Sprzątanie grobów osób, które doświadczały bezdomności, osób bezimiennych i samotnych na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Malczewskiego w Sopocie. Fot. PAP/Adam Warżawa
Sprzątanie grobów osób, które doświadczały bezdomności, osób bezimiennych i samotnych na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Malczewskiego w Sopocie. Fot. PAP/Adam Warżawa

Ksiądz prof. Bortkiewicz: Zmarłym nasza pomoc jest ogromnie potrzebna

Redakcja Redakcja Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
- Dwa pierwsze dni listopada w liturgii kościelnej stanowią dwa różne wydarzenia, ale wzajemnie się dopełniające. Pierwszy zatem dzień to dzień chwały, radości i spełnienia a drugi dzień, to czas oczekiwania i solidarności ze zmarłymi – mówi Salonowi 24 Ksiądz Profesor Paweł Bortkiewicz.

Dzień Wszystkich Świętych w okresie PRL określany był Świętem Zmarłych i nadal – choć dziś wróciła w przestrzeni publicznej właściwa nazwa, wielu ludziom kojarzy się jako dzień odwiedzania grobów bliskich, nieco zapomina się o tym, że tak naprawdę 1 listopada to radosna uroczystość, zaduma nad przemijaniem i modlitwa za dusze zmarłych powinna bardziej towarzyszyć Dniu Zadusznemu, 2 listopada. Jakie jest znaczenie listopadowych świąt, co tak naprawdę obchodzić powinni katolicy?

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz: Dwa pierwsze dni listopada w liturgii kościelnej stanowią dwa różne wydarzenia, ale wzajemnie się dopełniające. 1 listopada to uroczystość Wszystkich Świętych. Ona przypomina nam z jednej strony o sensie ludzkiego życia, jakim z punktu widzenia chrześcijańskiego jest spełnienie, a więc osiągnięcie pełni życia wiecznego z Bogiem. To jest zarazem przypomnienie i uświadomienie prawdziwego, najbardziej autentycznego wizerunku Kościoła – wspólnoty świętych żyjących na wieki z Bogiem. Święci znani są nam po części z imienia, po części pozostają bezimienni lub zapisani w naszych pamięciach i sumieniach, ale oni są i są świadkami tego, że świętość jest możliwa. Drugi dzień listopada – Dzień Zaduszny odsłania nam inny wymiar Kościoła – wspólnoty ludzi, którzy oczekują w stanie czyśćca na oczyszczenie i dostąpienie chwały nieba. To mówiąc obrazowo, ci ludzie najbardziej potrzebują naszej modlitwy, naszego wsparcia. Pierwszy zatem dzień to dzień chwały, radości i spełnienia a drugi dzień, to czas oczekiwania i solidarności ze zmarłymi.


Mówi się wiele o postępującej laicyzacji życia, odejściu młodych od Kościoła, a jednak wszelkie badania pokazują, że właśnie święta 1 i 2 listopada jednoczą Polaków niezwykle mocno. Widać to nawet po policyjnych statystykach – policjanci przyznają, że w dni te mają wiele pracy, z uwagi na tłumy ludzi odwiedzające cmentarze, masę jeżdżących, parkujących samochodów. Dlaczego akurat te święta cieszą się tak wielkim sentymentem Polaków?

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć kompetentnie i przekonująco. Być może z jednej strony są to dni bardzo nastrojowe. Jest to także okazja do rodzinnych spotkań, do odwiedzin stron rodzinnych, a to wiąże się z ogromnymi emocjami. Sądzę jednak, że przede wszystkim te dni stanowią swoiste zatrzymanie w codziennym pośpiechu pokrytym warstwą bezmyślności i prowokują do refleksji. W tych dniach pojawia się pytanie o sens ludzkiego życia, ale także o jego miarę. Bo przecież przekonujemy się, że ludzie zostają zapisani w naszej pamięci przede wszystkim poprzez wymiar dobra i miłości. To także okazja do odkrycia wymiaru historii, przede wszystkim własnych rodzin, ale ostatecznie tej rodziny rodzin, jaką jest naród. Zatem mam nadzieję, że obok warstwy czysto emocjonalnej, jest wyrażona w tej faktycznie ogromnej frekwencji, jakaś głębia ludzkiego ducha — nie zatarta czy nie zasypana pomimo faktycznie postępującej laicyzacji i banalizacji życia.

Dzień Zaduszny ma specjalne znaczenie dla osób, które straciły bliskich w ostatnich miesiącach. Są wiecznie żywe pytania, jak godnie przeżywać żałobę, ale też jak pomóc poprzez modlitwę osobom zmarłym. Tu Kościół daje akurat 8 dni, podczas które możemy te modlitwy ofiarować, na czym to polega?

Niewątpliwie przeżywanie żałoby jest sprawą ogromnie osobistą, indywidualną, doświadczeniem, w którym nie da się nikogo wyręczyć. Można niewątpliwie jednak pomóc takiej osobie tak, jak można pomóc samemu sobie w przeżywaniu osobistej żałoby. Taką pomocą jest zawsze modlitwa. W istocie nie wiemy, jaki jest los konkretnego człowieka po śmierci. Pomimo że z reguły jesteśmy przekonani o dobroci kogoś bliskiego, kogo utraciliśmy, zdajemy sobie sprawę, że nie znamy tajemnicy jego życia. W sytuacji, w której ten człowiek trafiłby do czyśćca, nasza pomoc jest mu ogromnie potrzebna. Kościół zachęca do odprawiania odpustu za zmarłych jako takiej pomocy. W jednej z tradycji ten odpust powinien kończyć się na uroczystości Wszystkich Świętych, wedle innej rozpoczynać się w dniu 1 listopada.


Sama chronologia nie jest najistotniejsza — istotna jest zawartość duchowa tego czasu. Zgodnie z nauczaniem Kościoła: „Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych. […]. Każdy wierny może uzyskać odpusty dla siebie lub ofiarować je za zmarłych” (KKK 1471). Właśnie w tych dniach od pierwszego do 8 listopada nawiedzając groby zmarłych i zanosząc modlitwy za nich, możemy uzyskać za naszych bliskich, którzy poprzedzili nas w drodze do wieczności, taki właśnie odpust.

Wreszcie – czym jest ten czyściec, za dusze, w którym będące wierni mają się modlić? Dlaczego dusze wg Kościoła nie idą automatycznie do nieba bądź piekła, tylko właśnie do jakiejś pośredniej części?

Zauważmy, że Kościół jest bardzo wstrzemięźliwy w orzekaniu o przeznaczeniu konkretnego człowieka po śmierci. Bardzo nieliczne jest stosunkowo grono tych, którzy zostali uznani za błogosławionych czy świętych. Przy czym ich postacie mają charakter egzemplaryczny. Kościół jednoznacznie stwierdza, że liczba świętych bezwzględnie przewyższa tę liczbę oficjalnie kanonizowanych i że jest to liczba niepoliczona. Kościół nie wypowiada się natomiast w żaden skonkretyzowany sposób na temat ludzi potępionych, wiedząc, że ludzkie życie jest misterium spotkania człowieka z Bogiem i nawet w ostatniej chwili życia, człowiek może zostać odkupiony. Takie wydarzenia pozostają jednak bezwzględnie tajemnicą. Stąd ogromna wstrzemięźliwość Kościoła w orzekaniu w tych kwestiach.


Jest natomiast rzeczą logiczną, że między tymi dwoma biegunami – chwały wiecznej i potępienia wiecznego, istnieje stan przejściowy – ludzi, którzy muszą jeszcze po śmierci odkupić swoje winy. To jest właśnie stan czyśćca, który najkrócej mówiąc, wyraża się wielką tęsknotą i pragnieniem dojścia do wspólnoty z Bogiem. Ta tęsknota zostanie spełniona. Często dokonuje się to właśnie przy naszej pomocy. Sami niejednokrotnie czujemy czy przeczuwamy, że wielu ludzi potrzebuje takiego wsparcia, że wielu ludzi znajduje się w takiej sytuacji. Mówiąc kolokwialnie, wiemy, że nie byli na ziemi doskonali, ale wiemy też, że żadną miarą nie zasłużyli na potępienie. Bóg daje im szansę w tym stanie oczyszczenia, a my staramy się pomóc ich w tym oczekiwaniu. Istnieje wiele stowarzyszeń, bractw, tradycyjnych pobożności, które służą pomocą tym właśnie osobom.

I ostatnia kwestia – mamy do czynienia z pewną trywializacją śmierci, ucieczką od tematu. Dlaczego współczesny człowiek może oglądać krwawe filmy, o przemijaniu boi się nawet rozmowy?

Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Przede wszystkim trzeba byłoby tutaj wspomnieć o całym procesie kulturowym odejścia od „śmierci oswojonej” do „śmierci zdziczałej”, jak wyraża to, chociażby słynna koncepcja Philipa Arriesa, antropologa kultury. O ile początkowo człowiek przeżywał śmierć jako pewne stadium przejściowe, przeżywał ją w gronie swoich bliskich, żegnając się z nimi, przekazując swój testament i wyrażając głęboką wiarę w życie po śmierci, o tyle wraz z postępem medycyny człowiek został oddzielony symbolicznym parawanem od swoich bliskich. Przede wszystkim jednak stając na płaszczyźnie życia wyłowionego z Boga, zaczął odczuwać pustkę. Śmierć stała się tematem tabu, tematem niepopularnym.



W tym kontekście warto zauważyć proces umierania – odchodzenia do domu Ojca, św. Jana Pawła II. To był ten absolutnie wyjątkowy moment w dziejach współczesnego świata, w którym dokonał się krótkotrwały powrót do śmierci oswojonej, do przeżycia śmierci jako zwykłego przejścia. Sądzę, że powinniśmy do tej wielkiej lekcji udzielonej przez świętego Jana Pawła II wracać w naszych refleksjach, wspomnieniach, ale także – mówię to z całą świadomością – w procesach edukacyjnych.

Źródło zdjęcia: Sprzątanie grobów osób, które doświadczały bezdomności, osób bezimiennych i samotnych na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Malczewskiego w Sopocie. Fot. PAP/Adam Warżawa

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo