Wałęsa skradł show. Mówił na marszu, jaki był wielki i podziwiany

Redakcja Redakcja Lech Wałęsa Obserwuj temat Obserwuj notkę 62
Lech Wałęsa stał na scenie obok Donalda Tuska. Jego przemówienie miało być o opozycji, wyborach i PiS, ale były prezydent skupił się na sobie. - Na tym spotkaniu chcę powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia, tak mówią niektórzy - przemawiał ku wyraźnemu niezadowoleniu tłumu.

W marszu 4 czerwca biorą udział zwolennicy i działacze wszystkich partii opozycyjnych za wyjątkiem Konfederacji. Wśród zaproszonych gości był też Lech Wałęsa, który całkiem niedawno oznajmił, że przestał popierać Donalda Tuska i PO - za to, że wstrzymała się od głosu w Sejmie ws. ustawy o Sądzie Najwyższym, ale później zmienił zdanie. Jego przemówienie zapadło w pamięć uczestnikom pochodu w centrum Warszawy.  

"Więcej mam medali niż Breżniew"

- Podejrzewam, że tylu słuchaczy co dziś, w życiu już mi się nic nie zdarzy. Na tym spotkaniu chcę powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia, tak mówią niektórzy. Robotnik, elektryk, dużo dzieci, cztery profesury honorowe, ponad sto doktoratów, a medali mam więcej jak Leonid Breżniew - wyliczał noblista. 


- Na wszystkie rzeczy problemy i kłopoty patrzyłem przez praktyka. Nie mam nic przeciwko teorii, ale z teorii wybierałem tylko to, co mi pasowało i co praktycznie udało się przełożyć i zysk osiągać - doradzał zgromadzonym Wałęsa. - Teoretycznie to wszystko jest dość skomplikowane, jak to że zostałem agentem esbeckim. Teoretycznie nie mam obrony, bo jak wytłumaczyć, że nie byłem. A praktycznie, jest taki słynny Centkiewicz (Cenckiewicz - przyp. red.). I zastanawiałem się, dlaczego on mnie tak gnębi i doszedłem do wniosku, że on to wierzy. A dlaczego? Bo ten robotnik, prosty człowiek, nie mógł tego osiągnąć. Z tego powodu on mnie robi agentem! - krytykował jednego z historyków PRL. 

- Z jakiego powodu robi mnie Kaczyński? Otóż Kaczyński dobrze wiedział, że ja mu nie daruję niszczenia Polski, że go prędzej czy później wyrzucę. Dlatego rzucił potwarz, żeby mnie wam zabrać. Ja przeczekałem, bo wiem, że przyjdzie dzień, w którym powiemy: panie Kaczyński, taczki stoją - kontynuował były prezydent.  


"Nie chcecie mnie słuchać? To dziękuję bardzo"

Następnie Wałęsa wyraził pretensje do policjantów, którzy ochraniali manifestację, organizowaną przez opozycję. - Panowie policjanci, w waszych szeregach jest wielu patriotów. Widzicie kto łamie konstytucję? I wy ich chronicie? - pytał. 

- No dobrze, jak nie chcecie słuchać, to dziękuję bardzo, wszystkiego dobrego - podsumował, gdy z tłumu dobiegały głosy, że pora już ruszać z pochodem. 


- #Marsz4czerwca. Idziemy razem. Z Donaldem Tuskiem, z Lechem Wałęsą, z przyjaciółmi ze strony demokratycznej. Z całym morzem ludzi dobrej woli z każdego zakątka kraju. Idziemy dla wolnej, demokratycznej, europejskiej Polski. Idziemy po zwycięstwo! - komentował wystąpienie noblisty prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. 

Fot. Lech Wałęsa na marszu 4 czerwca/PAP/Leszek Szymański

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka