Mateusz Morawiecki, Ursula von der Leyen, Angela Merkel i Manuel Macron Fot. PAP/EPA/JOHN THYS / POOL
Mateusz Morawiecki, Ursula von der Leyen, Angela Merkel i Manuel Macron Fot. PAP/EPA/JOHN THYS / POOL

„Rząd walczy z Unią, a jednocześnie zadłużać się chce w Chinach. Chocholi taniec PiS”

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 144
Słyszymy, że państwo polskie ma wypuścić obligacje w juanach w Chinach. Czyli mamy poważnie zadłużyć się na rynku chińskim. Czyli rząd krytykuje Unię Europejską i jest gotów nawet zrezygnować ze środków z UE, a jednocześnie zadłuża się w kraju, który poważnie uzależnia innych, wpływając też na ich politykę. Polityka zagraniczna PiS to chocholi taniec. Trudno w niej się połapać – mówi Salonowi24 Paweł Zalewski, poseł niezrzeszony z Komisji Spraw Zagranicznych, były polityk PO.

Definitywnie rozstał się Pan z Platformą Obywatelską. Co Pan teraz porabia, jak wygląda Pana sytuacja?

Paweł Zalewski: Sytuacja jest stabilna. Mogę pracować dla Polski jako poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej.

Przeczytaj też:

Dlaczego banki centralne inwestują w złoto? NBP wyjaśnia

Będzie Pan przystępował do jakiegoś istniejącego ugrupowania, czy może budował coś nowego?

Na razie zostawię to bez komentarza.

W Platformie Obywatelskiej był Pan przez lata. Od lipca jej liderem ponownie jest Donald Tusk. Jak ocenia Pan funkcjonowanie tej formacji po powrocie byłego premiera?

Nie oceniam tego, co dzieje się w Platformie Obywatelskiej, bo nie jestem już w tej formacji.

Jako poseł uczestniczy Pan w głosowaniach, pracach komisji. Ostatni tydzień to wiele ważnych wydarzeń w Unii Europejskiej, na linii Komisja Europejska – polski rząd. Rację w sporze ma PiS, mówiąc, że broni suwerenności, czy unijni politycy, chcący przywołać nasz kraj do porządku?

Rację mają ci, którzy od sześciu lat mówią o tym, że w Polsce naruszana jest konstytucja. Ludzie, którzy ostrzegają, że w Polsce sądom odbiera się niezawisłość, a obywatele mogą zostać pozbawieni prawa do wymiaru sprawiedliwości z prawdziwego zdarzenia. W tym kontekście rację ma Parlament Europejski i Komisja Europejska, wskazujące w jaki sposób PiS i polski rząd łamią traktaty europejskie. Chodzi o kwestie niezawisłości sądownictwa. A to sprawa fundamentalna dla jedności Unii Europejskiej. Z prostej przyczyny – wspólne zasady dotyczący niezawisłości sądów decydują o zaufaniu w ramach Wspólnoty. Bez zaufania Unia się rozpadnie. To jedna kwestia – rację ma Unia. Osobną kwestią jest ocena samej polityki rządu na forum Unii Europejskiej. I tu moim zdaniem mamy do czynienia z pewną grą, główne na użytek wewnętrzny. Ona ma poprawić nie tylko notowania, ale też utrzymać równowagę na zapleczu obozu Zjednoczonej Prawicy. Ale w działaniach polskich władz widzimy poważną sprzeczność.

To znaczy?

Rząd sam poparł w Brukseli zasadę, że państwa, które nie dadzą gwarancji, że pieniądze będą odpowiednio wydatkowane, muszą się liczyć z utratą środków z Unii Europejskiej. I teraz Polskie władze są w UE na cenzurowanym. Z jednej strony rząd chce środków z UE i chwali się ich pozyskaniem, z drugiej lekceważy groźbę ich utraty. Rządzący mają świadomość, że środki z Programu Odbudowy są kluczowe dla polskiej gospodarki. Choćby dla realizowania programów socjalnych. Oczywiście, że programy socjalne nie są finansowane ze środków unijnych. Ale skorzystanie ze środków unijnych pozwala na przekazanie środków z budżetu na cele socjalne. Bez pieniędzy z Unii byłoby to znacznie trudniejsze. I pamiętamy jeszcze niedawno rządowe bilbordy mówiące o 700 miliardach z Unii dla Polski. Dziś w sytuacji gdy Parlament Europejski domaga się uruchomienia mechanizmu, na który polski premier się zgodził, a Komisja Europejska nad uruchomieniem owego mechanizmu się zastanawia, premier Morawiecki mówi, że w zasadzie te pieniądze nie są nam konieczne. To wyraźna sprzeczność. Są też inne, bardzo niepokojące.

Na przykład?

Naszym bardzo ważnym sojusznikiem są Stany Zjednoczone. Ich administracja przestrzega przed wchodzeniem w bliskie relacje z Chinami. Słusznie – bo Chiny uzależniają od siebie partnerów, wpływając później na ich politykę. To samo robi Rosja, ale w tym wypadku przynajmniej werbalnie rządzący deklarują, że mają świadomość płynących stamtąd zagrożeń. Z Chinami jest odwrotnie. Słyszymy, że państwo polskie ma wypuścić obligacje w juanach w Chinach. Czyli mamy poważnie zadłużyć się na rynku chińskim. To kolejna sprzeczność – rząd krytykuje Unię Europejską i jest gotów nawet zrezygnować ze środków z UE, a jednocześnie zadłuża się w kraju, który poważnie uzależnia innych, wpływając też na ich politykę.

Wracając do Unii Europejskiej – rządzący jednak zapowiadają ustępstwa, są choćby deklaracje o likwidacji Izby Dyscyplinarnej?

No i tu znów mamy dowód na niespójność polityki PiS. Jarosław Kaczyński faktycznie zapowiedział, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zostanie zlikwidowana. Ale w ślad za deklaracją nie poszły czyny, bo nie przedstawił na razie żadnego projektu stosownej ustawy, która izbę miałaby likwidować. Premier Morawiecki podczas szczytu zgodził się na zasady wzajemnej odpowiedzialności finansowej za środki użyte do funduszu odbudowy, mechanizm, który uwspólnotawia dług. I wzmacnia integrację europejską. A jednocześnie werbalnie takie mechanizmy ostro krytykuje. Trudno się w tym połapać.

Jaki jest cel tej polityki?

PiS chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Z jednej strony pogłębiać integrację europejską, z drugiej dla celów polityki wewnętrznej ostro z Unią się spierać. Ta gra ma na celu utrzymać eurosceptycznych wyborców PiS oraz pozyskać sympatyków Konfederacji. Pamiętamy strategię prezesa Jarosława Kaczyńskiego, która miała nie pozwolić na to, by wyrosło cokolwiek na prawo od PiS. A tu pojawiło się ugrupowanie, które w niektórych sondażach przekracza nawet 10 proc. Tylko, że ta gra podjęta przez PiS jest bardzo trudna. Na dłuższą metę niewiarygodna ani dla wyborców Konfederacji, ani dla Unii Europejskiej. Proszę zwrócić uwagą, jak bardzo osłabła nasza pozycja w Unii. Co więcej – w zasadzie przestała istnieć Grupa Wyszehradzka. Trudno o niej mówić, skoro stosunki z Czechami determinują spór o Turów, a premier nie jedzie do Budapesztu, bo nie chce się spotkać z szefem czeskiego rządu. Polityka naszej dyplomacji jest jakimś z chocholim tańcem. Jest na dłuższą metę nie do utrzymania, bo polityka zagraniczna państwa powinna być stała, a nie popadać z jednej skrajności w drugą. Obywatele i zagraniczni partnerzy muszą mieć świadomość, w którą ta polityka zmierza. Tego nie ma.

Mateusz Morawiecki podczas szczytu spotkał się z kolei z Marine Le Pen, szefową francuskiego Frontu Narodowego. Skandal, czy może normalne spotkanie z ważną francuską polityk?

Marine Le Pen jest druga w wyścigu na prezydenta Francji. Ale nie zanosi się, żeby prezydentem została. Francja jest poważnym krajem. I utrzymywanie relacji z francuskimi politykami jest rzeczą oczywistą. Jednak Marine Le Pen nie jest normalnym politykiem francuskim. Jest agentem wpływu Putina. To nie ulega wątpliwości. Jest finansowana przez Putina, w Rosji widzi istotny czynnik polityki europejskiej. Jest osobą, która poparła aneksję Krymu. Chce zlikwidowania strefy Shengen i de facto Unii Europejskiej. Rozumiałbym potrzebę utrzymywania kontaktów, gdyby Marine Le Pen była samodzielnym politykiem i reprezentowała interesy tylko swoich wyborców. Ale w tym wypadku niestety reprezentuje interesy Putina. I to spotkanie polskiego premiera z panią Le Pen musi być odczytywane w kontekście rosyjskich powiązań Frontu Narodowego. To każe stawiać kolejne znaki zapytania wobec polityki PiS. Musi wywoływać pytania o rzeczywiste intencje polskiego rządu.

Przeczytaj też:

Wielka manifestacja "Solidarności" przed siedzibą TSUE. Na miejscu jest też Bąkiewicz

Bieńkowska: W konkluzjach ze szczytu unijnego nie będzie tematu praworządności


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo