"NATO nie ruszy na Ukrainę, by walczyć z Rosją. Cel będzie inny" [WYWIAD]

Redakcja Redakcja USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 27
- Będzie narastał nacisk na zamrożenie konfliktu. Niestety, będzie to usankcjonowanie zdobyczy rosyjskich. A wojska NATO, jeśli na Ukrainie się pojawią, to nie po to, żeby walczyć z Rosją, ale by strzec tej niepodległej części Ukrainy, jednocześnie jednak dojdzie do usankcjonowania jej podziały. Wszystko zmierza w stronę rozwiązania koreańskiego - podziału takiego, jak między Koreą Północną i Południową – mówi Salonowi 24 Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych.

Jak ocenia Pan wizytę prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w Stanach Zjednoczonych?

Witold Waszczykowski:
Moja ocena jest oczywiście pozytywna. Owszem, mówi się, że to była jedynie symboliczna decyzja z okazji 25-lecia przystąpienia Polski do NATO. Przypomnę jednak, że wtedy, w 1999 roku do Sojuszu wchodziliśmy razem z Czechami i Węgrami. Teraz do Waszyngtonu zaproszona została delegacja jedynie z Polski. To znaczy, że oprócz symboli, które też są ważne, Polska w tym regionie Europy, po rosyjskiej agresji na Ukrainę jest bardzo ważnym sojusznikiem NATO i cennym partnerem dla Stanów Zjednoczonych.


Czyli z politycznego punktu widzenia to było ważne wyróżnienie i docenienie Polski. Nie chcę tutaj dywagować na temat polskiej reprezentacji. Jednak dla prezydenta naturalnym partnerem jest głowa państwa, a tutaj dołączył premier Donald Tusk. Myślę, że to był pomysł amerykańskiego ambasadora w Polsce, Marka Brzezińskiego. Mimo wszystko to ważne, że wspólna delegacja zajęła się ważnymi sprawami bezpieczeństwa Polski.

A same efekty tej wizyty?

Ze strony Donalda Tuska były pewne niespójności, bo z jednej strony mówił, że jesteśmy w okresie przed wojną, a z drugiej strony publicznie deklarował, że nie ma bezpośredniego zagrożenia ataku na Polskę. Wizyta prezydenta była za to moim zdaniem świetnie przygotowana. Bo prezydent nie tylko odwiedził Biały Dom, ale, co wydaje się niemniej ważne, Kongres. I przypomniał amerykańskim kongresmenom, jakim jesteśmy sojusznikiem. Ile wydajemy na zbrojenie, jak pomagamy Ukrainie. To powinno być stale przypominane.

Następnie prezydent miał wizytę w elektrowni atomowej i jednostce wojskowej, co jest ważnym elementem współpracy. Na koniec w Brukseli będzie konsultował kluczowe kwestie z sekretarzem NATO. A więc jest to pełna współpraca sojusznicza w kontekście tego, co się dzieje na wschód od nas. Dopełnieniem rozmów o strategii były decyzje na temat zakupu rakiet, helikopterów. I kwestie finansowania. Te decyzje podejmowane były jednak wcześniej przez dziesięć miesięcy. Teraz była szansa na postawienie kropki nad i. Myślę jednak, że nie wszystko jest publicznie powiedziane, że musiała być też jakaś wymiana zdań, opinii, co dalej z Ukrainą. Przecież pojawiają się pomysły z jednej strony wysłania wojsk NATO, z drugiej na zamrożenie konfliktu.

A Pana zdaniem będzie to szło w stronę właśnie wysłania żołnierzy, czy zawarcia jakiegoś wymuszonego zawieszenia broni?

Będzie narastał nacisk na zamrożenie konfliktu. Niestety, będzie to usankcjonowanie zdobyczy rosyjskich. A wojska NATO, jeśli na Ukrainie się pojawią, to nie po to, żeby walczyć z Rosją, ale by strzec tej niepodległej części Ukrainy, jednocześnie jednak dojdzie do usankcjonowania jej podziały. Wszystko zmierza w stronę rozwiązania koreańskiego - podziału takiego, jak między Koreą Północną i Południową  Na Zachodzie wiele państw nie wierzy w to, że Ukraina jest w stanie odwojować utracone ziemie. Zachód nie chce przesyłać dalej pieniędzy, woli zamrozić ten konflikt. 

Fot. NATO

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka