Był prawą ręką Tuska. Dziś twierdzi, że rząd montuje ostry przewrót

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 183
Jan Rokita był niegdyś przyjacielem Donalda Tuska i kandydatem PO na premiera. Jako publicysta "Dziennika Polskiego" ostrzega przed konsekwencjami siłowego przejęcia mediów publicznych. "Ostatnie trzy dni odmieniły kondycję polskiej polityki. Po raz pierwszy od odzyskania wolności konflikt polityczny wysadził ustrojowe bezpieczniki, więc walka o władzę rozlewa się teraz chaotycznie i bez hamulców" - twierdzi.

Kim jest Jan Rokita 

Jan Rokita to od wielu lat stały felietonista "Dziennika Polskiego". Wcześniej był kandydatem PO na premiera w 2005 roku, gdy partia Donalda Tuska szykowała się do koalicji z PiS. Z układu między dwoma największymi partiami po erze rządów SLD nic nie wyszło. Rokita odszedł z polityki w 2007 roku. Nie startował w przedterminowych wyborach. Zajął się publicystyką - pisał felietony na łamach "Dziennika", komentował rzeczywistość w TVN24 "Biznes i Świat". W międzyczasie jego teksty można było przeczytać na łamach tygodnika "Sieci".

Były polityk z Krakowa jest wprost przerażony tym, co od kilku dni dzieje się wokół TVP, PAP i Polskiego Radia. Na mocy sejmowej uchwały i decyzją ministra Bartłomieja Sienkiewicza wymieniono zarządy w spółkach, a także zwolniono dziennikarzy. Wciąż trwa protest starej ekipy TVP i PAP wraz z politykami PiS w siedzibach mediów publicznych. 

"(...) najpierw minister kultury obwieścił, że odwołał za jednym zamachem wszystkie władze w mediach państwowych, choć ustawy takie uprawnienie przyznają wyłącznie Radzie Mediów, a nie ministrowi. No a zaraz potem marszałek sejmu pozbawił mandatów poselskich dwóch posłów, ignorując fakt, iż oni zostali przez głowę państwa objęci prawem łaski" - analizuje ostatnie wydarzenia Rokita w "Dzienniku Polskim".  


"Sienkiewicz i Hołownia przechodzą do historii" 

"W przypadku pierwszym Sienkiewicz uznał, iż w podejmowaniu decyzji nie przeszkadza mu to, iż kto inny jest legalnie uprawniony do ich podejmowania. W specjalnym komunikacie obwieścił, iż to on reprezentuje państwo, czyli jest właścicielem mediów, może zatem robić w tej mierze wszystko, co chce. To zupełnie tak, jakby - na przykład - szef policji wkroczył na uniwersytet i oświadczył, że to on odpowiada za porządek w państwie, więc zwalnia z pracy rektora i profesorów, którzy mu nie odpowiadają. Z kolei w przypadku drugim Hołownia uznał, że aczkolwiek prezydent wydał akt łaski, a nawet przypomniał o tym teraz w specjalnym oświadczeniu, to można spokojnie przejść obok tego faktu, jak gdyby o nim „zapominając”. To znów - jeśliby szukać porównania - tak jakby sąd kazał aresztować złoczyńcę, ale policjant, który ma go odwieźć do aresztu doszedł do wniosku, że gość mu się podoba, więc „zapomni” o nakazie sądu i wypuści złoczyńcę na najbliższym skrzyżowaniu" - porównuje Rokita. 

Zdaniem byłego posła i wicepremiera, Hołownia i Sienkiewicz przechodzą do historii jako twórcy precedensu w III RP. "Jest to precedens polegający na odrzuceniu przez władzę ustrojowych reguł gry, ustanowionych po to, aby walka polityczna nie przekształciła się w wolnoamerykankę. Jego trudne do przecenienia znaczenie polega na tym, że mecz toczy się dalej, ale już bez reguł" - pisze. 

"Być może więc ustawy nadal w Polsce obowiązują, ale czy wszystkie, czy w całości, i czy aby na pewno? Po przełomie trzech ostatnich dni nikt nie może mieć takiej pewności. To zatem na co możemy liczyć, to już nie pewność znanych do tej pory i zapisanych w prawie reguł. Liczyć możemy już raczej na prywatny strach ludzi władzy, albo działające jeszcze w nich hamulce moralne. Są przecież świadomi tego, że w polityce próba robienia wszystkiego, co się chce, musi w końcu okazać się szaleństwem" - zaznacza Rokita. 


Co dzieje się w mediach publicznych? 

Jego zdaniem, zrobiło się "ostro i groźnie" w Polsce w ostatnich kilku dniach. Media publiczne wciąż nie funkcjonują w pełni z nowymi zarządami. W siedzibie TAI zjawił się człowiek, który na polecenie nowego prezesa wynosi sprzęt należący do TVP. W budynku PAP z kolei jest policja. 


Fot. Jan Rokita i Donald Tusk w kwietniu 2007 roku/archiwum PAP

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura