Donald Tusk i Ursula von der Leyen Fot.  EPA/OLIVIER HOSLET Dostawca: PAP/EPA.
Donald Tusk i Ursula von der Leyen Fot. EPA/OLIVIER HOSLET Dostawca: PAP/EPA.

Waszczykowski: Tusk ustąpi Brukseli, żeby móc haratać w gałę

Redakcja Redakcja Donald Tusk Obserwuj temat Obserwuj notkę 89
Istnieje poważne ryzyko, że rząd Donalda Tuska pójdzie w stronę poparcia rozwiązań, forsowanych przez Niemcy, że będą dalsze kroki w kierunku akceptacji federalizacji, czyli podporządkowania się komisji i oddawania suwerenności. Przy czym premier nie poprze tej centralizacji z jakichś przesłanek ideologicznych. On zrobi to z czystego pragmatyzmu, z wygody. Im więcej prerogatyw, obowiązków, odda Komisji, tym więcej czasu będzie mógł poświęcić na haratanie w gałę – mówi Salonowi 24 Witold Waszczykowski, szef MSZ w latach 2015 – 2018.

Donald Tusk w Brukseli zapowiadał w exposé, że nie da się ograć w Brukseli. Już mamy ambitne plany i zapowiedzi, w tym pozyskania miliardów z KPO. Co Pana zdaniem docelowo może ugrać dla Polski premier?

Witold Waszczykowski: Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że to, co się dzieje po zmianie rządu, czyli otwarte, ambitne zapowiedzi Tuska i szybkie odpowiedzi z Komisji, że Polska uzyska środki z KPO, potwierdzają nasze obawy.

Obawy? To chyba dobrze, że Polska otrzyma pieniądze…

Tak, ale proszę zwrócić uwagę, że nowy rząd niczego nie zmienił w systemie prawnym, a już jest zapowiedź przekazania środków. Potwierdza się to, co podejrzewaliśmy, że cała dyskusja o tzw. braku praworządności w Polsce nie miała podstaw prawnych. Była to jedynie rozgrywka ideologiczno-polityczna z poprzednim rządem. Tusk za sam fakt, że doprowadził do zmiany rządu, otrzymuje nagrodę. Oznacza to, że polski poprzedni rząd albo był oszukiwany, albo sam wykazał się skrajną naiwnością, próbując dostosować się do oczekiwań Komisji Europejskiej.


Wracając do pytania o miliardy z KPO – myślę, że Tuska jakąś nagrodę otrzyma, jednak obawiam się, że nie w pełni. Obawiam się też, że będzie pod pewną presją, może nawet szantażem, żeby zaakceptować różne propozycje zmierzające do federalizacji, centralizacji Unii Europejskiej. Że Unia Europejska będzie tego od niego oczekiwać w zamian za wsparcie.

Tylko że jeśli chodzi o koncepcje proponowane na przykład przez Parlament Europejski, droga do ich realizacji jest daleka. Muszą zaakceptować je wszystkie państwa.

Istnieje jednak poważne ryzyko, że rząd Tuska pójdzie w stronę poparcia rozwiązań, forsowanych przez Niemcy. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar już zapowiedział przyłączenie się do Europejskiej Prokuratorii. Myślę, że będą dalsze kroki w kierunku akceptacji federalizacji, czyli podporządkowania się komisji i oddawania suwerenności.

Spór o kształt Unii Europejskiej będzie się toczyć, ale też federacje są różne, bywają takie, które wręcz wzmacniają pozycję państw do nich się dołączających. Więc chyba kwestia dotyczy bardziej tego, jak to przeprowadzać?

Tak, tylko w tym wypadku nie chodzi o budowanie federacji opartej o równe zasady współpracy, ale o centralizację Unii i niemieckie przywództwo. Przy czym Donald Tusk nie poprze tej centralizacji z jakichś przesłanek ideologicznych. On zrobi to z czystego pragmatyzmu, z wygody. Im więcej prerogatyw, obowiązków, odda komisji, tym mniejszą będzie ponosił odpowiedzialność, za mniej rzeczy będzie rozliczany. W efekcie tym więcej czasu będzie mógł poświęcić na haratanie w gałę.

Mówi Pan o zagrożeniach, ale przecież poprzedni rząd ich nie wyeliminował. Środków z KPO nie uzyskał, Pan mówi o naiwności. Czyli dostrzega Pan błędy PiS w polityce europejskiej?

Powiem szczerze, że otwarcie zarzucałem rządzącym błędy. Mówiłem, że należało iść kursem rządu Beaty Szydło. Nie pozwolić Komisji Europejskiej na żaden dialog na temat praworządności. Kwestia praworządności nie jest bowiem ujęta w traktatach. Niestety, rząd od 2018 roku podjął jednak dialog, czym legitymizował prawo Komisji Europejskiej do ingerowania w wymiar sprawiedliwości i cały ustrój prawny państwa członkowskiego. Po drugie rząd poszedł na ustępstwa. Dał się nabrać najpierw poprzedniemu szefowi komisji, który mówił „spotkajmy się w połowie drogi”.


Jak rząd ustąpił w różnych sprawach, to Komisja zażądała, żeby w pełni było, jak było. Rząd nie chciał też stawiać warunków Komisji tak, jak to robił Viktor Orban. Nie chciał blokować, nie chciał prowadzić polityki przetargowej z komisją. Okazuje się, że taktyka piętnowanego przez całą Europę premiera Węgier, była bardziej skuteczna. Bo rząd FIDESZ uzyskuje teraz odblokowanie funduszy, a rząd Zjednoczonej Prawicy musiał oddać władzę. Mimo że nie blokował i chciał negocjować, środków nie uzyskał.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka