Były prezydent Lech Wałęsa przekonywał na Twitterze, że PiS wymazuje go z historii Polski, poprzez zasłanianie jego nazwiska na gdańskim lotnisku. Kiedy internauci wykryli, że to stare zdjęcia, wpisy usunął, tłumacząc, że do jego biura włamał się haker.
Wałęsa na swoim koncie na Twitterze po 18.00 opublikował kilka zdjęć opatrzonych komentarzem "Zobaczcie jak przygotowywano lotnisko w Gdańsku na przyjazd prezydenta Andrzeja Dudy. Mogli jeszcze trawę pomalować na zielono".
Wpis momentalnie rozgrzał społeczność portalu, która zareagowała oburzenie. Podał go m.in. były szef MON Tomasz Siemoniak. Komentował, że to "infantylna dyktatura".
Dyskusja trwała w najlepsze do momentu, kiedy jeden z dziennikarzy napisał, że takie same zdjęcia Wałęsa publikował w maju.
Wtedy pisał, że zasłaniano napisy z okazji wizyty Lecha Kaczyńskiego (nie było podanej daty).
Wpisy natychmiast zniknęły z twitterowego profilu byłego prezydenta. Zamiast tego prezydent opublikował kolejne posty, w których twierdzi, że podszył się pod niego haker i przeprosił za zaistniałą sytuację.
Internauci nie do końca uwierzyli w ten atak hakera. Zdziwienie budzi, że były prezydent wypuszcza "fake newsy".
Jak przypomina portal rp.pl, z inicjatywą zmiany nazwy lotniska wystąpili już, po ujawnieniu na początku 2016 roku dokumentów przechowywanych w domu przez byłego szefa MSW Czesława Kiszczaka, radni PiS. Pomysł zdecydowanie odrzucili już jednak prezydenci Gdańska i Sopotu - Paweł Adamowicz i Jacek Karnowski. O samej nazwie lotniska Wałęsa mówił wówczas: "Niech zabierają". Dodawał, że dziś nie zgodziłby się na nazwanie lotniska swoim nazwiskiem.
źródło Twitter, rp.pl
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
