Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz o ostatnich relacjach z Rosją. Fot. Jakub Szymczuk/KPRP
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz o ostatnich relacjach z Rosją. Fot. Jakub Szymczuk/KPRP

Przydacz o wycofaniu ambasadora z Rosji. "W Moskwie nikomu nie żyje się bezpiecznie"

Redakcja Redakcja Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 61
Mimo ostatnich pogróżek pod adresem polskiego ambasadora w Moskwie Polska nie zamierza go wycofać z Rosji - przekazał szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. Przyznał jednak, że "życie w Moskwie dzisiaj to w ogóle jedno wielkie zagrożenie".

Skandaliczne słowa pod adresem polskiego ambasadora

Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz był pytany w "Kwadransie politycznym Jedynki" w TVP o komentarz do słów byłego rosyjskiego rzecznika praw dziecka Pawła Astachowa m.in. w kontekście przejęcia przez stronę polską byłej rosyjskiej szkoły w Warszawie, że od kiedy ambasadora Rosji w Warszawie Siergieja Andriejewa oblano w Warszawie czerwoną farbą czekał, czy ambasadora Polski Krzysztofa Krajewskiego znajdą pływającego w rzece Moskwie.

- To są skandaliczne, niedopuszczalne słowa, zwłaszcza z ust byłego urzędnika, pokazuje jak daleko od standardów cywilizacyjnych Rosja dziś odeszła - powiedział Przydacz.


Zwrócił uwagę, że od lat przedstawiciele dyplomatyczni byli objęci immunitetem, aby móc wykonywać swoją misję.

- W sprawie ambasadora rosyjskiego to nie przedstawiciele rządu czy administracji dopuścili się takiego czynu, tylko zwykli ludzie, postępowanie w tej sprawie trwa. Mimo że bardzo krytycznie oceniamy działalność ambasadora Andriejewa: po pierwsze to przedstawiciel putinowskiego reżimu, po drugie – człowiek, który w konstruktywny sposób polsko-rosyjskim relacjom nawet w poprzednich latach się nie przysłużył – powiedział gość programu „Kwadrans polityczny”.

Czy Polska powinna wycofać ambasadora z Rosji?

- Mimo wszystko nie można takich rzeczy robić, nie można też straszyć polskich ambasadorów, MSZ wydało w tej sprawie komunikat, że oczekuje iż strona rosyjska będzie wypełniać obowiązki wynikające z konwencji wiedeńskiej - dodał Przydacz.

Zapytany o to, czy polski ambasador nie czuje się zagrożony w Rosji, Przydacz odpowiedział, że "życie w Moskwie dzisiaj to w ogóle jedno wielkie zagrożenie".-  Nie tylko dla dyplomatów, ale też dla zwykłych Rosjan. Sposób funkcjonowania reżimu, bardzo agresywnie narastający nacjonalizm rosyjski – to wszystko tworzy atmosferę, w której w Moskwie nie żyje się dzisiaj nikomu specjalnie bezpiecznie – ocenił szef Biura Polityki Międzynarodowej Prezydenta RP.


Zapytany, czy w takim razie Polska nie powinna wycofać ambasadora z Rosji, tym bardziej że np. były prezydent Dmitrij Miedwiediew nie widzi sensu utrzymywania stosunków dyplomatycznych z Polską, Przydacz powiedział, że takich planów nie ma.

- Jeśli chodzi o nasze przedstawicielstwo w Moskwie, jesteśmy w koordynacji z państwami europejskimi i naszej wspólnoty euroatlantyckiej, jeśli wspólnie uznamy, że należy wycofywać dyplomatów, pewnie tak zrobimy, na ten moment takiej decyzji nie ma - odpowiedział.

- To też jest pewien zasób informacyjny dla świata, to że tam dyplomaci państw UE ta się znajdują, dzięki temu wszyscy lepiej rozumiemy co się dzieje w samej Moskwie - dodał.

Sprawa przejęcia rosyjskiej szkoły przez Polskę

Mówiąc zaś o sprawie szkoły rosyjskiej na warszawskim Mokotowie, która została w sobotę definitywnie przejęta przez stronę polską. Przydacz zapewnił, że "wszystko odbyło się lege artis".

- Wyrok niezawisłego sądu sprzed wielu lat nakazywał zwrot tych nieruchomości, bezprawnie dziś użytkowanych przez Federację Rosyjską, strona rosyjska była świadoma, że powinna zwrócić tę nieruchomość, nie zrobiła tego, więc należało przystąpić do egzekucji - powiedział.



ja

(Zdjęcie: Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz o ostatnich relacjach z Rosją. Fot. Jakub Szymczuk/KPRP)

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka