Artur Gierada, fot. Facebook
Artur Gierada, fot. Facebook

Polityk PO o brutalnej napaści na biuro senatora. Kiedyś sam padł ofiarą „egzekucji”

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 57
Człowiek w biurze senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego powtarzał, że senator jest „zdrajcą narodu”. Nie muszę nikomu mówić, co takie słowa oznaczają, do czego są zachętą – mówi Salonowi 24 Artur Gierada, lider świętokrzyskiej Platformy Obywatelskiej, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Cztery lata temu jego podobiznom zakneblowano usta, związano nogi i powieszono na drzewie.

Zaatakowano biuro senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego, to nie pierwszy przejaw agresji podczas kampanii w Polsce, zresztą z obu stron?

Artur Gierada: Jestem zszokowany zarówno samym zdarzeniem, jak i tym, jak bardzo polityka podzieliła społeczeństwo. Uważam jednak, że za agresję odpowiadają głównie przedstawiciele prawej strony sceny politycznej, media prorządowe w stosunku do tych, którzy nie zgadzają się z ich poglądami, używają pojęć, które nie powinny być akceptowalne, a więc takich jak "gorszy sort", jak "zdrajcy narodu". Zresztą ten człowiek w biurze senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego używał podobnego języka. Powtarzał, że senator jest „zdrajcą narodu”. Nie muszę nikomu mówić, co takie słowa oznaczają, do czego są zachętą.



Agresywne wystąpienia są po obu stronach sporu. Kilkanaście lat temu do biura PiS w Łodzi wpadł człowiek, który zastrzelił pracownika, ranił drugiego. Z kolei cztery lata temu doszło do zabójstwa Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska. Był ogromny hejt na zmarłego polityka PiS Jana Szyszkę, a w kampanii wyborczej w Świętokrzyskiem specyficzna forma agresji spotkała Pana osobę?

Tak, tak, miałem dość duże plakaty, takie oryginalnej wielkości. I przeprowadzono na nich „egzekucję” – mojej podobiźnie zakneblowano usta, związano nogi i powieszono na drzewie.

Zaraz po tej sytuacji było powszechne oburzenie, opisywały ją media. Potem temat nieco przycichł – czy sprawcy zostali złapani?

Tak, zostali złapani. To byli bardzo młodzi ludzie, przeprosili, zdecydowałem się na ugodę, nie chciałem bardzo młodym chłopakom niszczyć życia. W ramach ugody przeprosili mnie w lokalnej prasie, wpłacili pieniądze na cel charytatywny. Sprawa została zakończona.



Ta agresja w społeczeństwie zdaje się rosnąć. Pan mówi, że winna jest strona rządowa. Jednak gdy ktoś niedawno przypomniał w mediach społecznościowych, że mieliśmy w Polsce dwa polityczne mordy – Pawła Adamowicza i wcześniej Marka Rosiaka, rozpętała się burza. Bo jedni obrażali nieżyjącego prezydenta Gdańska, drudzy dyrektora biura PiS. Ci „łagodniejsi” nie obrażali ofiar, ale twierdzili, że zabójca Adamowicza musiał być niepoczytalny, więc mord polityczny nie był, zwolennicy opozycji sugerowali niepoczytalność Ryszarda C., zabójcy z Łodzi, choć akurat on został skazany na dożywocie, żadnej niepoczytalności u niego nie stwierdzono. Najbardziej jednak przerażające są twierdzenia, że czyjeś życie miałoby być mniej, czy więcej warte?

Oczywiście, że życie każdego człowieka ma taką samą wartość, jest po prostu bezcenne. Ja sobie zdaję sprawę, że czasami ten zbyt mocny język może być z obu stron i że sympatykom zarówno strony rządowej, jak i opozycyjnej, mogą czasem puścić nerwy. Nie zmienię jednak zdania, że główne postacie Koalicji Obywatelskiej nie używają tak dehumanizujących określeń wobec przeciwników.

Wystarczy spojrzeć, jak w rządowych mediach mówi się o Donaldzie Tusku. Co mówi prezes PiS – o "zdradzieckich mordach", "gorszym sorcie'. To już nie język anonimowych internautów, nie zaangażowanych, po którejś ze stron publicystów, ale głównych polityków partii rządzącej wspieranych przez swoich akolitów z mediów rządowych. Gdzie jako patriotów przedstawia się wyłącznie zwolenników obecnej władzy, a wszyscy owej władzy przeciwni, są obrażani, odsądzani od czci i wiary, wyzywani od zdrajców narodu. To trzeba zmienić.

Tylko jak to zrobić?


Częścią demokracji jest pluralizm mediów. Trzeba jednak zmienić środki masowego przekazu, ich język. Przede wszystkim wyraźnie mówić wszystkim Polakom, że mogą być patriotami, niezależnie od tego, na kogo głosują, w co wierzą, kogo kochają, że każdy, kto kocha Polskę, jest patriotą. My tego prawa nikomu nie będziemy go zabierać. Bo wielu wyborców PiS i prawicy naprawdę kocha Polskę, ich problem polega na tym, że są zmanipulowani przez rządowy przekaz i rządowe media.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka