Część komentatorów w stacjach telewizyjnych wygłasza opinie za wynagrodzenie.
Część komentatorów w stacjach telewizyjnych wygłasza opinie za wynagrodzenie.

Temat tabu. Komentarze telewizyjnych ekspertów za pieniądze

Marcin Dobski Marcin Dobski Marcin Dobski Obserwuj temat Obserwuj notkę 38
Jeśli myślicie, że opinie publicystów i ekspertów zapraszanych do stacji telewizyjnych, wynikają z ich przekonań i obiektywnej analizy danego tematu, to macie rację, bo z reguły tak właśnie jest. Jednak jest też grono stałych gości programów, którzy są na "etatach", płaci im się za dyspozycyjność i zawsze komentują wydarzenia zgodnie z linią polityczną danej telewizji.

Nie wiem czy odkryję jakąś tajemnicę, ale z pewnością duża część opinii publicznej nie zdaje sobie sprawy, jak telewizje ukierunkowują jej sposób myślenia. W środowisku dziennikarskim jest to tajemnica poliszynela. 

Eksperci w telewizjach

Mechanizm jest prosty. Wybucha w mediach gorący, kontrowersyjny temat. W obecnych czasach każdy problem dzieli obywateli i siłą rzeczy staje się polityczny. W tak spolaryzowanym społeczeństwie, jak nasze, nie ma miejsca na niuansowanie i widz potrzebuje jasnego przekazu - czy ma być za czymś, czy przeciwko czemuś. Nie ma czasu na samodzielne myślenie. W sukurs przychodzi ekspert, który podaje jedyny słuszny punkt widzenia.

Każda strona sporu politycznego chce inaczej przedstawić dane zagadnienie i zrobić to jak najszybciej. W myśl zasady: kto pierwszy, ten lepszy. Ekspert musi być "pod telefonem", żeby objaśniać świat ciemnemu ludowi.

Widziałem kopię faktury wystawionej na 4 tys. zł dla jednego ze znanych publicystów, który sporadycznie komentował wydarzenia dla jednej ze stacji. Zakładam więc, że inni komentatorzy, którzy niemal nie wychodzą ze studia telewizyjnego, dostają znacznie większe wynagrodzenie za bycie na każde zawołanie. Pieniądze wykluczają wyskoki specjalisty z jakąś nieprawomyślną opinią, co zdarzało się już w przeszłości i wprawiało przepytującego dziennikarza w zakłopotanie. 

Wypłata za "dyspozycyjność"

Koleżanka z innej stacji opowiadała mi kiedyś o tajemnicy poliszynela w jej firmie, że kilku ekspertów, dostaje wypłatę za dyspozycyjność. Nie zdarzało im się pochwalić działań wówczas rządzących.

Nie będę ujawniał nazwisk, choć niektóre znam, tak z obecnych komentatorów, jak również tych z minionych lat. Innych można się domyślić oglądając daną stację.

Być może któryś z ekspertów lub publicystów, z dużym parciem na szkło, byłby na zawołanie, żeby o każdej porze dnia i nocy komentować jakiekolwiek wydarzenie, ale znacznie większą motywacją jest gratyfikacja finansowa.

Nikt o zdrowych zmysłach nie siedziałby przecież w studiu telewizyjnym od rana do wieczora, będąc na każdy telefon, niezależnie od tego czy to okres wakacyjny, majówka czy święta. Chyba, że mu za to płacą, bo wtedy jest w pracy i ma taki obowiązek.

Jeśli oglądacie telewizje, to róbcie to uważnie. A najlepiej, jeśli sami poświęcicie czas na analizę zagadnienia i nie będziecie ślepo wierzyć w słowa publicysty lub eksperta.

Marcin Dobski 

Zobacz: 

Obrońca Mariupola ma dość. Mówi, jak się czuje w Azowstalu, gdy świat obserwuje walki

Zwykli orkowie nie mają lekko. Na Ukrainie kadyrowiec okradł rosyjskiego sołdata

Rosjanie odpuszczają! Rezygnują z udziału w obchodach w stolicy, poza jednym wyjątkiem


Marcin Dobski
Dziennikarz Salon24 Marcin Dobski
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka