Czy studenci Uniwersytetu Warszawskiego zachowali się biernie podczas tragicznych wydarzeń z 7 maja? Po śmierci portierki zaatakowanej siekierą na kampusie UW w sieci pojawiły się oskarżenia o obojętność świadków. Samorząd Studentów stanowczo odpiera te zarzuty, nazywając je krzywdzącymi i opartymi na dezinformacji. Głos w sprawie zabrali też przedstawiciele rządu i władz uczelni, wzmacniając debatę o granicach odpowiedzialności i reakcji w sytuacjach ekstremalnych.
Atak siekierą na kampusie UW. Mocne zarzuty wobec świadków tragedii
Po ataku siekierą na portierkę Uniwersytetu Warszawskiego, który miał miejsce 7 maja, w przestrzeni publicznej pojawiły się oskarżenia wobec studentów będących świadkami dramatycznych wydarzeń. Rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński mówił o "dziwnych zachowaniach" i "braku reakcji", wskazując, że świadkowie woleli nagrywać zdarzenie niż udzielać pomocy. Podobny ton przyjął kanclerz UW Robert Grey, który nazwał zachowanie części studentów "wstrząsającym przejawem obojętności" i wyraził żal, że technologia – jak to ujął – "zastępuje sumienie".
Głosów krytyki nie brakowało także w mediach społecznościowych. Użytkownicy, powołując się na pojawiające się w sieci nagrania, sugerowali, że młodzi ludzie nie podjęli żadnych działań, by zapobiec tragedii, ani nie reagowali, gdy doszło do ataku.
Odpowiedź Samorządu Studentów UW: Zarzuty są krzywdzące
Na zarzuty te zareagował Samorząd Studentów Uniwersytetu Warszawskiego, publikując obszerne oświadczenie, w którym określił oskarżenia o bierność jako "nieusprawiedliwione i głęboko krzywdzące dla całej społeczności akademickiej". Studenci apelują o rozwagę, wstrzemięźliwość w ocenach i szacunek dla faktów.
Samorząd zaznaczył, że – zgodnie z ustaleniami prokuratury – pierwszy telefon na policję został wykonany o godz. 18:39, a wśród zgłaszających byli także studenci UW. Reakcja była, ich zdaniem, szybka i adekwatna. W oświadczeniu podkreślono również, że funkcjonariusz straży uniwersyteckiej, który próbował interweniować, odniósł poważne obrażenia.
Studenci odnieśli się też do krążących w internecie nagrań. Jak stwierdzili, mogą one pełnić ważną rolę dowodową, jednak ich dalsze rozpowszechnianie jest nieetyczne i potencjalnie szkodliwe dla śledztwa. Odpierają także zarzuty, jakoby sprawca mógł przez dłuższy czas swobodnie poruszać się po kampusie z bronią – według prokuratury siekiera była ukryta w torbie aż do momentu ataku.
Samorząd stanowczo zaprzeczył również, jakoby wpisy na forach studenckich potwierdzały tezy o bierności. – Publikacje, które są dziś cytowane jako dowody, pojawiły się już po tragedii – zaznaczono. Studenci zaapelowali też o zaprzestanie ataków personalnych i mowy nienawiści.
Nagrywanie filmików jak znak czasów
Spór o to, jak zachowali się świadkowie dramatu na kampusie UW, odzwierciedla szerszy problem: napięcie między społecznymi oczekiwaniami a rzeczywistymi możliwościami działania w sytuacji skrajnego zagrożenia. Samorząd Studentów UW wskazuje, że oczekiwania wobec młodych ludzi mogą być zbyt surowe, zwłaszcza w kontekście ogromnego stresu i zagrożenia życia. Tymczasem niektóre wypowiedzi przedstawicieli rządu i uczelni zdają się wzmacniać publiczną krytykę wobec studentów.
na zdjęciu: Znicze pod zdjęciem zabitej kobiety, przed budynkiem Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego, 12 bm. W środę 7 bm. 22-letni student Wydziału Prawa UW zaatakował siekierą 53-letnią portierkę, która zamykała drzwi do Audytorium Maximum. Kobieta nie przeżyła ataku, zmarła na miejscu. Na pomoc ruszył jej 39-letni pracownik Straży UW, któremu napastnik również zadał dotkliwe rany. fot. PAP/Paweł Supernak
Red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo