyła w sobie cechy z jednej strony formacji antyrządowej, krytykującej obecną ekipę, jak i partii konserwatywnej, niepoprawnej politycznie. Wykorzystała tu skręt reszty opozycji w lewo. Natomiast ewentualne wejście do rządu Konfederacji oznaczać by mogło jej koniec.

Co do ewentualnego sojuszu PSL, Hołowni i Gowina, to dziś jest za wcześnie by cokolwiek wyrokować. Do wyborów zostały jeszcze dwa lata. Nie wiemy, czy Konfederacja przetrwa, nie wiemy, czy PO pójdzie bardziej na lewo, czy nie. Pewna przestrzeń dla takiego ugrupowania pomiędzy istnieje, ale o jakimś formalnym sojuszu rozmowy będą się toczyć bliżej wyborów, do których według konstytucji zostały jeszcze dwa lata. Dodatkową grupą, która może zaangażować się w politykę mogą być samorządowcy, którzy dotąd trzymali się z boku. Teraz rząd poniekąd zmusił ich do zaangażowania się w politykę krajową. Choćby poprzez niekorzystne dla samorządów rozwiązania Polskiego Ładu.

No nie do końca, rząd tłumaczy, że podział środków ma być oparty na algorytm, zupełnie niepolityczny…

Tak, ale ten algorytm ma być uzależniony od skali inwestycji. Inwestycji państwowych, a więc zależnych od partii rządzącej. Więc siłą rzeczy będzie to cios w samorządy niezależne od PiS. I skutkiem może być też zaangażowanie polityczne niektórych samorządów.

Przeczytaj też:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka