Kontrolerzy od Rzecznika Praw Obywatelskich przyjechali sprawdzić warszawską izbę wytrzeźwień. Chcieli zobaczyć, czy placówka wdrożyła zalecenia po poprzedniej kontroli. Dyrektor odpisał im, że działają "w trybie inkwizycyjnym", a ich zalecenia są "żenujące". Teraz sprawa leży na biurku Rafała Trzaskowskiego.
O co poszło w warszawskiej "wytrzeźwiałce"?
W maju zeszłego roku kontrolerzy z Biura RPO wizytowali Stołeczny Ośrodek dla Osób Nietrzeźwych przy Kolskiej. Nie spodobało im się to, co zastali – szczególnie sposób, w jaki personel stosuje przymus bezpośredni wobec pacjentów. Napisali raport, wydali zalecenia.
Potem wrócili sprawdzić, co się zmieniło. Krótka odpowiedź: nic.
Dyrektor odrzucił większość zaleceń. Ale to nie koniec. Jego pisemna odpowiedź na raport kontrolerów to coś, co trzeba zobaczyć.
Perełki z urzędowej korespondencji
O kontrolerkach z RPO: "Kontrole prowadzone przez pracownice KMPT są jedynymi znanymi mi kontrolami działającymi w trybie inkwizycyjnym".
O ich kompetencjach: "Sam fakt podpisania umowy o pracę w słusznie szanowanym Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich nie powoduje nabycia wszechwiedzy i wszechkompetencji".
A kiedy kontrolerzy zalecili wywieszenie informacji w językach obcych, dyrektor ironizował: "Obiekt nie posiada tylu wolnych ścian, na których można byłoby tyle tablic zawiesić".
Jest tego więcej. Zalecenia nazwał "żenującymi" i "kuriozalnymi".
Co na to Wiącek
Rzecznik Praw Obywatelskich nie ukrywa irytacji. W oficjalnym piśmie stwierdza, że odpowiedź dyrektora zawiera "sformułowania o charakterze emocjonalnym, zaczepnym i obraźliwym". Że świadczy o "pogardliwym stosunku do urzędu RPO".
Pikanterii dodaje fakt, że wszystkie raporty z kontroli – razem z odpowiedziami – są publikowane w internecie. Dyrektor o tym wiedział. I tak postanowił się popisać.
Wiącek napisał teraz do Trzaskowskiego z prośbą o interwencję. Chce "wyeliminowania nieprofesjonalnego poziomu komunikacji ze strony kierownictwa placówki".
Po co nam to wiedzieć
Izba wytrzeźwień to nie sanatorium. Trafiają tam ludzie w kiepskim stanie, często bezradni, czasem agresywni. Personel ma prawo stosować przymus, unieruchamiać, przytrzymywać. Właśnie dlatego takie miejsca muszą być kontrolowane.
Kiedy szef takiej placówki otwarcie kpi z kontrolerów, pojawia się pytanie: jak jego ludzie traktują pacjentów, kiedy nikt nie patrzy?
Piłka jest teraz po stronie prezydenta Trzaskowskiego.
Tomasz Wypych
Fot: Izba wytrzeźwień w Warszawie/UM w Warszawie
Inne tematy w dziale Społeczeństwo