Liczba kolizji po alkoholu jest naprawdę spora Fot. Pixabay zdj. ilustr.
Liczba kolizji po alkoholu jest naprawdę spora Fot. Pixabay zdj. ilustr.

Ekspert o wypadku J. Stuhra: Elitom wydaje się, że wszystko im wolno. Ale tak nie jest

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 85
Liczba głośnych zdarzeń, gdzie znani ludzie przyłapani są po alkoholu dowodzi, że przedstawiciele elit są podobni do ludzi, którymi pogardzają. Może to być też objaw tego, że po zdobyciu pewnego statusu w społeczeństwie niektórym wydaje się, że wszystko im wolno. Tymczasem tak nie jest, od nich wymagać musimy znacznie więcej – mówi Salonowi 24 Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu BRD24.

Jerzy Stuhr spowodował po alkoholu kolizję drogową. Przyznał się, przeprosił. Jak często zdarza się, że celebryci, artyści, politycy, wsiadają za kierownicę po alkoholu?

Łukasz Zboralski: Liczba głośnych zdarzeń, w których znane osoby zostały przyłapane na jeździe po spożyciu, bądź nawet po pijanemu, czy spowodowaniu kolizji, pokazuje, że zdarza się to niestety dość często. Było wiele sytuacji, gdy znani aktorzy, sportowcy, politycy, zostali albo złapani po alkoholu za kierownicą, albo wręcz byli sprawcami kolizji. Świadczy to o tym, że przedstawiciele elity często są bardzo podobni do tych, którymi na co dzień pogardzają. Czyli zwykłych ludzi, czy nawet z nizin, gdzie bardzo często zdarza się, że ktoś np. po paru głębszych jeździ sobie po pijanemu. Może to być też objaw tego, że po zdobyciu pewnego statusu w społeczeństwie niektórym wydaje się, że wszystko im wolno. Tymczasem tak nie jest, od nich wymagać musimy znacznie więcej.

Czy sytuacja, w której szanowany artysta, wybitny sportowiec dopuszcza się takiego czynu, przynosi groźne skutki społeczne – to znaczy zyskuje naśladowców, czy przeciwnie – nagłośnienie takiego zdarzenia może być rzeczą dobrą, bo odstrasza, pokazuje, że nawet gwiazdor nie jest bezkarny, jazda po alkoholu to duże kłopoty?

Żyjemy w czasach, że gdy ktoś znany coś zrobi, mówi się o tym znacznie częściej, sprawa jest głośna. O pijanych kierowcach nie będących znanymi ludźmi mówi się bardzo rzadko, zazwyczaj tylko wtedy, gdy dojdzie już do bardzo spektakularnego zdarzenia, jakiegoś tragicznego wypadku. W przypadku ludzi ze świecznika już sam fakt, że ktoś jechał po spożyciu, czy tym bardziej po pijanemu, spowodował nawet drobną stłuczkę, jest bardzo medialny. I mądre społeczeństwo nie skupi się tylko na piętnowaniu jednej osoby. Choć bez tego piętnowania się nie obejdzie i bardzo słusznie – trzeba to krytykować. Ale też należy przeprowadzić debatę co zrobić, by ludzie powyżej 0,2 promila, przede wszystkim powyżej 0,5 promila przestali pojawiać się na naszych drogach. Wzorców kilka jest. W Sejmie leży już od dłuższego czasu ustawa karząca pijanych kierowców konfiskatą pojazdu. Być może tak spektakularne zdarzenie sprawi, że prace nad tą ustawą zostaną szybciej dokończone.

Pijani kierowcy, którzy po paru głębszych wsiadają za kółko, zdarzają się niestety, stanowią potworne zagrożenie, ale bardzo często po spożyciu wpadają tzw. poniedziałkowi kierowcy – imprezowicze, na kacu, którzy są pewni, że mogą już jechać. Czy nie należałoby przygotować jakiejś akcji edukacyjnej, profilaktycznej, która uczuliłaby ludzi, że po imprezie poranny prysznic, kawa i jajecznica na boczku nie sprawią, że w mgnieniu oka ten alkohol zniknie?

Przede wszystkim, o czym także wielokrotnie pisałem – powinny się zmienić zasady nadzoru. Bo policyjne trzeźwe poniedziałki zazwyczaj wyłapują tylko właśnie imprezowiczów, ludzi, u których zostały jakieś śladowe ilości alkoholu w wydychanym powietrzu po imprezie. I oni moim zdaniem nie stanowią aż tak wielkiego zagrożenia, najwięcej wypadków najprawdopodobniej powodują pijani kierowcy powyżej pół promila, czy powyżej jednego promila. Mówię najprawdopodobniej, bo policja nigdy nie chciała udostępnić danych na ten temat. Ale jedno nie ulega wątpliwości. Najwięcej wypadków ma miejsce w weekendy, wieczorami. Więc kontrole policyjne na tym aspekcie powinny się skupić. A wracając do pytania, być może faktycznie przydałaby się jakaś akcja informacyjna nie tyle na temat nie jeżdżenia dzień po imprezie, ale konieczności kontroli po wypiciu. Możliwości zakupu alkomatu – najtańsze są naprawdę niedrogie, takie, jak ma policja, kosztują kilkaset złotych. Warto w nie zainwestować. Zawsze, jeśli nie mamy alkomatu, a chcemy jechać, mamy możliwość sprawdzić na komendzie, czy jesteśmy trzeźwi. To nic nie kosztuje. Warto być może przeprowadzić taką akcję informacyjną, że ilość alkoholu w organizmie to rzecz indywidualna. Że nawet jeśli kiedyś po wypiciu pewnej ilości alkoholu mieliśmy we krwi zero, to w wyniku różnych czynników teraz może być to wynik znacznie wyższy. Te czynniki są różne – waga, przyjmowane leki, poziom zmęczenia. Więc warto zainwestować w alkomat bądź poświęcić czas na spacer do komendy.

Przeczytaj też:


Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości