Gwiazdy The Voice koncert. n/z: Piekarczyk Marek Dostawca: FOTON/PAP
Gwiazdy The Voice koncert. n/z: Piekarczyk Marek Dostawca: FOTON/PAP

Marek Piekarczyk wyznał prawdę o swoim dziecku. Lider TSA nigdy wcześniej o nim nie mówił

Redakcja Redakcja Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
To, co spotkało w szpitalu Marka Piekarczyka woła o pomstę do nieba. Frontman TSA podzielił się z fanami tragicznym wspomnieniem... Artysta w książce "Zwierzenia kontestatora" opisał, jak przed laty przez karygodne zachowanie lekarzy stracił syna. "Po prostu zrobili sobie imprezkę na oddziale i nie dopilnowali".

Wstrząsające wyznanie Marka Piekarczyka, lidera TSA

Marka Piekarczyka nie trzeba przedstawiać żadnemu polskiemu fanowi ciężkich brzmień. Najbardziej znany jest jako wokalista formacji TSA, w której występuje od 1981. Po śmierci Andrzeja Nowaka został również liderem tej legendarnej heavymetalowej formacji. Piekarczyk od 2008 r. żyje w szczęśliwym małżeństwie, którego owocem jest 14-letni Filip. Życie gwiazdy rocka nie zawsze jednak było tak kolorowe, co Piekarczyk opisał w formie wywiadu-rzeki Leszkowi Gnoińskiemu. "Zwierzenia kontestatora" to autobiografia, w której oprócz wspomnień Piekarczyka z pierwszych lat występowania w TSA, dowiedzieć się możemy nieco więcej o jego życiu prywatnym. Muzyk w jednym z rozdziałów wspomnieniami wrócił do lat 70-tych i tragicznej sytuacji, która spotkała go w młodości. 


27-letni wówczas artysta zamierzał ślub wziął z 17-letnią Ewą. Miłość ta była, jak artysta wspomina, pełna uczucia, a ukochanym nie przeszkadzało nawet to, że by legalnie się pobrać potrzebowali specjalnego zaświadczenia. Niepełnoletnia wybranka serca Piekarczyka miała zostać jego żoną tuż po narodzinach ich pierwszego dziecka. Marzenia młodych legły jednak, gdy okazało się, że mały Michał po kilku dniach od urodzenia zmarł. Wokalista TSA za to wydarzenie obarcza winą lekarzy przebywających wówczas na oddziale. Jego zdaniem, mieli oni w momencie śmierci jego syna organizować sobie imprezę:

– Michał urodził się trochę wcześniej i włożyli go do inkubatora. Tej samej nocy, z soboty na niedzielę, zmarł. Po prostu zrobili sobie imprezkę na oddziale i nie dopilnowali. Potem nie mogłem zobaczyć swojego dziecka, takie były głupie czasy – przywołuje dramatyczne wspomnienie Piekarczyk.

Marek Piekarczyk w końcu pogodził się ze stratą dziecka

Muzyk w desperacji posunął się do drastycznych środków. Piekarczyk po tym, jak personel szpitala nie pozwolił mu nawet pożegnać zmarłego synka, postanowił osobiście przekupić mężczyznę pilnującego prosektorium, by choć raz zobaczyć pociechę. 

– Dałem mu 50 złotych i otworzył trumnę. Piękny, wspaniały, cudowny chłopczyk. Śliczne rysy, długie palce, wyglądał jak anioł... – Wspominał traumatyczne wydarzenie artysta. Jak też wyznał, późniejszy pogrzeb chłopca odwiódł go od pozwania lekarzów, którzy zawinili jego śmierci: 
– Chciałem im zrobić sprawę sądową, ale gdy nad grobem powiedziałem "odpuszczamy naszym winowajcom", wybaczyłem im.

Salonik

 n/z: Marek Piekarczyk. fot. FOTON/PAP

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura