Nie zapominajmy o podzieleniu się opłatkiem z samotnymi i potrzebującymi Fot. Pixabay
Nie zapominajmy o podzieleniu się opłatkiem z samotnymi i potrzebującymi Fot. Pixabay

"Jezus był uchodźcą. Dziś dzielimy się opłatkiem z uciekającymi przed nowym Herodem"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
"W naszej fundacji pracuje pani Larysa. Razem z córką przybyła do Polski. Jej mąż został, walczył w oddziałach obrony terytorialnej. Niestety, zginął. A jego żona i córka nie mogły nawet pojechać na pogrzeb. To są niewyobrażalne dramaty. I właśnie w Wigilię, Boże Narodzenie, możemy z tymi ludźmi połamać się opłatkiem, być blisko nich. Pamiętać o tym, że Jezus także był uchodźcą, a Święta Rodzina uciekała przed Herodem. Ukraińscy uchodźcy uciekają przed współczesnym Herodem i jego zbrodniczą armią" – mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Prezes Fundacji Świętego Brata Alberta.

Boże Narodzenie to święta obchodzone przez różne wyznania chrześcijaństwa. Jakie jest jego znaczenie?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Obok Wielkanocy i Zesłania Ducha Świętego, Boże Narodzenie to najważniejsze święto chrześcijańskie. Wspomina oczywiście Narodzenie Jezusa Chrystusa. Daty dziennej narodzin nie znamy, ale przyjęło się, od pierwszych wieków chrześcijaństwa, że miało to miejsce z 24 na 25 grudnia. Nie ma też pewnej daty rocznej.

Wprawdzie czas w naszym kręgu kulturowym jest liczony od narodzin  Chrystusa, jednak i przy tym wyliczeniu nastąpiła pomyłka o kilka lat. Ale to nie ma większego znaczenia. Liczy się bowiem wątek religijny. Najważniejszy jest sam fakt przyjścia na świat Zbawiciela. Wcielenie Boga, który dał swego syna. Dotrzymał danego słowa, o przyjściu Mesjasza. I Zbawiciel przyszedł na świat w postaci Jezusa, syna Maryi.

"Absurdem jest mówienie o magii świąt, że ich sensem jest smartfon i dobry posiłek"

Katolicy i prawosławni, ale też grekokatolicy obchodzą święta w różnym czasie.  W tym roku ukraińska  Cerkiew zdecydowała, że jej wierni mogą  obchodzić Boże Narodzenie nie 7 stycznia, ale 24 grudnia, jak katolicy. Co ta decyzja oznacza?

Zacznę od przypomnienia, że co do samej daty narodzin była zgoda wśród chrześcijan, którzy wybrali datę nocy z 24 na 25 grudnia. Tu różnic nie było. One pojawiły się w wieku XVI gdy papież Grzegorz XIII dokonał zmianę kalendarza z juliańskiego, na nazwany imieniem  ojca świętego gregoriański. Nowy kalendarz objął cały świat  katolicki, nie przyjęli go prawosławni. Stąd te 13 dni różnicy. Obecna zmiana zaproponowana przez ukraińską Cerkiew prawosławną ma charakter symboliczny. Jest czytelną próbą podkreślenia odrębności prawosławia ukraińskiego od rosyjskiego. I jest  to zrozumiałe.

Natomiast przez setki lat  prawosławni, grekokatolicy i katolicy rzymscy żyli ze sobą i na Kresach Rzeczpospolitej. I na Podlasiu, i w mniejszym stopniu w innych regionach. Mówiło się zawsze o „świętach polskich” i „świętach ruskich”, był wzajemny szacunek. U Ormian to wygląda jeszcze inaczej, tam 6 stycznia obchodzi się święto Epifanii, czyli jednocześnie Narodzenia Pańskiego, Objawienia Pańskiego, czyli Trzech Króli (u Ormian mędrców było dwunastu),  oraz chrztu Jezusa w Jordanie, początku publicznej  działalności. Różnica ta wynika z faktu, że Kościół Ormiański należy do wyznań przed-chalcedońskich. To wyznania, które odłączyły się nie akceptując postanowień soboru w Chalcedonie w V wieku. Wtedy w całym chrześcijaństwie obchodzono nie Boże Narodzenie, a właśnie Wielkanoc i Święto Epifanii.

Tegoroczne święta są wyjątkowe o tyle, że przypadają w trudnym czasie. Tuż za naszą wschodnią granicą toczy się krwawa wojna. Do Polski przybyło wielu uchodźców, różnych wyznań. Jak wyglądają święta w Księdza fundacji?

W tej chwili jest bardzo dużo uchodźców. Są zazwyczaj albo grekokatolikami, albo są związani z różnymi odłamami prawosławia. W ośrodku dla uchodźców w Chrzanowie, który prowadzi nasza fundacja, na prośbę naszych podopiecznych obchodzimy dwie wigilie – katolicką i prawosławną. Na nowo odkrywamy znaczenie poszczególnych zwyczajów świątecznych.

Przykładem jest ustawianie dodatkowego nakrycia na wigilijnym stole. To była tradycja typowo polska. Sięga czasów zaborów, gdzie w okresie powstań, to nakrycie często było dedykowane konkretnym osobom. Ludziom z Syberii, poległym w Powstaniach, ludzi którzy byli zmuszeni do emigracji. Dziś mamy podobny przypadek w fundacji. Pani, która mieszka w ośrodku w Chrzanowie, ma  rodzinę w Charkowie. Wszyscy zostali tam. I ona prosiła mnie, żeby właśnie postawić nakrycie z myślą o jej bliskich. Zarówno podczas katolickiej, jak i prawosławnej Wigilii.

Jak uchodźcy z Ukrainy odnajdują się w tej rzeczywistości, tak trudnej – gdy minęły pierwsze miesiące wojny, a końca nie widać?

To są bardzo trudne sprawy. Ludzie ci z jednej strony bardzo są wdzięczni za to, co Polacy dla nich zrobili. Nie są pewni jutra. Nie wiedzą – czy wojna się skończy, kiedy, czy wrócą, czy nie. W naszej fundacji pracuje pani Larysa. Razem z córką przybyła do Polski.

Jej mąż został, walczył w oddziałach obrony terytorialnej. Niestety, zginął. A jego żona i córka nie mogły nawet pojechać na pogrzeb. To są niewyobrażalne dramaty. I właśnie w Wigilię, Boże Narodzenie, możemy się z tymi ludźmi połamać opłatkiem, być blisko nich. Pamiętać o tym, że Jezus także był uchodźcą. Że Święta Rodzina uciekała przed Herodem. Że ukraińscy uchodźcy uciekają przed współczesnym Herodem i jego zbrodniczą armią.

Patrząc na te tragedie możemy być też jednak wdzięczni, że u nas jest póki co pokój, mimo kłopotów czujemy się bezpiecznie.

U nas takiego dramatu nie ma. Ale nie brak poważnych bardzo problemów. W tym roku po raz kolejny byłem na Wigilii dla osób bezdomnych i potrzebujących w Krakowie, organizowanej  przez restauratora, pana Jana Kościuszkę. I uderza liczba uczestniczących w tej Wigilii. Po krótkim czasie, gdy wydawało się, że obszary biedy w Polsce się zmniejszają, znów można  zauważyć znacznie więcej ludzi ubogich. Mających problem z codziennym funkcjonowaniem. Jest też problem, o którym wspominałem już w ubiegłym roku – samotność.

Liczba ludzi samotnych jest w naszych czasach, w naszym otoczeniu ogromna. I z każdym rokiem narasta. To istotne, byśmy nie zostawiali tych ludzi, którzy są bez nikogo, opuszczeni. Może zapukali do sąsiada, o którym wiemy, że stracił bliskich, a jest sam. Może zaprosili na święta kogoś znajomego, o kim wiemy, że nie ma z kim świąt spędzić. Na pewno nie można zostawić tych ludzi.

W ostatnim czasie w różnych mediach coraz częściej widzimy artykuły pisane przez autorów, którzy wprost piszą, że nie lubią, albo wręcz nienawidzą świąt Bożego Narodzenia. To efekt laicyzacji, czy może wołanie o pomoc ludzi, którzy z uwagi na osobiste dramaty, złe doświadczenia, źle się czują w święta?

Tu jest wiele powodów. Na pewno jest problem laicyzacji, niektórzy ludzie nie wierzą, są ateistami bądź agnostykami. Ale nawet oni powinni po pierwsze, uszanować tradycję, po drugie znaleźć w tej tradycji coś pięknego, element łączący, wspólnotowy. Osobna sprawa to ludzie samotni, nieszczęśliwi. Ich po prostu nie możemy zostawić samymi sobie. Spróbować im pomóc, nie zapominać o nich.

Natomiast w tym całym trudnym czasie jest piękna rzecz – mimo różnic wyznań, obrządków, różnorodności, razem możemy obchodzić Boże Narodzenie. Czy w obrządku wschodnim, czy łacińskim, czy ormiańskim. Ta różnorodność jest  wielką wartością. Z punktu widzenia chrześcijańskiego ważne, by nie stracić istoty tych świąt. Jest nią przyjście na świat Zbawiciela. Oraz, by nie zapomnieć o otwarciu na potrzeby bliźniego, drugiego człowieka.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Przeczytaj też:

Nie lubią go dzieci przy wigilijnym stole, a ma magiczne właściwości. Kompot z suszu

Oto potrawy na świątecznym stole, które mogą zaszkodzić. Musisz na nie uważać

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo