(Gazociąg Baltic Pipe. Fot. PAP/Marcin Bielecki)
(Gazociąg Baltic Pipe. Fot. PAP/Marcin Bielecki)

Rosyjski dziennikarz grozi Polsce. Mówi o ataku na Baltic Pipe

Redakcja Redakcja Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 24
Rosjanie nie zgadzają się z decyzją Rady Bezpieczeństwa ONZ, która zadecydowała, że nie powstanie międzynarodowe śledztwo ws. sabotażu Nord Stream. Upust swojej złości dał dziennikarz Michaił Markelow, który wprost zachęca do ataku na gazociągi Baltic Pipe i Langeled.

Nie będzie międzynarodowego śledztwa ws. Nord Stream 

Rada Bezpieczeństwa ONZ odrzuciła wniosek Rosji o przeprowadzenie niezależnego międzynarodowego śledztwa w sprawie eksplozji na gazociągach Nord Stream 1 i 2 na Morzu Bałtyckim. Do ataków, które obiegły świat, doszło na Morzu Bałtyckim we wrześniu ubiegłego roku. Powszechnie oskarżana jest o ich dokonanie Rosja, dokonująca w tamtym czasie zmasowanych ostrzałów na infrastrukturę krytyczną Ukrainy. Pojawiły się też doniesienia w amerykańskiej prasie o działaniach na morzu proukraińskich sabotażystów, ale nie przedstawiono dotąd dowodów na poparcie tej tezy. 

Przed miesiącem Rosja złożyła wniosek do Rady Bezpieczeństwa o przeprowadzenie międzynarodowego dochodzenia. Składając go, ambasador Rosji Wasilij Nebenzja powiedział, że "bez obiektywnego i transparentnego międzynarodowego śledztwa niemożliwe będzie dotarcie do prawdy".

Członkowie Rady Bezpieczeństwa uznali jednak, że z ewentualnym międzynarodowym śledztwem pod egidą ONZ należy poczekać do zakończenia krajowych dochodzeń w Szwecji, Danii i Niemczech. Dochodzenia prowadzone przez te kraje "przebiegają kompleksowo, są transparentne i bezstronne" - ocenili.


Rosyjski dziennikarz wściekły

Rosyjski dziennikarz wojskowy Michaił Markelow opublikował w tej sprawie wpis na Telegramie. "Kiedy ataki terrorystyczne wstrząsnęły Rosją w latach dziewięćdziesiątych, terroryści został złapani lub zlikwidowani, także na terytorium innych krajów. Czy wysadzenie gazociągów Nord Stream 1 i 2 nie było atakiem terrorystycznym" – napisał. 

Dziennikarz przypomniał, że w ataku na Nord Stream Rosja straciła miliardy. "Teraz słyszymy o prawie międzynarodowym, a także o tym, że nie możemy wziąć udziału w śledztwie. Nie mamy zgody? Co z tego? Jaka powinna być odpowiedź? Będziemy rozmawiać o prawie z państwami, które dokonały tego ataku terrorystycznego?" – pytał Markelow, odnosząc się w ten sposób do tezy sugerowanej przez Kreml, że za atak odpowiadają służby zachodnie. 

W dalszej części wpisu Markelow zasugerował, że dobrym celem ataku odwetowego są gazociągi Langeled z Norwegii do Wielkiej Brytanii oraz Baltic Pipe z Norwegii do Polski. Rosja miałaby je zaatakować, a później tłumaczyć, że to nie jej sprawka. "To nie będzie zemsta, ale nieuchronna odpłata" – podsumował. 


Wciąż nie poznaliśmy winnych 

W czwartek szwedzka prokuratura, która prowadzi śledztwo ws. sabotażu Nord Stream oświadczyła, że wciąż nie wiadomo, kto stoi za atakiem. "Jest to przestępstwo, którego okoliczności z powodów naturalnych są trudne do zbadania. Detonacje miały miejsce na głębokości 80 metrów na dnie Morza Bałtyckiego" - zakomunikował prokurator Mats Ljungqvist.

"Obecnie prowadzimy szereg czynności dochodzeniowych.(...) Mamy nadzieję, że uda nam się ustalić, kto popełnił przestępstwo, ale należy stwierdzić, że w danych okolicznościach będzie to prawdopodobnie trudne" - oświadczył Ljungqvist.

Jak przypomniano, wcześniejsze analizy wykazały, że "mamy do czynienia z aktem sabotażu". Analizy przeprowadzone na wyłowionych z morskiego dna przez szwedzką marynarkę na zlecenie prokuratury kilku "obcych obiektach" wykazały ślady materiałów wybuchowych.

Szwedzka prokuratura, która prowadzi dochodzenie wspólnie ze służbami specjalnymi SAPO, zwróciła uwagę, że "incydent stał się polem gry do prób wywierania wpływu". Zapewniono, że "spekulacje nie mają wpływu na śledztwo, które opiera się na faktach".

MP

Fot. Gazociąg Baltic Pipe. PAP/Marcin Bielecki

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka