Alpinistka szła po rekord. Teraz musi tłumaczyć, że to nie przez nią zmarł człowiek

Redakcja Redakcja Alpinizm Obserwuj temat Obserwuj notkę 27
Kontrowersje wzbudza wyczyn norweskiej alpinistki Kristin Harili, która 27 lipca pobiła rekord zdobycia wszystkich 14 ośmiotysięczników świata w najkrótszym jak dotąd czasie. Sportsmenka została oskarżona o to, że wraz ze swoim zespołem zostawiła umierającego Szerpę w drodze na szczyt, aby osiągnąć swój cel.

Kristin Harila pobiła rekord w Himalajach

Od 26 kwietnia do 10 czerwca Harila zdobyła dziewięć ośmiotysięczników. Rozpoczęła od ataku na najniższy z nich - Sziszapangmę (8013 m n.p.m.) w Chinach, a następnie pokonała Dhaulagiri, Kanczendzongę, Mount Everest, Lhotse, Makalu, Czo Oju, Annapurnę i Manaslu w Nepalu. Po krótkiej przerwie przeniosła się do Pakistanu i zdobyła Nanga Parbat, Gaszerbrum I, Gaszerbrum II, Broad Peak oraz na zakończenie - K2, jeden z najtrudniejszych i drugi co do wysokości (8611 m n.p.m).

37-letniej Norweżce towarzyszyli także przewodnicy-szerpowie, a ponadto korzystała z tlenu.

Poprzedni rekord należał do Nepalczyka Nirmala Purji, który ustanowił go w 2019 roku, w zaledwie sześć miesięcy i sześć dni. Wymazał wtedy z tabel osiągnięcie Jerzego Kukuczki. Polak na zdobycie Korony Himalajów i Karakorum potrzebował 7 lat, 11 miesięcy i 14 dni.


Wokół rekordu Harili pojawiło się wiele wątpliwości. Najpierw szerpa Mingma G, powiedział, że aby pobić rekord, 27 lipca norweska alpinistka rzekomo oszukiwała, używając helikoptera dla swojego zespołu, aby wspiąć się do obozu 2 na Manaslu. - Możecie spojrzeć na dane z mojego trackera wspinaczkowego, aby uzyskać dowód - odpowiedziała Harila na zarzuty.

Mingma G. twierdzi, że wszystkie loty helikopterem w Himalajach są rejestrowane przez GPS w czasie rzeczywistym przez jednostkę rządową, więc można to zweryfikować i nie ma sensu zaprzeczać dowodom. O co chodzi? Helikopter leci i pozostawia grupy szerpów w każdym polu wysokości góry, wraz z całym niezbędnym materiałem i tlenem, z którego korzystają potem wspinacze. - Rekordy osiągnięte w ten sposób są wyraźnym brakiem szacunku dla reszty wspinaczy - uważa szerpa.


Człowiek umierał, a ludzie po nim deptali

Ale to nie wszystko. Teraz Harila jest oskarżona o nieudzielenie pomocy umierającemu tragarzowi, Mohammedowi Hassanowi, który spadł z nawisu na wysokości około 8 200 metrów podczas wspinaczki. Aby szybciej dotrzeć na K2, himalaistka miała go pozostawić go na śmierć, aby kontynuować wspinaczkę na szczyt.

Zostało opublikowane wideo, które, wywołało ostrą debatę na temat faktów w tej sprawie. W sprawie śmierci Mohammeda Hassana wszczęto śledztwo.

Hassan pracował jako tragarz, zatrudniony do noszenia sprzętu i pomagania w inny sposób tym, którzy próbowali zdobyć szczyt. Chciał zdobyc pieniądze na edukację dla trójki swoich dzieci. Podczas wspinaczki na K2 upadł i został ranny. Akurat tego dnia setki ludzi próbowało zdobyć szczyt, tłocząc się na górze, ponieważ było okno pogodowe. Wśród nich była norweska alpinistka Kristin Harila, której zespół, sponsorowany przez firmę outdoorową Osprey, próbował zdobyć 14 najwyższych szczytów świata w najkrótszym czasie. 

"Osiągnęliśmy szczyt numer 14", powiedziała Harila w materiale filmowym zrobionym na szczycie K2 27 lipca, stojąc obok swojego przewodnika, Tenjina "Lamy" Szerpy. Razem wspięli się na wszystkie szczyty i świętowali zdobycie szczytu K2 w trzy miesiące i jeden dzień.

Świętowanie Harili trwało jednak krótko. Gdy nagranie z drona z incydentu wcześniej tego dnia rozprzestrzeniło się w Internecie, wiele osób wyraziło oburzenie kosztem osiągnięcia po przerażającym incydencie kilka godzin wcześniej, mówiąc, że jej rekord blednie w porównaniu z utratą życia.

Na nagraniu widać, jak ludzie przechodzą nad leżącym szerpą, niemal po nim depcząc.

Alpinistka odpiera zarzuty. Grożono jej śmiercią

W długim poście na blogu na swojej stronie internetowej Harila powiedziała, że grożono jej śmiercią w związku z tym incydentem.

W oświadczeniach dla mediów i na swojej stronie internetowej Harila zaprzeczyła oskarżeniom krytyków, że ona i jej zespół zostawili Hassana na śmierć, argumentując, że materiał filmowy nie może uchwycić niuansów sytuacji ani trudnych decyzji dotyczących życia lub śmierci, które muszą być podejmowane w środowiskach, które tylko niewielka część ludzi może sobie wyobrazić.


- Po prostu nie jest prawdą, że nie zrobiliśmy nic, aby mu pomóc - powiedział Harila w rozmowie z "The Telegraph". - Próbowaliśmy podnieść go z powrotem na półtorej godziny, a mój kamerzysta pozostał na kolejną godzinę, aby się nim zaopiekować. W żadnym momencie nie został sam. "Biorąc pod uwagę liczbę ludzi, którzy pozostali w tyle i którzy się odwrócili, wierzyłam, że Hassan otrzyma wszelką możliwą pomoc i że będzie w stanie zejść na dół" - napisała na swojej stronie internetowej. "Nie w pełni zrozumieliśmy powagę wszystkiego, co się wydarzyło, aż do później.

Norweżka twierdzi, że powinno się skontrolować tych, którzy wysłali Hassana na górę. Powiedziała, że tragarz nie był "odpowiednio wyposażony" do wędrówki, wskazując na brak puchowego kombinezonu, maski tlenowej i rękawiczek.

Wilhelm Steindl, jeden ze wspinaczy, którzy opublikowali obciążające rekordzistkę nagranie, powiedział austriackiej gazecie, że Hassan "był traktowany jak człowiek drugiej kategorii" na górze. - To, co się tam stało, jest hańbą. Żywa osoba zostaje w tyle, aby można było ustanowić rekordy - powiedział. Steindl przerwał swoją próbę zdobycia szczytu poniżej miejsca wypadku Hassana, uznając ryzyko lawiny za zbyt wysokie i nie widział od razu, co się stało na górze.

- Na podstawie relacji trzech różnych naocznych świadków mogę powiedzieć, że ten człowiek wciąż żył, podczas gdy około 50 osób go mijało. Jest to również widoczne na nagraniu z drona – powiedział drugi ze wspinaczy Peter Flämig w rozmowie z wiedeńskim dziennikiem "Der Standard".

Steindl założył kampanię GoFundMe dla rodziny Hassana, która do tej pory zebrała ponad 121 000 dolarów.

ja


Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport